Komplet kibiców zgromadzonych na Estadio Castelao oczekiwał wielkiego spotkania. Zarówno defensywy obydwu drużyn, jak i turecki sędzia (świetne zawody Pana Cuneyta Cukira) sprostali zadaniu i doczekaliśmy się świetnego widowiska z Ochoą w roli głównej!
Po kontrowersyjnym zwycięstwie nad Chorwacją, gospodarze turnieju przystąpili do wtorkowego pojedynku z zamiarem udowodnienia całemu piłkarskiemu światku, że nawet bez pomocy sędziego są w stanie sięgnąć po komplet punktów. Piłkarze z Meksyku mogli natomiast mecz zacząć na luzie. Kluczem do ich awansu będzie ostatnie grupowe spotkanie, w którym zmierzą się z Chorwacją.
W składzie „Canarinhos” zaszła tylko jedna zmiana. Narzekającego na drobny uraz Hulka zastąpił piłkarz londyńskiej Chelsea, Ramires. Luis Felipe Scolari postanowił dać kolejną szansę dla Marcelo i Daniego Alvesa. Obaj boczni defensorzy nie mogą zaliczyć pojedynku z Chorwacją do udanych.
Początek spotkania to niemal kopia meczu Brazylia vs Chorwacja. Różnica polegała jedynie na tym, że Marcelo tym razem nie zbliżał się w bliskie okolice własnej bramki. Meksykanie skupili się na bezpardonowym zatrzymywaniu rywali w środkowej strefie boiska. Sami sporadycznie odważniej wychodzili na połowę przeciwnika. Miguel Herrera musiał im przed pierwszym gwizdkiem wpoić zasadę „najważniejsze to nie stracić”. Szkoleniowiec drużyny z Ameryki Północnej długo musiał ze swoimi podopiecznymi ćwiczyć zakładanie pułapek ofsajdowych. Zazwyczaj będący w cieniu Fred, tym razem często znajdował się w centrum uwagi i to nie za sprawą pięknych strzałów, czy też z powodu swojej gry aktorskiej. Środkowy napastnik „Canarinhos” co chwila był łapany na spalonego i z każdą kolejną akcją na jego twarzy widać było co raz to większa irytację.
Znani z wybuchowego temperamentu koneserzy tequili po 25. minutach odważniej zaatakowali i przez chwilę poważnie zagrozili bramce Julio Cesara. Blisko zdobycia gola był Hector Herrera, który posłał prawdziwą bombę zza pola karnego. Golkiper „Canarinhos” końcówkami palców zdołał jednak przenieść futbolówkę nad poprzeczką. Odsłonięcie piłkarzy Meksyku było sygnałem dla Neymara. Gwiazda gospodarzy rozpoczął szybką kontrę i był blisko strzelenia swojej trzeciej bramki w tych mistrzostwach. Po dośrodkowaniu Daniego Alvesa zrobił co do niego należy i świetnie uderzył głową w kierunku krótszego słupka. Na posterunku był jednak Ochoa, który uchronił swój zespół przed stratą gola.
Mimo, że do końca pierwszej połowy licznie zgromadzeni na trybunach i przed telewizorami kibice bram nie uświadczyli, to nie można powiedzieć, że było to nudne 45 minut. Warto wspomnieć o niecelnym strzale Marcelo (tym razem w kierunku bramki przeciwników), uderzeniu Freda wprost w bramkarza po wrzutce z rzutu rożnego, czy też niemiłosiernie ogrywanym Alvesie, który przyczynił się do kilku dogodnych sytuacji Meksyku (w tym do groźnego uderzenia Jose Juana Vazqueza tuż obok słupka bramki Cesara). Najgroźniejszą sytuację w 44. minucie mieli gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Thiago Silva klatką piersiową odegrał piłkę do pozostawionych bez opieki partnerów z zespołu. Jednak dobre wyjście z bramki Guillermo Ochoi naprawiło pierwszą źle zastawioną pułapkę ofsajdową defensywy Meksyku.
Kto wszedł lepiej w drugą część spotkania? W końcu z dobrej strony pokazał się Dani Alves, który fenomenalnym podaniem wypuścił wprowadzonego po przerwie Bernarda. Filigranowy skrzydłowy wpadł w pole karne rywali i mocno zacentrował w kierunku nabiegającego Neymara. Gwiazdora Barcelony uprzedził jednak ofiarnie interweniujący Rodriguez. Po tej akcji sportową złość zademonstrowali podopieczni Herrery. Julio Cesar kilka razy musiał latać od jednego do drugiego słupka. Jednak wszystkie mocne uderzenia meksykańskich zawodników nie zmierzały w światło bramki. W odpowiedzi na strzał z rzutu wolnego zdecydował się „pierwszy do wszystkiego”. Uderzenie Neymara nieznacznie minęło krótszy słupek i Ochoa mógł odetchnąć z ulgą. Meksykański golkiper miał swój dzień i w kolejnej akcji popisał się fantastyczną interwencją przy strzale najskuteczniejszego brazylijskiego piłkarza, Chwilę później dwukrotnie przy okazji rzutów rożnych wykonywanych przez rywali, pewnymi interwencjami odsunął zagrożenie od swojej bramki.
Zdesperowany Scolari postanowił nawet posłać w bój Jo. Napastnik Atletico Mineiro w 75. minucie mógł zostać bohaterem „Canarinhos”. Wypuszczony idealnym prostopadłym podaniem w polu karnym uderzył jednak z ostrego kąta niecelnie. Defensywa Meksyku rzadko dopuszczała przeciwników do tak dogodnych sytuacji. Nawet w przypadku nielicznych błędów defensorów na wysokości zadania stawał niemal bezbłędny Ochoa. W 86. minucie Thiago Silva powinien wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Neymar dorzucił futbolówkę z rzutu wolnego w pole karne do niepilnowanego defensora PSG. Silva mógł zapytać golkipera rywali, w które „okienko” ma posłać piłkę… zamiast tego uderzył wprost w niego.
Meksyk przez całe spotkanie stawiał ciężkie warunki faworyzowanym przeciwnikom. Podopieczni Herrery przez długie fragmenty zachowywali się jak bokser, który nie wierzy w zwycięstwo na punkty i szuka na siłę decydującego nokautującego sierpowego. Wiele groźnych uderzeń oddanych na bramkę Julio Cesara lądowało jednak na trybunach. Minimalnie lepsza precyzja zapewniłaby trzy punkty piłkarzom z Ameryki Północnej.
Brazylia zawiodła. Słabsze spotkanie rozegrał Oscar. Kilka razy szczęścia zabrakło Neymarowi. Zobaczyliśmy żywy, szybki mecz, po którym mamy jednak prawo czuć niedosyt. Decydujące spotkania grupy A do ostatnich minut trzymać będą kibiców w niepewności. Dużo także zależeć będzie od jutrzejszego pojedynku Chorwacji z Kamerunem.
Na koniec warto podkreślić fantastyczną postawę sędziego. Turecki arbiter nie dał się nabrać nurkującemu w polu karnym Marcelo (mógł mu dać żółtą kartkę, ale chyba nie chciał dobijać pechowego zawodnika Realu Madryt) i może uczyć „gwizdania” kilku mniej zdolnych kolegów.
/Mateusz Rynans/