Obecna forma, a zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Kto ma największe szanse na triumf?

Losowanie fazy pucharowej Ligi Mistrzów odbywa się kilka miesięcy wcześniej, nim zacznie się rywalizacja. Wówczas tak naprawdę trudno określić faworyta w danej parze. Podobnie jest z wytypowanie zwycięzcy całych rozgrywek. Forma w styczniu, czy lutym może być zupełnie inna, niż w kwietniu i maju, gdy odbędą się najważniejsze spotkania. Gdyby jednak teraz dochodziło do najważniejszych rozstrzygnięć, faworytów do wygrania najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie byłoby kilku. I my właśnie przygotowaliśmy dla was takie zestawienie. 

Zanim zaczniemy dyskutować nad największymi faworytami do zwycięstwa, przypomnijmy sobie pary 1/8 finału Ligi Mistrzów, które w tym sezonie są wyjątkowo ciekawe.

Borussia Dortmund – PSG
Real Madryt – Manchester City
Atalanta Bergamo – Valencia CF
Atletico Madryt – Liverpool FC
Chelsea FC – Bayern Monachium
Olympique Lyon – Juventus FC
Tottenham – RB Lipsk
FC Barcelona – SSC Napoli

Pierwsze spotkania tej fazy rozgrywek zaplanowane zostały na 18-19 oraz 25-26 lutego. Rewanże odbędą się 10-11 oraz 17-18 marca. Losowanie ćwierćfinałów oraz półfinałów zaplanowano na 20 marca.

***

No dobra, jeśli formalności mamy już za sobą, zaczynamy wyliczankę:

1. Liverpool

Bez niespodzianki… Zdecydowanym faworytem do zwycięstwa w całym turnieju jest drużyna Jurgena Kloppa, która w tym sezonie przechodzi samą siebie. Na 21 spotkań w Premier League Liverpool nie dość, że nie przegrał żadnego spotkania, to tylko jedno zremisował. Aż dwadzieścia zwycięstw i tylko jeden remis sprawiły, że jedynie katastrofa może odebrać „The Reds” upragnione mistrzostwo Anglii. Jak wiadomo jednak, dobra postawa w lidze, wcale nie musi być gwarantem sukcesu na europejskich boiskach. W poprzednich sezonach dobitnie przekonał się o tym Manchester City, który pomimo wielkiej formy przez cały sezon, nie zagrał nawet w finale rozgrywek. Czy podopiecznym niemieckiego szkoleniowca grozi podobna historia? Jeśli weźmiemy pod uwagę formę Liverpoolu… Niekoniecznie. Tym bardziej, że angielska drużyna – mówiąc językiem NBA – zaczyna „tankować”, czyli oszczędzać się w niektórych spotkaniach. Nadal wygrywa, ale stara się robić to najmniejszym nakładem sił.

Z drugiej jednak strony Liverpool pomimo fenomenalnej gry miał problem, by awansować do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Przypomnijmy, że o awans musiał walczyć do ostatniej kolejki. Tam co prawda spokojnie pokonał Salzburg i zameldował się w 1/8  finału, ale tego strachu mimo wszystko i tak było za dużo. I to powinna być najlepsza przestroga dla „The Reds” – możesz grać futbol kosmiczny, ale najmniejsze zawahanie formy w Lidze Mistrzów, może kosztować bardzo dużo. Tym bardziej w fazie pucharowej, gdzie o wszystkim będą decydowały tylko dwa mecze. Jeśli jednak Liverpool będzie rozważny i skupiony na każdym spotkaniu, bardzo trudno będzie wyrzucić go za burtę w tych elitarnych rozgrywkach. Wydaje się więc, że wiele zależy teraz od Kloppa, który będzie musiał odpowiednio zmotywować swoich piłkarzy, by ci nie pomyśleli, że zwycięstwo w LM przyjdzie im tak łatwo, jak niemal pewny już triumf w Premier League.

2. Manchester City

Kilka wpadek w pierwszej fazie sezonu właściwie wykluczyło już Manchester City z walki o obronę mistrzowskiego tytułu. W ostatnim czasie forma Obywateli jednak zwyżkuje, czego potwierdzeniem jest wyjazdowe zwycięstwo z Aston Villą (6:1 – przyp.red). Wydaje się, że piłkarze Guardioli znowu odzyskali radość z gry i przede wszystkim świeżość. W lidze tak naprawdę nie mają już o co grać, bo raczej z uplasowaniem się na drugiej pozycji problemu mieć nie powinni. Pozostanie więc walka w krajowych pucharach i Lidze Mistrzów. W poprzedniej edycji tego komfortu Obywatele nie mieli, ponieważ do samego końca walczyli z Liverpoolem o mistrzostwo Anglii. Przełożyło się to na zmęczenie i brak koncentracji w starciu z Tottenhamem w ćwierćfinale rozgrywek.

