Ojciec Aleksandra Buksy komentuje ostatnie wydarzenia: Chciałbym, aby kibice Wisły przejrzeli na oczy

Ogromne zamieszanie wzbudziła sytuacja kontraktowa Aleksandra Buksy. Młody gracz Wisły Kraków miał przedłużyć kontrakt do 2023 roku. Napastnik nie złożył jednak podpisu pod umową, więc władze krakowskiej zespołu otwarcie sugerowały, iż zawodnik nie dotrzymał słowa. Inne światło na tę sprawę rzuca ojciec piłkarza – Adam Buksa.

Na łamach serwisu meczyki.pl, Adam Buksa dość obszernie wypowiedział się na temat zaistniałej sytuacji, przedstawiając m.in. kulisy spotkania, na którym Aleksander Buksa miał podpisać kontrakt. Według ojca piłkarza, rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej niż przedstawiała to Wisła Kraków:

W piątek mój syn został poproszony do biura zarządu Wisły Kraków w celu podpisania umowy, której nigdy nie widział na oczy. Umowy, której nigdy sam nie negocjował i która nigdy nie była parafowana przez niego, mnie czy jego agenta. Władze Wisły dały mu znać dwa dni wcześniej, że chciałyby się z nim spotkać i porozmawiać. Natomiast nie raczyły nawet zaznaczyć, co będzie przedmiotem tej rozmowy. Ukrywały to.

Kilka dni wcześniej wysłały jakiś projekt umowy Piniemu Zahaviemu. On nigdy nie został zaakceptowany. Następnie, już w piątek, postawiły mojego syna przed faktem dokonanym. Miał podpisywać dokument, być może ten wysłany Zahaviemu, bez obecności doradców. Niejako pod przymusem i presją, bez żadnej konsultacji ze swoim menedżerem czy mną. Członek zarządu, Maciej Bałaziński, chciał wprowadzić syna w błąd, że umowa jest ustalona z panem Zahavim, co zdziwiło Olka, bo nigdy nie słyszał, aby tak faktycznie było. Pan Bałaziński zadzwonił w trakcie spotkania do Zahaviego w celu wyjaśnienia zamieszania. Po zakończeniu rozmowy rozłączył się i oznajmił synowi, że pan Zahavi jest zaskoczony postawą Olka, bo wszystko jest ustalone i Olek może spokojnie złożyć podpis. W rzeczywistości był to zwykły blef. Metody z poprzedniej epoki. Mimo tych zapewnień Olek nie zgodził się i w obliczu tak agresywnego podejścia do sprawy opuścił spotkanie (…).

Obietnice

Cofnijmy się do czerwca i lipca 2020 roku, gdy po wielu rozmowach z Jakubem Błaszczykowskim faktycznie doszliśmy do porozumienia w sprawie trzyletniej umowy. Wisła sprzedała mi wtedy piękną bajkę o wspólnym celu klubu i syna. Rozwoju jego talentu. Krok po kroku. Rozmawiałem wtedy z Kubą często. Kilka razy spotkaliśmy się w restauracji. Usłyszałem wtedy, że Olek miał być absolutnym priorytetem dla klubu, bo każdy wiedział, że jego odpowiedni rozwój gwarantuje zabezpieczanie finansowe w postaci dużego transferu. Kuba obiecał być sportowym mentorem Olka. Opowiadał mi o taktyce uwzględniającej syna. Mówił o kolejnych krokach w jego drodze. Traktowałem te słowa bardzo poważnie, a Kubę uważałem za opiekuna, któremu powierzam los syna. Podkreślę – klub nakreślał jasną wizję i plan. Tylko dlatego, dzięki zapewnieniom Kuby, zgodziłem się na przedłużenie umowy. Uwierzyłem w jego słowa. Tymczasem potem do pracy włączyli się absolutni dyletanci. Dziś widzę, że po pół roku nic z tych obietnic nie zostało zrealizowane. Dlaczego więc Olek miałby zostać w Wiśle? Przestałem ufać klubowi. Nie mam zamiaru składać go w „ofierze”, bo to ładnie brzmi na zewnątrz (…).

Konkretna oferta

Latem syn mógł podpisać kontrakt z klubami występującymi w Lidze Mistrzów za kilka milionów euro. Czy by tam grał? Pewnie nie. Ale mógłby rozwijać się w drużynach młodzieżowych czy rezerwach. Miałby alternatywę. Alternatywą w Wiśle jest co najwyżej wypożyczenie. Wisła zabrała mu możliwość harmonijnego rozwoju, jednocześnie obiecując, że chłopak będzie szedł do przodu. Pytam więc, kto tu złamał dane słowo?

Pan Jażdżyński sugeruje w wywiadzie, że Wisła została przeze mnie wręcz oszukana finansowo, bo Olek dostał podwyżkę czy pieniądze za podpisanie kontraktu przy obietnicy, że umowa będzie obowiązywała do 2023 roku. Jest to kłamstwo. Ja nigdy nie robiłem problemu z pensji. To Wisła zaproponowała jej wysokość, a ją zaakceptowałem. Jeśli sugeruje się otrzymanie jakiś bonusów, proszę zarząd Wisły o pokazanie przelewu za podpis kontraktu. Jeśli taki istnieje, zwrócę klubowi dwukrotność tej wartości (…).

Chciałbym, aby kibice Wisły przejrzeli na oczy. Zarząd i właściciele oraz ich przemowy w mediach nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. To klasyczne ukrywanie swojej nieudolności i braku kompetencji kosztem innych – mnie czy Olka. Odwracanie uwagi od istotnych problemów. Tam nie ma sentymentów. Zrobią wszystko, aby przypodobać się opinii publicznej i kibicom, którzy finansują ich amatorską zabawę w Wielką Wisłę. Przy Reymonta bliskimi układami chce się zastępować odpowiednie kompetencje.

Komentarze

komentarzy