Manchester United w trakcie letniego okna transferowego wydał dość spore pieniądze na wzmocnienie defensywy. Do klubu przybyli Harry Maguire oraz Aaron Wan-Bissaka. Mimo to, „Czerwonym Diabłom” nadal trudno zachować czyste konto. Potwierdza to fakt, iż od dwunastu spotkań, David de Gea nie może cieszyć się ze spotkania bez straconej bramki. Jest to najdłuższa seria w historii Hiszpana.
Po raz ostatni, bramkarz ekipy z Old Trafford rozegrał mecz bez wyciągania piłki z siatki w Premier League 14 września. Co ciekawe, było to starcie z czołowym zespołem tego sezonu, zawodnikami Leicester. To zaledwie jeden z dwóch występów, w którym Manchester United zagrał na „zero z tyłu”. Drugie spotkanie przypada na inaugurację sezonu, czyli rywalizację z Chelsea.
Przed starciem z Evertonem, David de Gea miał na swoim koncie jedenaście spotkań z rzędu ze straconą minimum jedną bramką. W niedzielnej potyczce z „The Toffees” zawodnikom Ole Gunnara Solskjaera ponownie nie udało się zachować czystego konta. Bramkę samobójcza w 36. minucie strzelił Lindelof.
Gol dla drużyny z Liverpoolu wywołał sporo kontrowersji. Na powtórkach ewidentnie widać, że hiszpański bramkarz był faulowany przy rzucie rożnym. Po konsultacji z VAR-em, sędzia spotkania uznał bramkę.
Okay WTF!? #MUNEVE Behind the VAR those idiots don't see it? Good job??? pic.twitter.com/ooK8IEamVG
— Biro Noel (@noel_biro) December 15, 2019
Tym samym był to już dwunasty mecz Davida de Gei z rzędu, w którym przynajmniej raz wyciągał piłkę z siatki. Jest to najdłuższa seria bramkarza w całej jego karierze.
Nie trzeba zatem mówić, iż statystyka jest dość niechlubna nie tylko dla samego zawodnika, ale również klubu. Za stracone bramki odpowiada także cała linia defensywna, która została przecież solidnie wzmocniona latem.