Napoli ponownie triumfuje na własnym stadionie w meczu z Liverpoolem!

 

Piłka nożna potrafi pisać piękne scenariusze. Po raz kolejny jesteśmy świadkami sytuacji, której niewielu kibiców mogło się spodziewać. Poważny błąd w defensywie popełniają piłkarze „The Reds” z Virgilem van Dijkiem na czele. Okazję wykorzystuje Fernando Llorente. Napastnik, który jeszcze jakiś czas temu był wolnym zawodnikiem. Ostatecznie trzy punkty pozostają we Włoszech, a gracze Ancelottiego zasłużenie wygrywają 2-0.

Po pierwszej połowie piłkarze obu drużyn schodzili do szatni bez strzelonego gola. Czy kibice oglądający to spotkanie mogli narzekać na nudę? Nic bardziej mylnego. Widowisko stało na bardzo wysokim poziomie. Intensywność, szybka wymiana podań, przejścia z bramki do bramki. Nie mieliśmy złudzeń, że brakowało tylko jednego – kropki nad „i”. Swoje okazje w pierwszej części spotkania mieli zarówno zawodnicy Napoli, jak i piłkarze Liverpoolu.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem ZZP530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Fabian Ruiz kilka minut po rozpoczęciu rywalizacji dwukrotnie próbował pokonać dobrze dysponowanego Adriana. Bramkarz „The Reds” był jednak na posterunku przy strzałach pomocnika Napoli. Co prawda po całym zdarzeniu piłka wpadła do siatki, jednakże Hirving Lozano dobijając futbolówkę był na pozycji spalonej.

Na swoją najlepszą okazję podopieczny Juergena Kloppa musieli czekać praktycznie do gwizdka kończącego połowę. Dobrym uderzeniem głową popisał się Roberto Firmino. Piłka przy strzale zawodnika Liverpoolu minęła jednak słupek bramki Napoli.

Interwencja kolejki?

Niektórzy kibice obserwujący to spotkanie mogli obawiać się, że po powrocie na murawę, zawodnicy nie będą już prezentować takiego samego poziomu. Na szczęście piłkarze szybko wybili nam takie myśli z głowy. Już po rozpoczęciu drugiej części spotkania na wyżyny swoich możliwości spiął się Adrian. Goalkeeper „The Reds” wykonał niesamowitą paradę po strzale Driesa Mertensa. Sama interwencja przypominała nieco paradę Petra Cecha w meczu przeciwko Manchesterowi United, gdy Czech jako bramkarz „The Blues” powstrzymał próbę Chicharito. Sympatycy angielskiej piłki z pewnością będą kojarzyć tę sytuację.

Natury się nie oszuka. Mecz rozgrywany na takiej intensywności musiał spowodować, iż jeden z zawodników popełni w pewnym momencie błąd. Akurat padło na Konstantinosa Manolasa, który w 65. minucie swoim nieczystym zagraniem podarował piłkę Liverpoolowi, a dokładniej Mohamedowi Salahowi. Egipcjanina powstrzymał jednak Meret. Szybkie tempo dało się we znaki piłkarzom obu drużyn w końcowej fazie spotkania. Od 70 minuty nie byliśmy już świadkami rywalizacji na bardzo wysokim poziomie, pojawiały się błędy i niedokładności w podaniach.

Są i bramki

Paradoksalnie, w tej części rywalizacji padły dwa gole. Najpierw do siatki trafił Dries Mertens z rzutu karnego, a następnie tuż przed końcowym gwizdkiem wspomniany wcześniej błąd obrońców wykorzystał Fernando Llorente. Przy straconym golu na 2-0 największą winę ponosi Virgil van Dijk. Nie ma znaczenia, czy defensor sam podał do hiszpańskiego napastnika, czy stracił futbolówkę. Obrońca tej klasy nie może popełniać takich błędów. Z drugiej strony, nie ma ludzi (ani zatem piłkarzy) perfekcyjnych.

Warto odnotować, iż w hitowym meczu mieliśmy polski akcent. Na murawie w drugiej części potyczki (a dokładniej w 66. minucie) pojawił się Piotr Zieliński. Trudno jednak rozpływać się nad występem reprezentanta naszej kadry.

Podopieczni Carlo Ancelottiego zdecydowanie zasłużyli na to zwycięstwo. Od początku rywalizacji próbowali kontrolować spotkanie. Plan taktyczny Liverpoolu na ten mecz wydawał się jasny – Anglicy postawili na kontrataki. Końcowy rezultat powoduje, iż zawodnicy włoskiej ekipy mogą czuć lekką satysfakcję po zeszłorocznej porażce na Anfield. Jak dobrze pamiętamy, zwycięstwo „The Reds” kosztowało Napoli grę w fazie grupowej.

Napoli 2-0 Liverpool
Bramki: D. Mertens (82. minuta), F. Llorente (92. minuta)

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem ZZP530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!