Östersund jest jedną z rewelacji tegorocznej edycji Ligi Europy. Klub był w stanie pokonać wyżej notowanych rywali i zajmuje pierwsze miejsce w grupie. Poza tym jest dowodem na to, że można z powodzeniem grać zarówno w pucharach, jak i w lidze.
Szwedzki klub pierwszą sensację w obecnym sezonie sprawił w 2. rundzie kwalifikacji do Ligi Europy. Östersund wyeliminował wówczas, nie bez powodu faworyzowany, Galatasaray. Turecki zespół nie wiedział, co się dzieje, po wyjazdowej porażce (2:0). Podopieczni Igora Tudora nie byli w stanie nic zrobić również na własnym stadionie, remisując 1:1. W następnych fazach Szwedzi pokonali luksemburski Fola Esch oraz PAOK Saloniki. Byli zespołem, którego praktycznie nikt nie oczekiwał w fazie grupowej Ligi Europy. Zresztą wpływ na to miała również ich wówczas przeciętna postawa w lidze…
Jeszcze pod koniec sierpnia szwedzki zespół zajmował 8. miejsce w tabeli ligowej. Östersundowi brakowało charakteru w spotkaniach z silniejszymi zespołami. Porażki 0:3 z AIK Solna oraz Djurgardens, z czego pierwsza z nich na własnym stadionie. Tak raczej nie gra pucharowicz. Należy jednak wspomnieć, że we wcześniejszej fazie rozgrywek zespół bardziej skupił się na Pucharze Szwecji, w którym odniósł końcowe zwycięstwo.
Od września szwedzki zespół jest jednak na fali wznoszącej. Przegrał przez ten czas zaledwie jeden mecz. W Lidze Europy pokonał Zorię Ługańsk oraz Herthę Berlin, ponadto remisując z Athletikiem Bilbao. Tymczasem w Allsvenskan był w stanie choćby zremisować z Malmö, które nieco później zapewniło sobie mistrzostwo. Pokonał wysoko kluby, z którymi zimą grało mu się bardzo ciężko. Między innymi 5:0 na wyjeździe z IK Sirius oraz 4:1 z Elfsborgiem. Dla porównania, ostatnie pojedynki z tymi zespołami kończyły się remisami.
Kto odpowiada za rewelacyjne wyniki Östersundu? Największy wpływ na kapitan, Brwa Nouri. Reprezentant Iraku występuje w klubie od trzech lat i choć jest nominalnym defensywnym pomocnikiem, często angażuje się również w ofensywę. W obecnym sezonie zdobył już sześć bramek. To właśnie jego bramka z rzutu karnego ustaliła wynik meczu z Herthą. Najlepszym strzelcem jest Saman Ghoddos, który w październiku zadebiutował w kadrze Iranu. 18 bramek i 12 asyst – ten wynik robi wrażenie. Napastnik ma dopiero 24 lata, więc bardzo możliwe, że już niedługo odejdzie do silniejszej ligi. Na razie jednak może zachwycać grą w Szwecji oraz w Lidze Europy.
Jako ciekawostkę należy podać fakt, iż w klubie występuje Johan Bertilsson. Niektórzy zagorzali fani polskiej ekstraklasy mogą go pamiętać z Zagłębia Lubin w sezonie 2013/2014, gdy zespół spadł z ligi. Pomocnik rozegrał tam jednak zaledwie siedem spotkań i, delikatnie mówiąc, formą nie błyszczał. Obecnie jednak bardzo dobrze spisuje się w lidze, a w obecnym sezonie zdobył już siedem bramek. W Lidze Europy pojawia się jednak sporadycznie.
Trenerem klubu jest Graham Potter, który pracuje w Szwecji już od sześciu lat. Dopiero teraz jednak jego praca przynosi pozytywne efekty.
Po przeciętnej pierwszej rundzie Östersund zajmuje 4. miejsce w lidze, jednak na kolejkę przed końcem wciąż ma szansę na awans o dwa oczka. Zespół prezentuje znakomitą formę zarówno w pucharach, jak i w lidze. Polskie kluby mogłyby im pozazdrościć przygotowania do sezonu…
W każdym sezonie ekstraklasy na formę co najmniej jednego zespołu wpływa negatywnie gra w pucharach. Tak było choćby w przypadku Legii w poprzednim sezonie czy Lecha dwa lata temu. Słabą postawę tłumaczono nadmiarem meczów oraz wąską kadrą. Teoretycznie, Östersund mógłby w tym sezonie narzekać na podobne problemy, jednak nie może mieć do tego powodów.
Miejmy więc nadzieję, że polskie klubu podpatrzą przykład Östersundu i przestaną tłumaczyć niepowodzenia w pucharach i w lidze w znany wszystkim sposób. Oczywiście między Polakami a Szwedami występują różnice charakterologiczne. Ponadto kluby Allsvenskan grają systemem wiosna–jesień, jednak również obowiązuje je letnia przerwa od rozgrywek.