To już dzisiaj, 16 drużyn po raz ostatni zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów 2017/2018. Połowę z nich na wiosnę zobaczymy w 1/8 finału, a co czwarta ekipa w ramach pocieszenia zagra w Lidze Europy. Kto, gdzie, jak – o tym w poniższej analizie szans zespołów z grup A, B, C i D.
Awansu pewne są cztery drużyny – PSG, Bayern, Chelsea i Barcelona. Jednak tylko Blaugrana nie musi się w żadnym stopniu martwić o swoją pozycję i wie, że w losowaniu kolejnej fazy będzie rozstawiona, jako zwycięzca grupy. Trzy kolejne zespoły również znają swój los, ale mowa o najgorszych ekipach w poszczególnych grupach. Benfica, Karabach i Olympiakos zakończą rozgrywki na ostatnim miejscu, a co ciekawe szansę na LE ma jeszcze Anderlecht, mimo że do tej pory nie zdobył ani jednego punktu.
Grupa A
Z pozoru Manchester United jest pewny awansu, ale istnieje jeden scenariusz, w którym Czerwone Diabły na wiosnę zagrają w Lidze Europy, choć od razu trzeba powiedzieć jasno – scenariusz wybitnie science-fiction. Żeby do tego doszło, to CSKA i Basel musiałyby wygrać swoje mecze. Ale to nie wszystko. Wtedy trzy drużyny miałyby po 12 punktów, więc decydowałaby mała tabela pomiędzy tą trójką. Wszystkie drużyny miałyby po 6 punktów, więc decydowałyby bramki, a w tych najlepszą sytuacje ma Manchester United – 7:2, później Basel 4:5, a na końcu CSKA 3:7.
Krótko mówiąc Manchester żeby nie awansować musiałby przegrać… siedmioma bramkami. Wtedy miałby najgorszy bilans bramkowy. Tyle że to teoria, bo raczej trudno spodziewać się takiego rozstrzygnięcia. W takiej konfiguracji niższe zwycięstwo Rosjan dałoby im awans pod warunkiem, że wygraliby, co najmniej trzema bramkami, bo wtedy również mieliby „-1” jak Basel, ale więcej strzelonych goli.
W tym momencie wydaje się, że MU wygrają grupę, a drugie miejsce zajmie Basel, które ma łatwiejszego rywala w ostatniej kolejce oraz lepszy bilans meczów bezpośrednich z rosyjską drużyną, więc nie mogą po prostu zanotować gorszego wyniku od CSKA.
Grupa B
Sytuacja dużo prostsza, bo awans zapewnili sobie faworyci. Kwestia pierwszego miejsca też już raczej rozstrzygnięta, no chyba że Bayern byłby w stanie wygrać czterema bramkami w bezpośrednim starciu. 3:0 nic nie daje, bo wtedy do gry wchodzi bilans bramkowy, a ten jest miażdżący na korzyść paryskiej ekipy.
Również w dużo lepszej sytuacji jest Celtic w kontekście Ligi Europy. Anderlecht musi odrobić trzy bramki straty, choć trudno w to uwierzyć, skoro do tej pory zaledwie raz udało się pokonać bramkarza rywali przez 450 minut, a tutaj w 90 minut trzeba to zrobić przynajmniej trzykrotnie…
Grupa C
Kolejna grupa, w której wiele się jeszcze może zmienić. Jedno jest pewne – Karabach zakończy zmagania na ostatnim miejscu. Poza tym wiadomo, że awans wywalczyła Chelsea, ale londyńczycy nie są jeszcze pewni pierwszego miejsca. Mogą je stracić, jeżeli Roma pokona Azerów, a oni nie wygrają z Atletico.
Ta ostatnia ekipa jest w najgorszej sytuacji, bo do awansu potrzebują swojej wygranej na Stamford Bridge oraz… potknięcia Romy. O ile w wygraną drużyny Simeone można uwierzyć, o tyle trudno zakładać, że Roma, mająca na wyciągnięcie ręki awans, a może i pierwsze miejsce, zawali sprawę. Przy czym warto zauważyć pewną prawidłowość w tej grupie, że drugi zespół ma lepszy bilans meczów bezpośrednich z pierwszym, trzeci z drugim, a czwarty z trzecim…
Grupa D
Barcelona grupę wygrała i nawet katastrofa w meczu ze Sportingiem niczego nie zmieni. Tyle że może mieć duży wpływ na ostateczny kształt tabeli na kolejnych miejscach. Portugalczycy potrzebują wygranej w Katalonii oraz potknięcia Juventusu w Pireusie. Trudno powiedzieć, które z tych rozstrzygnięć jest trudniejsze do zrealizowania, ale prawda jest taka, że Sporting może pluć sobie w brodę za bezpośrednie starcia z Juve.
W Turynie prowadzili 1:0, a przegrali 1:2, tracąc decydującego gola w 84. minucie, a w Lizbonie również jako pierwsi strzelili gola, na którego w 79. minucie odpowiedział Higuain. Gdyby jeden z tych wyników dowieźli do końca, to teraz Jorge Jesus i jego Lwy rozdawałyby karty, a tak muszą liczyć na cud, a nawet dwa.