Obsesja „Barcy” na punkcie Santiago Bernabeu

final3685_10_14.v1432224725

To już tradycja. Gdy piłkarze FC Barcelona zdołają awansować do finału Copa del Rey, działacze tego klubu od razu rozpoczynają walkę o możliwość rozegrania meczu na Santiago Bernabeu. W tym roku nie poczekano nawet na wyłonienie przeciwnika. Triumfowanie na terenie największego rywala musi być wyjątkowo przyjemne, ale Real Madryt konsekwentnie odmawia.

Udało się! Podopieczni Luis Enrique wygrali emocjonujący dwumecz z Atletico. Czwarty rok z rzędu Barcelona melduje się w finale Pucharu Króla i kolejny raz pragnie wznieść trofeum pod madryckim niebem. W Hiszpanii nie ma jednego stadionu przeznaczonego do rozgrywania tego typu spotkań. W Polsce finał gramy na Narodowym, a w Anglii na Wembley. Na Półwyspie Iberyjskim takiego zwyczaju nie ma i co roku prowadzi to do zamieszania z wyborem odpowiedniego obiektu.

Wiadomo, że Barcelona jest w tym finale faworytem i nie wykażemy się zbytnim szaleństwem, obstawiając jej zwycięstwo. W Katalonii są podobnego zdania i zdają sobie sprawę, jak przyjemne musiałoby być świętowanie na terenie największego rywala. Jak bardzo cierpieliby na tym kibice Realu Madryt… W związku z tym „Królewscy” nawet nie wyobrażają sobie, żeby do takiej ewentualności doprowadzić. Co roku Florentino Perez przedstawia więc kolejną wymówkę, byle tylko trzymać Messiego i spółkę daleko od swojej świątyni. Wydawało się, że w tym roku problemu uda się uniknąć, bo finalistów na „odchodzące na emeryturę” Vincente Calderon zaprosił prezes Ateltico – Enrique Cerezo. Barcelony taki pomysł nie zadowalał i postanowiła poczekać, aż do grona finalistów dołączy Celta, by razem forsować kandydaturę obiektu z Concha Espina. Plany jednym i drugim pokrzyżowało Alaves, którego prezes po awansie opowiedział się za baskijskim San Mames. Federacja popiera wniosek Atletico i dziś wydaje się to najbardziej prawdopodobny scenariusz.

W tym roku Real Madryt jako wymówkę wykorzystał planowany remont stadionu. Prace na obiekcie mają rozpocząć się już kolejnego dnia po ostatnim gwizdku sędziego w meczu 38. kolejki La Liga. Podobnie było z resztą w 2012 roku, gdy o trofeum Barcelona walczyła z Athleticiem Bilbao. Działacze obu klubów wizytowali w Madrycie i powtarzali, że dla nich jedyną opcją jest Santiago Bernabeu. Perez po raz kolejny się nie ugiął i poinformowało o koniecznej renowacji stadionowych toalet. Kibice z Katalonii połknęli haczyk i zaczęli z tej wymówki drwić. Nie wiedzieli, że jest ona tak naprawdę pstryczkiem w nos i nawiązuje do wydarzeń z 1997 roku, kiedy to „Barca” po raz ostatni mogła skorzystać ze stadionu Realu pod nieobecność gospodarzy.

Ca8k0_TWIAAd1D7

„Królewscy” nauczeni doświadczeniem i podobnymi odmowami ze strony Barcelony nie godzą się na udostępnianie swojego obiektu. Ta stara jak świat przepychanka nie będzie miała końca, dopóki władze hiszpańskiego futbolu nie wyznaczą odgórnie jednego stadionu, który będzie zobligowany do organizacji finałowych meczów. I Real, i „Barca” w finałach grają często, więc kolejny rozdział tej historii jest kwestią czasu. Prawdopodobnie roku.

Komentarze

komentarzy