Ciężko powiedzieć coś konstruktywnego po porażce takiej reprezentacji w rzutach karnych, których stawką jest półfinał mistrzostw Europy. Skoro mam więc możliwość na łamach Zzapołowy napisać kilka słów od siebie, to postaram się to wykorzystać. Spróbuję zupełnie subiektywnie podzielić się z wami moimi wyjaśnieniami dlaczego czujemy ogromny niedosyt, ale do nikogo nie powinniśmy mieć pretensji.
Bo nie awansowaliśmy do półfinału…
Sam przed mistrzostwami przyjąłem taką strategię: wiedziałem, że tę reprezentację stać nawet na półfinał w porywach do mistrzostwa, ale założyłem sobie, że po wyjściu z grupy osiągną cel i wszystko co dalej będzie tylko na plus. Po fazie grupowej zmieniłem podejście. Było to trochę nie fair względem piłkarzy, bo to tak jakby skoczkowi wzwyż w trakcie rozbiegu zwiększyć wysokość o kilka centymetrów. Mianowicie wymagałem przejścia Szwajcarii. Helweci nie pokazali kompletnie nic w meczach grupowych i jeżeli odpadlibyśmy z takim zespołem, to czułbym ogromny niedosyt i miałbym pretensje. Jak wszyscy wiemy udało się ich przejść i od tamtego momentu powiedziałem sobie, że pretensji nie będę miał do nikogo. Pierwszy raz za mojego życia Polacy wyszli z grupy, a do tego awansowali do najlepszej „8” Europy i mogę być z nich tylko dumny. A łatwa drabinka? Na razie wcale nie była taka łatwa, Szwajcaria w 1/8 i Portugalia w 1/4 to normalni przeciwnicy w tej fazie turnieju. Ewentualną łatwość w postaci ominięcia Niemiec czy Francji dałoby się odczuć dopiero w półfinale.
Bo Milik nie wykorzystywał sytuacji…
Grałem kilka dni temu w piłkę na boisku. Jeden z kolegów nie trafił czysto w piłkę lewą nogą na wzór tego co spotkało Arka w meczu z Niemcami. Od razu wszyscy zgromadzeni blisko całej sytuacji zaczęli krzyczeć: MILIK!!! Pokazuje to pewną nietolerancję na jakikolwiek błąd w oczach polskiego kibica. Przypomnę wam kilka faktów: Arkadiusz Milik strzelił gola na 2:2 w pierwszym meczu ze Szkocją i uratował dla nas remis; Arkadiusz Milik strzelił gola Niemcom w 2014r., który pozwolił ich pokonać i zdobyć trzy punkty; Arkadiusz Milik „napoczął” Gruzję, która bardzo solidnie broniła się w Warszawie; Arkadiusz Milik dał nam pierwsze zwycięstwo w historii występów Polaków na mistrzostwach Europy. Wystarczy? Owszem, mógł wbić tego gola Niemcom w fazie grupowej, gdyby się uprzeć to mógł strzelić po dwie bramki w każdym z meczów. Ale summa summarum ma on gola na tym turnieju i był zawodnikiem, który zagrał w każdym spotkaniu od dechy do dechy i prawie wprowadził nas do półfinału. Nie mam do niego żadnych pretensji, za to mu szczerze dziękuję.
Bo Kuba nie strzelił karnego…
Nigdy nie miałem jakiegoś wielkiego przekonania do Kuby w jakichkolwiek eliminacjach lub meczach towarzyskich. Był okres kiedy to on był zdecydowanym liderem kadry, ale zdecydowanie bardziej podoba mi się gdy kapitanem jest Lewandowski. Ale w Kubie jest to coś, to u niego widać największe serducho do walki na wielkich turniejach. To on zawsze na nich błyszczy, nawet gdy nie gra w klubie i siedzi cały sezon na ławie, to w meczach reprezentacji pokazuje trenerowi klubowemu jak bardzo się mylił. Mam do niego ogromny szacunek jako do piłkarza, walczak jakich mało. Jeden karny nie może tego przekreślić. Na kogoś musiało paść, ktoś w końcu musiał nie trafić i padło na Błaszczykowskiego.
Bo Fabiański nie bronił karnych…
Łukasz Fabiański bardzo emocjonalnie żałował, że nie pomógł zespołowi w serii jedenastek. No i faktycznie ciężko się nie zgodzić, przypominacie sobie żeby Fabian chociaż raz rzucił się przynajmniej w tym kierunku, w którym leciała piłka? Mi ciężko sobie przypomnieć, więc jest delikatny niedosyt. Niektórzy są zdania, że na karne powinien wchodzić Boruc, który zawsze miał na nie jakiś patent i w karierze trochę ich wybronił. Takie decyzje musiałyby jednak zapaść przed mistrzostwami, a nie spontanicznie. Jak czuł by się Łukasz gdyby nagle go zdjęto w takim momencie? Przypomnijmy sobie co on wyprawiał w bramce przed przystąpieniem do jedenastek. Uratował nam remis z Niemcami, dociągnął ledwo biegającą drużynę do karnych ze Szwajcarią, a i wczoraj bronił bardzo pewnie, a Sanches zawdzięcza swoją bramkę rykoszetowi. Dziękuję Łukasz za tak udany turniej, mniejsza z tymi karnymi!
Bo Pazdan się mijał…
Michał Pazdan stał się w kilka dni bohaterem narodowym. Czy słusznie? Według mnie w obronie lepiej spisywali się Łukasz Piszczek i przede wszystkim Kamil Glik. Pazdan był być może najsłabszym ogniwem bloku defensywnego, ale jest jeden powód, dla którego również mnie ogarnęła Pazdanomania. Piszczu i Glik grali na swoim optymalnym poziomie, a Pazdek nagle pokazał 150% swoich umiejętności. Wszyscy się o niego bali, a tymczasem większość interwencji miał bardzo udanych, do czego w wykonaniu np. Glika wszyscy się przyzwyczaili i tego nie widzieli. Teraz spójrzmy na to z krytycznej strony, kto z naszej obrony miał na Euro najwięcej błędów? Pazdan. Ale co z tego, bramka żadna z tego nie padła, a jedną wycieczkę „na raz” w trakcie meczu da się wybaczyć. Poza tymi pojedynczymi wyskokami Michał grał fenomenalnie, chyba nikt nigdy nie widział u niego takiej pewności. Oby tak dalej!
Minimalnych błędów można się doszukiwać, bo przecież Polacy nie grali na tym turnieju bezbłędnie. Kapustka łapał niepotrzebne kartki i przez to znacznie ograniczył możliwości Adama Nawałki w robieniu ofensywnych zmian. Lewandowski długo nie potrafił się wstrzelić, ale harował na cel drużyny i przyjmował wszystkie piłki, które obrońcy wybijali w jego kierunku, potrafił się przy nich utrzymać i rozpocząć kontrę. Mączyński ledwo co wrócił po kontuzji i nie miał żadnego doświadczenia na takim poziomie, a nagle zagrał bardzo fajny turniej w odróżnieniu do np. Piotra Zielińskiego. Grosicki tracił dużo piłek i pakował się w niepotrzebny drybling, a jednak turniej kończy z dwoma asystami w fazie pucharowej. Naszym Orłom należy się ogromny szacunek. Możemy gdzieś podskórnie czuć niedosyt, że można było z tej cytryny wycisnąć jeszcze więcej, ale nasi zrobili wszystko co w ich mocy i do żadnego z nich nie można mieć żadnych pretensji.