Niezłe jaja po święceniu. Beka z Ekstraklasy #1

Sporo piszemy o angielskiej, włoskiej czy hiszpańskiej piłce. Zapominamy przy tym o naszej jedynej, niepowtarzalnej Ekstraklasie. Kibicom, którym brakuje treści o polskiej piłce, wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom. Przed Wami nowy cykl, w którym staramy się zrozumieć poczynania polskich zespołów.

Teoretycznie, przeszliśmy do ciekawszej części tego sezonu. Nastąpił bowiem podział grup na mistrzowską oraz spadkową. Terminarz uraczył nas najpierw spotkaniami grupy mistrzowskiej, które miały miejsce 20 kwietnia.

Walka „lepszych”

Mistrzostwo kraju? Ale na co to komu? Komu to potrzebne. Lechia Gdańsk od kilku tygodni zmaga się z ogromnym ciężarem jakim jest tytuł pretendenta do triumfu w Ekstraklasie. Jak widać to brzemię nie jest łatwe. Gdański klub udowodnił to już w Krakowie, przegrywając z Cracovią 2-4, mimo że, Lechiści wygrywali do 35. minuty 1-0. No dobra, był to mecz wyjazdowy z niełatwym rywalem, dlatego taką porażkę można wytłumaczyć.

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

Mecz z Piastem zakończył się dla Lechii źle, by nie powiedzieć katastrofalnie. Zwycięstwo gliwickiej ekipy 2-0 i pierwsza porażka Biało-Zielonych na własnym stadionie w tym sezonie. No cóż, być może brak pozycji lidera pomoże Lechii w osiąganiu lepszych wyników.

Niezłe jaja po święceniu

W Białymstoku spotkały się dwie drużyny, które w Nowy Rok weszły 2 na 10. Ogromnej tragedii nie ma, ale wyniki pozostawiają wiele do życzenia. W szczególności, jeżeli mówimy o poznańskiej drużynie. Projekt pt. „Nawałka” poległ, wizji nie ma, wyników również.

Przed rywalizacją, na Stadionie Miejskim w Białymstoku nastąpiło uroczyste święcenie pokarmów. Było to niewątpliwe preludium do tego, co działo się na boisku na Podlasiu.

Faworytem meczu była Jagiellonia. Atut własnego boiska w Ekstraklasie to poważny argument. Oczywiście, do 42. minuty spotkania, ta teza w ogóle nie miała odzwierciedlenia z rzeczywistością. Lech Poznań sensacyjnie wygrywał 2-0 na wyjeździe. Jaga postanowiła się jednak ogarnąć, doprowadzając nie tylko do remisu, ale nawet wychodząc na prowadzenie w 64. minucie.

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

Spodziewane zwycięstwo Jagiellonii na własnym boisku? Nic z tych rzeczy. Zhamaletdinov strzelił gola w 77. minucie, ustalając wynik spotkania na 3-3. Tym samym Jaga zaczyna tracić już osiem punktów do trzeciego Piasta. Jest to dość istotna kwestia, gdyż trzecia lokata gwarantuje grę w kwalifikacjach Ligi Europy. Z drugiej jednak strony, kolejne wstydliwe porażki z „orientalnym” zespołem nie są chyba pożądane, więc może i lepiej, że ta gra w europejskich pucharach może przejść koło nosa? Oczywiście, mamy na uwadze finał Pucharu Polski, w którym Jaga wystąpi. Na razie skupmy się jednak na ligowych zmaganiach.

W Warszawie bez zmian, kontrowersyjna codzienność

Na wieczorny meczyk Legii wszyscy kibice czekali z niecierpliwością. Wynik z Gdańska znany, dlatego Legioniści podchodzili dodatkowo zmotywowani do spotkania z podopiecznymi Probierza. Rywal nie był łatwy, dlatego nikt za bardzo z miejsca nie przypisywał trzech oczek Legii, w szczególności, że mówimy tutaj o Ekstraklasie.

Oczywiście jak to w meczach warszawskiej drużyny bywa, nie mogło obejść się bez kontrowersji. O ile bezmyślny faul Michała Helika w takim momencie spotkania był raczej bezdyskusyjny. Spore wątpliwości wzbudziła inna akcja. Przed tym jak Cornel Rapa zagrał ręką, według wielu osób rumuński obrońca był faulowany. Sytuacja sporna, dlatego w wielkich opiniotwórców nie będziemy się bawić i pozostawiamy Wam całą sytuację do własnej interpretacji.

Zapewne i tak o całej sprawie nikt za miesiąc pamiętać nie będzie, a cała rywalizacja zamknie się na rzucie karnym wykorzystanym przez Carlitosa w 95. minucie spotkania.

Powoli tradycją staje się pewien schemat. Śmiechy i szydera z Legii, która na początku sezonu łapie kryzys lub notuje słabsze wyniki, a koniec końców i tak mistrzostwo Ekstraklasy pozostaje w Warszawie. Tak to z naszą polską piłką jest.

Nawet Peszkin nie pomógł

Niezłą bekę mieli kibice, gdy zobaczyli transfer Sławomira Peszki do Wisły Kraków. Prawdą jest, że wielokrotny reprezentant Polski nieco zamyka usta wszystkim hejterom. Biała Gwiazda cierpi z powodu braku Kuby Błaszczykowskiego i jest to widoczne. Nie zapowiada się, by w krakowskiej ekipy wyrósł na tę chwilę prawdziwy lider. Tym bardziej warto docenić występ Peszki i w tym stwierdzeniu nie ma żadnej szydery.

Problem w tym, że nawet dwa gole Sławomira nie pomogły Wiśle w zdobyciu chociażby punktu. Drużynie z Płocka pomógł za to Łukasz Burliga, który wykonał bardzo niebezpieczny faul, za co zobaczył czerwoną kartkę. Po utracie zawodnika, Biała Gwiazda straciła jeszcze dwa gole, przegrywając tym samym mecz 2-3. Wcześniej gola kontaktowego tuż przed przerwą strzelił Szwoch.

Ksiądz na ośle lepszy od piłki

Swojej sytuacji w lidze nie poprawił Śląsk Wrocław. Wojskowi przegrali trzeci mecz z rzędu. Co gorsza, zespół z Dolnego Śląska ostatnią bramkę strzelił 30 marca w starciu z Arką. Tym samym, klub od ponad 360 minut nie zaznał smaku zdobytego gola.

Idealnym obrazem gry Śląska jest fakt, iż największym wydarzeniem z tego regionu w ostatnim czasie jest wjazd księdza do kościoła na ośle z okazji Niedzieli Palmowej. Nikt tutaj o piłce nawet nie pamięta.

Na całe szczęście, Ekstraklasa nie pozwoli o sobie zapomnieć. Już we wtorek o godzinie 18.00 rusza kolejna kolejka. Piast podejmie u siebie Zagłębie.

Odbierz darmowy zakład 20 zł