Nie wypalił w Podbeskidziu, więc zagra w… Hiszpanii. Kolejny talent przeoczony w Polsce?

Przez kilka lat gry w Ekstraklasie, Podbeskidzie wypromowało pojedynczych zawodników. Robert Demjan zdobył koronę króla strzelców, Sylwester Patejuk przez chwilę był cenionym skrzydłowym, ale najdroższy transfer w historii klubu okazał się niewypałem, którego mogą dzisiaj żałować Górale. Robert Mazan trzy lata temu zameldował się w Bielsku Białej, a dzisiaj podpisał kontrakt z Celtą Vigo, tyle że polski klub nie ułatwił, a zdecydowanie utrudnił drogę do poważnej piłki…

Nie będziemy wymieniać po raz setny jakich piłkarzy mieliśmy lub mogliśmy mieć w naszej lidze. Przypominanie o piłkarzach, których odrzucili nasi trenerzy lub prezesi jest daremne, bo to się zdarzało, zdarza się i będzie się zdarzać. Może w mniejszej skali, ale dzisiaj kolejny raz przypomnieliśmy sobie, że nie wystarczy pozyskać/zaprosić na testy potencjalny talent, ale jeszcze ktoś musi mu zaufać i dać szansę.

Sezon 2014/15, zima, do Podbeskidzia trafia Robert Mazan. Wtedy 21-letni lewy obrońca został kupiony za rekordową kwotę dla Górali – około 150 tysięcy euro. Pieniądze niemałe dla ligowego średniaka, ale transfer od początku budził emocje, głównie negatywne. Wiele mówiło się, że nic o jego przyjściu nie wiedział Leszek Ojrzyński albo wiedział, tyle że jego nie chciał, bo miał już… trzech zawodników na tej pozycji. Nawet Real czy Barcelona nie mają takich zasobów, by trzymać czterech lewych obrońców w pierwszym zespole. Frank Adu Kwame, Piotr Tomasik i Adam Pazio, grali wymiennie, niektórzy na innych pozycjach, ale łapali minuty, a Mazan siedział na ławce. Ostatecznie Słowak zakończył sezon i przygodę z polską piłką na… 92. minutach w najwyższej klasie rozgrywkowej. Poza tym zagrał trzy razy w pucharze oraz cztery w III-ligowych rezerwach, gdzie zwiedził m.in. Ozimek czy Czaniec.

Dzisiaj Robert Mazan zameldował się w hiszpańskiej elicie, a Podbeskidzie zajmuje 12. miejsce w I lidze i ma pięć punktów przewagi nad, zajmującym miejsce barażowe, Stomilem Olsztyn. Mazan za miesiąc skończy 24 lata, ale już dzisiaj można jego liczby uznać za więcej niż przyzwoite – jedno spotkanie w dorosłej reprezentacji Słowacji, 27 na poziomie kadry U21, a także 131 występów w słowackiej lidze, co daje mniej więcej cztery pełne sezony gry.

Co go czeka w Vigo? Przede wszystkim będzie miał łatwiej w aklimatyzacji, bo od kilku miesięcy gra, i to z powodzeniem, Stanislav Lobotka. Teraz będą kolegami z drużyny klubowej, a do tej pory byli kolegami z reprezentacji oraz są reprezentowani przez jedną agencje – polsko-słowacką firmę Fair Sport.

Piłkarsko Robert Mazan musi uzbroić się w cierpliwość, bo będzie drugim lewym obrońcą. Na ten moment niekwestionowanym numerem jeden jest Jonny, który jest… prawonożny. Tyle że wobec wąskiej kadry, ewentualne absencje na drugiej stronie defensywy również powinny mu otworzyć drogę do składu. Jedyny minus jest taki, że Celta nie gra w europejskich pucharach, a w przyszłym tygodniu może zakończyć swój udział w krajowym pucharze i wtedy zostanie tylko liga, a tam bez kartek i kontuzji trudno uwierzyć, by Jonny lub Hugo Mallo mieli stracić miejsce w składzie, gdyż to najlepszy hiszpański duet bocznych obrońców w lidze. Nasze słowa popiera Tomasz Pietrzyk, dziennikarz OLE Magazyn, zajmujący się drużynami z Galicji:

Szanse Mazana na grę w Celcie są dosyć wysokie. Co prawda przychodzi jako zmiennik Jonny’ego, ale trzeba pamiętać, że Hiszpan, obok niechcianego już w Vigo Roncagli, jest jedyną alternatywą na lewy bok obrony. Dotąd Jonny grał dużo, ale nie miał kiedy odpocząć. Mazan ma zadbać o zastępstwo dla niego. Dodatkowo trzeba pamiętać, że Jonny jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem i może zagrać na każdej pozycji w obronie. W sytuacjach awaryjnych może więc łatać dziury w formacji, a to tylko na korzyść Słowaka, który wówczas automatycznie wskoczy na lewą obronę.

Fortuna: Odbierz 100 zł na zakład bez ryzyka lub 20 zł ZA DARMO + bonus od depozytu do kwoty 400

Komentarze

komentarzy