Do 605 minut przedłużyła się strzelecka niemoc Leo Messiego w rywalizacji z Realem Madryt. Czy zatem szóstym meczem z rzędu bez strzelonego gola, Argentyńczyk pożegnał się z „El Clasico”?
Dla nowego prezydenta FC Barcelony, Joana Laporty zatrzymanie „La Pulgi” na Camp Nou to kwestia absolutnie priorytetowa. 58-letni prawnik ponownie rządzi w katalońskim klubie od marca, ale kwestia przedłużenia umowy z Messim póki co ani drgnęła. Poważnie zatem trzeba brać pod uwagę możliwość, że oglądaliśmy w sobotę ostatnie „El Clasico” z udziałem Argentyńczyka. Jaki był zatem ostatni taniec 6-krotnego zdobywcy Złotej Piłki?
Szarpany. Nierówny. Momentami chaotyczny. Chęci i zapału Messiemu absolutnie nie można odmówić. Sęk w tym, że nie przełożyło się to na zagrożenie pod bramką Thibauta Courtoisa. W pierwszej połowie, mimo gigantycznej przewagi w posiadaniu piłki, Barca przez ponad 40 minut była kompletnie bezradna. Messi najbliżej pokonania belgijskiego golkipera był po dośrodkowaniu z…rzutu rożnego. Piłka niespodziewanie trafiła wówczas słupek. Chwilę później, Messi znalazł się sam przed Courtois, w momencie gdy defensywa „Królewskich” popełniła jedyny błąd w pierwszej połowie. Bramkarz „Królewskich” był jednak dobrze ustawiony.
Messi robił co mógł, aby przerwać strzelecką niemoc z Realem. Pomijając dwa wspomniane już strzały, trzy razy próbował zaskoczyć Courtoisa z rzutów wolnych. Dwa razy strzelił za wysoko, ostatnią szansę miał już w doliczonym czasie gry. Belg jednak z łatwością obronił jego uderzenie.
Jeśli zaiste był to ostatni taniec Messiego w „El Clasico”, raczej nie przejdzie do historii rywalizacji kastylijsko-katalońskiej.