Niby miło, ale nie do końca – Zidane zyskał rekord, a Real… skończył rekordową serię

Wracając do środowego „Klasyku”, na który tak bardzo ostrzyliśmy sobie zęby, można jedynie żałować, że został przełożony z pierwotnego, październikowego terminu. Nie możemy wiedzieć, jak ten mecz wyglądałby wtedy, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że na pewno nie byłby gorszy…

Opisując ten mecz nie możemy zachwycać się fantastycznymi zagraniami, bramkami, czy przełamywaniem kolejnych rekordów któregoś z zawodników. Jeśli już, byłbyby to te „negatywne” rekordy, jak pierwsze 0:0 od 17 lat, czy też fakt, iż obie jedenastki przebiegły jedynie po ok. 100 kilometrów.

„El Clasico” przyniosło nam jednak inne ciekawostki, nad którymi warto się pochylić. Przede wszystkim na wyróżnienie zasłużył… Zinedine Zidane. Spytacie: „dlaczego, przecież jego zespół zaledwie zremisował”? Słusznie, ale to także sztuka, kiedy gra się na Camp Nou. Dzięki temu Francuz został pierwszym menedżerem „Królewskich” w historii (!), który zanotował na obiekcie barcelony serię pięciu meczów bez porażki (dwie wygrane, trzy remisy).

Poza tym wyczynem, „El Clasico” było wyjątkowe także z innego powodu, tym razem niekoniecznie radosnego z perspektywy kibiców „Los Blancos”. Starcie na Camp Nou było bowiem ostatnim, w którym Real Madryt wystąpił z odznaką klubowego mistrza świata. Kolejne spotkanie, przeciwko Athletikowi, „Królewscy” rozegrają w niedzielę – dzień po tym, jak poznamy nowego triumfatora tych rozgrywek. Zostanie nim albo Liverpool, albo brazylijskie Flamengo. Tym samym właśnie dobiegła końca rekordowa seria 176 kolejnych spotkań, w których Real Madryt przez blisko trzy lata nosił tę odznakę.

Komentarze

komentarzy