Nowa liga, nowy klub, ale czy wróci stary Remy?

Remy opuścił Chelsea w poszukiwaniu regularnej gry (Zdjęcie: SkySports.com)

Loic Remy po kilku latach tułaczki na wypożyczeniach, znalazł sobie na dobre nowego pracodawcę. Francuz pomimo bojowego nastawienia Costy był zbędnym ogniwem w Chelsea i Conte nie widział dla niego miejsca w zespole. Remy trafił do piłkarskiego raju, który jednak bardzo szybko może przerodzić się w koszmar. Mowa tutaj o Las Palmas, gdzie bardzo często solidni piłkarze skupiają się na wszystkim, tylko nie na graniu w piłkę.

Przenieśmy się do sezonu 2009/2010 na konferencję prasową Roya Hodgsona. Ówczesny trener Liverpool został zapytany o zainteresowanie klubu Loiciem Remy. Angielski szkoleniowiec prawdopodobnie nie spodziewał się, że udzialając odpowiedzi na teoretycznie błahe pytanie, może narazić się tak ogromnej grupie kibiców. Hodgson stwierdził, że nie zna piłkarza o nazwisku Remy, lecz skoro jest łączony z Liverpoolem, musi być solidnym graczem. Obserwatorzy byli w szoku. Już wtedy Remy był jednym z najbardziej pasjonujących zawodników na rynku, który zdobył 14 ligowych bramek w barwach Nicei. Owa konferencja była początkiem końca Hodgsona, lecz dopiero startem dobrze zapowiadającej się kariery Remy’ego.

Po dobrym sezonie w Nicei przyszła pora na transfer do Marsylii. Francuski napastnik pokierował swoją karierą mądrze, nie szukając od razu transferu poza Ligue 1, lecz szlifując swój talent w czołowym klubie ligi. W 111 występach dla Marsylii Remy zdobył 42 bramki, do których dorzucił 13 asyst. Wynik ten byłby znacznie lepszy, gdyby nie kontuzje, wpływające negatywnie na regularność formy francuskiego napastnika.

W połowie sezonu 2012/2013 Remy trafił do QPR. Angielski klub bił się o utrzymanie w lidze i Remy miał być kluczem, do pozostania w Premier League. Jego dobra forma nie wystarczyła. Choć zdobył 6 bramek w 16 występach, QPR spadło do Championship. Francuz nie chciał występować na drugim poziomie rozgrywkowym i po sezonie trafił na wypożyczenie do Newcastle.

Tam również spędził jeden sezon, podczas którego dał się zapamiętać z bardzo dobrej strony. 27 spotkań okraszonych 14 golami i 3 asystami. Premier League pasowała Remy’emu jak ulał. Zaczęły to dostrzegać czołowe kluby angielskie…

Najpierw przyszła oferta z Liverpoolu, która została zaakceptowana. Piłkarz wybrał już nawet numer na koszulce, ale lekarze klubu z Anfield dopatrzyli się problemów zdrowotnych u Francuza i ten nie zdał testów medycznych. Było to wyjątkowo nietypowe zdarzenie, bowiem kilka tygodni później Remy trafił do Chelsea, a jej sztab nie dostrzegł podobnych problemów – które jak się okazało po czasie – miały dotyczyć serca.

Okres w Chelsea – choć okraszony tytułami – nie był szczególnie udany. Na dobrą sprawę Remy nigdy nie dostał pełnego zaufania od trenerów „The Blues” i zawsze był napastnikiem rezerwowym. Pomimo tego, w 47 występach zdobył 12 bramek, lecz odszedł na wypożyczenie w poszukiwaniu regularnej gry.

Sezon 2016/2017 był prawdopodobnie najgorszym w karierze Francuza. Z powodu poważnej kontuzji w barwach Crystal Palace spędził na murawie zaledwie 283 minuty, podczas których prezentował się znacznie poniżej oczekiwań. Remy wrócił do Chelsea, w której również był niechciany.

Remy i jego kariera znaleźli się na zakręcie. Francuz został odrzucony przez jego dwa byłe kluby i musiał szukać nowego pracodawcy. Choć jego talent i nos do zdobywania bramek jest niepodważalny, to kontuzje są jego ogromnym problemem. Remy trafia do Las Palmas, by ponownie ożywić swoją karierę. Jeśli mu się uda – pomimo 30 lat na karku – usłyszymy jeszcze o nim w poważnej piłce.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy