Zaledwie kilka dni po potwierdzeniu dość zaskakującego transferu Fabio Boriniego, Milan pozyskał kolejnego atakującego. Do imponującego już składu nowych graczy dołączył Hakan Calhanoglu, kojarzony głównie ze skutecznym wykonywaniem stałych fragmentów gry. Choć Turek, podobnie jak całe Leverkusen, nie zaliczy poprzedniego sezonu do szczególnie udanych, to jego transfer z pewnością ucieszy wielu sympatyków Milanu.
Calhanoglu swoją karierę w Bundeslidze na dobre rozpoczął jeszcze w Hamburgu. Już tam pokazywał się z niezłej strony, a jego wizja gry oraz kluczowe podania skłoniły Leverkusen, by dać mu szansę w większym klubie. Bayer był tylko chwilowym przystankiem w większej karierze Turka. Grywał on jako ofensywny pomocnik, niekiedy nieco głębiej, a jeszcze innym razem bliżej bocznej strefy boiska. Niezależnie, gdzie grywał – zawsze imponował kontrolą piłki i inklinacją do gry kombinacyjnej.
W 111 występach w Bundeslidze Calhanoglu zdobył 28 bramek i dorzucił do tego 22 asysty. Równie dobrze prezentował się w Lidze Mistrzów, w której w 20 spotkaniach trafiał do siatki pięć razy, dodatkowo dziewięciokrotnie zaliczając ostatnie podanie. Teraz przed Turkiem nowe, prawdopodobnie dużo trudniejsze, wyzwanie. Musi szybko zaadaptować się do nowego miasta, nowych kolegów i przede wszystkim – nowej ligi. Teoretycznie nie powinien mieć problemów z przystosowaniem się do dużo wolniejszej Serie A, w której zespoły często bronią się bardzo głęboko. Pamiętając jednak o wielu nietrafionych transferach Milanu w ostatnim czasie, powinniśmy poczekać choćby do pierwszego spotkania Turka w koszulce „Rossonerich”.
Transfer Calhanoglu jest kolejnym dowodem świadomej aktywności Milanu na rynku transferowym. Drużyna z Mediolanu ma pieniądze i działa bardzo szybko, dając swojemu trenerowi jak najwięcej czasu na wkomponowanie do drużyny wielu nowych graczy. Jeśli Milan autentycznie stworzy kolektyw, a nie zbiór pojedynczych indywidualności, z powodzeniem powinien walczyć o miejsce gwarantujące udział w Lidze Mistrzów.
Zmiany przeprowadzane w Milanie do bólu przypominają początkowe zmiany w Juventusie za czasów Conte. Choć u wielu sympatyków klubu z Mediolanu takie porównanie nie wywoła uśmiechu na twarzy, to jeśli efekt owych zmian będzie podobny, z pewnością temat upadku Milanu będzie można włożyć między bajki.