Nigeria, która była współautorem jednego z najnudniejszych spotkań w pierwszej rundzie turnieju, czy Bośnia i Hercegowina, która pokazała się z dobrej strony przeciwko faworyzowanej Argentynie? Dziś mieliśmy dostać odpowiedź na pytanie, kto oprócz Albicelestes awansuje do kolejnej fazy Mundialu. W teorii zatem, szykowaliśmy się do meczu na noże, o życie i honor. Dlaczego tylko w teorii? Ponieważ mieliśmy w pamięci inne spotkania rozgrywane w Brazylii o północy naszego czasu, które do końca oglądali tylko najwytrwalsi, odporni na sen i znudzenie.
W studiu TVP najgorszy możliwy skład, czyli trio: Kurzajewski – Gmoch – Szczepek. Jednak wśród sztucznego i nudnego bełkotu, padł jeden fajny dialog:
– Czy reprezentacja Polski miałaby szanse wygrać z kimś na Mundialu?
– Może z Iranem… nie, nawet nie.
Baliśmy się kunktatorstwa, tymczasem mecz zaczął się naprawdę dobrze. Nigeria przejęła lekką inicjatywę, próbowała atakować, jednak brakowało stuprocentowych sytuacji. W odpowiedzi Bośniacy wyprowadzili kontrę, po której gola zdobył Dżeko… A właściwie zdobyłby, gdyby nie arbiter liniowy, który dopatrzył się spalonego. Kolejny błąd sędziowskich na tych Mistrzostwach i tak jak chwalimy Mundial za piękne mecze i mnóstwo goli, tak cały czas łyżką dziegciu pozostają te cholerne błędy.
Chwilę po nieuznanym golu Dżeko, Emenike wszedł po prawej stronie w pole karne, ograł z dziecinną łatwością Spahicia i dograł do Odemwingie, a ten wyprowadził Nigerię na prowadzenie. Od tej pory podopieczni Keshiego atakowali głównie lewą stroną Bośniaków, widząc ich słabość w tym elemencie. Z kolei akcję Bośniaków ograniczały się głównie do podań w kierunku gwiazdy Manchesteru City, która zdaniem Jacka Gmocha „przysypiała na boisku”. Wynik do końca połowy nie uległ już zmianie.
W przerwie jak zawsze, „rozgorzała” dyskusja w studiu TVP.
Kurzajewski: Susić powiedział, że Dżeko jest bośniackim Messim
Szczepek: Kto tak powiedział?
Gmoch: Ktoś tam, nie ważne…
Podopieczni Susicia (trenera Bośni – tu wyjaśnienie, gdyby Jacek Gmoch nas czytał) rozpoczęli drugą połowę bez pomysłu, czyli dalej głównym założeniem były piłki w kierunku Dżeko. Natomiast Nigeria grała mądrze, próbowała utrzymywać się przy piłce, kontratakując od czasu do czasu. Im dłużej trwał mecz, tym coraz bardziej mieliśmy dość… pierdolenia Strelaua, który przy każdej akcji „podpowiadał” zawodnikom obu drużyn, co kto ma zrobić, co zrobili źle itd.
O ile pierwsza połowa była prowadzona w szybkim tempie, tak w drugiej z minuty na minutę pojawiało się coraz więcej odruchów… ziewania. Mieliśmy dużo niedokładności, nieudanych dryblingów i do tego ten Strejlau, który robił wszystko, żebyśmy tylko wyłączyli TV. Bośnia żegna się z Mundialem, zostanie jej jeszcze jeden, dobrze znany wszystkim Polakom, mecz o honor z walczącym o awans Iranem. Ibisević i koledzy mogą narzekać trochę na pecha: w pierwszym meczu gol samobójczy, teraz nieuznane, prawidłowo zdobyte trafienie i na koniec, w doliczonym czasie gry, słupek Dżeko Niemniej jednak, w meczu z Nigerią nie byli zespołem lepszym, a pamiętajmy, komu sprzyja szczęście w takim wypadku…
Na koniec jeszcze trochę wspomnień. Zawsze, gdy oglądamy mecz Nigerii, przypomina nam się zespół Super Orłów z 1996r. Mnóstwo gwiazd, wśród nich: Taribo West, Babangida, Kanu, Babayaro, Lawal, Ikpeba, Oliseh czy Jay Jay Okocha. Z tymi zawodnikami wiąże się nasze pytanie do typera mundialowego. Który piłkarz nigeryjski był określany mianem Afrykańskiego Maradony? Odpowiedzi zamieszczajcie w komentarzach pod tym tekstem.