Co więcej sam Guardiola i zawodnicy wiedzą, że ten sezon można uratować tylko poprzez wygranie Ligi Mistrzów. Ba, wydaje się, ze dla szejków zarządzających klubem i kibiców ten tytuł byłby znacznie cenniejszy, niż kolejne mistrzostwo Anglii. Owszem, kataloński szkoleniowiec wyżej ceni sobie rozgrywki krajowe od europejskich pucharów, ale to właśnie zwycięstwo w Lidze Mistrzów jest największym marzeniem władz klubu i kibiców.

3. FC Barcelona

Wydaje się, że po zwolnieniu Ernesto Valverde FC Barcelona będzie miała większe szanse na triumf w Lidze Mistrzów, niż z Hiszpanem na ławce trenerskiej. Były już trener katalońskiego klubu nie tyle co nie miał szczęścia w europejskich pucharach, a najzwyczajniej w świecie nie potrafił przyklepać właściwie wygranych już „dwumeczów”. Dwa lata temu Barcelona skompromitowała się w rewanżu z Romą, a w poprzedniej edycji uległa w starciu z Liverpoolem, pomimo tego, że wygrała pierwszy mecz aż trzema bramkami.

Co zawiodło? W dwumeczu z Romą z całą pewnością zabrakło koncentracji piłkarzy. Duma Katalonii zlekceważyła przeciwnika, co ten bez skrupułów wykorzystał. Potyczka z Liverpoolem to już inna para kaloszy, ponieważ trudno uwierzyć w to, że Leo Messi i spółka zlekceważyli drużynę Jurgena Kloppa. W tym przypadku Barcelona po prostu nie wiedziała, jak rozegrać mecz na Anfield. Nie miała żadnego pomysłu na grę, co ostatecznie skończyło się kompromitacją.

Oczywiście trudno powiedzieć, czy Quique Setien będzie potrafił rozgrywać mecze z wielkimi drużynami, gdyż tak naprawdę w takich starciach nie ma żadnego doświadczenia. Gorzej jednak być nie powinno, bo akurat w tym aspekcie Valverde nie radził sobie kompletnie. Jasne, ciułanie punktów w lidze i konsekwencja, przyniosły Barcelonie dwa mistrzostwa Hiszpanii, ale w Lidze Mistrzów potrzeba czegoś ekstra, co akurat Setien może Blaugranie dać.

4. Real Madryt 

Co tutaj dużo mówić… Powrót Zinedine’a Zidane’a na Santiago Bernabeu oznacza, że Królewskich ponownie trzeba poważnie traktować w kontekście zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Co prawda Francuz nie wrócił z magiczną różdżką, za której pomocą od razu zmienił grę Realu Madryt, ale stopniowo wszystko zmierza ku dobremu. I należy przy tym pamiętać, że wielokrotny mistrz Hiszpanii potrafił już wygrać Ligę Mistrzów, nie grając wielkiego futbolu.

Kto jak kto, ale Zizou jest specjalistą od tych rozgrywek, o czym świadczą trzy zwycięstwa Realu z rzędu, czego nie dokonał nikt wcześniej. Ba, do tej pory – poza Los Blancos – nikt nie zdołał nawet obronić tego tytułu. A próbowała przecież w ostatniej dekadzie choćby Barcelona Guardioli, która uznawana jest przez ekspertów za najlepszą drużynę w historii futbolu.

5. PSG

Chyba największa niespodzianka w naszym zestawieniu, ponieważ zapewne wiele osób uważa, że większe szanse na zwycięstwo mają Juventus, czy nawet Bayern. Nam wydaje się jednak, że paryżanie wreszcie mogą się przełamać i zajść naprawdę daleko, a nawet wygrać.

Przede wszystkim francuski klub wreszcie zaczął grać bardziej dojrzały futbol, a sytuacja z Neymarem wydaje się naprostowana. Mówi się już nawet o przedłużeniu kontraktu przez Brazylijczyka. Atmosfera w szatni z całą pewnością jest lepsza niż na początku sezonu, a to bardzo ważna kwestia w PSG. Jeśli żaden z czołowych zawodników nie dozna poważnej kontuzji, to kto wie, czy mistrz Francji wreszcie nie pokaże się z bardzo dobrej strony w Europie.