Slaven Bilić – podobnie jak większość bohaterów słynnej serii horrorów – nie oszukał przeznaczenia. Choć przez długi czas Chorwat cudem utrzymywał się przy pracy w West Hamie, to wysoka porażka z Liverpoolem przelała czarę goryczy. W ciągu najbliższych 48 godzin będziemy już najprawdopodobniej pewni, że Bilić jest bezrobotny.
Takich momentów jak ten było już wiele. Media wielokrotnie zwalniały chorwackiego trenera West Hamu, który zawsze potrafił w ostatniej chwili obronić się pojedynczym zwycięstwem swoich podopiecznych. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce po porażce z Brighton. Posada Bilicia wisiała na włosku, ale prestiżowe zwycięstwo nad Tottenhamem zapewniło mu kolejną szansę. Szansę, którą i tym razem zmarnował.
Nieco osłabiony West Ham podchodził do spotkania z Liverpoolem w słabych nastrojach, bowiem w poprzedniej kolejce punkty stracił dopiero w doliczonym czasie gry. Pomimo niemrawego początku podopieczni Bilicia mieli swoje okazje, jednak zabrakło im skuteczności. Z tym problemu nie mieli piłkarze Liverpoolu, którzy karcili West Ham za każdy błąd.
W efekcie wysoka porażka 1:4 i kolejna kompromitacja na własnym obiekcie. West Ham od dłuższego czasu wygląda jak zespół niepoukładany, który choć ma dobrych piłkarzy, nie potrafi stworzyć kolektywu. Winny temu jest nie tylko trener, ale cały sztab szkoleniowy.
Następca Bilicia jest już znany. Będzie nim David Moyes, który ma za sobą trzy kolejne nieudane przygody trenerskie. Nie wyszło w Manchesterze, Realu Sociedad i Sunderlandzie. Właścicieli „Młotów” jednak to nie zraża. Klub potrzebuje świeżej krwi i nawet niepewna opcja z Moyesem może dać drużynie większy impuls niż sprawdzony i wręcz wypalony Bilić.
Najbliższe dwa dni wyjaśnią nam absolutnie wszystko w kwestii West Hamu. Trudno wierzyć, by Bilić i tym razem zachował swój stołek, bowiem doniesienia z Anglii są więcej niż klarowne. Najwięcej znaków zapytania stawia się przy ewentualnym następcy Chorwata, który nie ma za sobą najlepszego czasu. Dla kibiców West Hamu najważniejsze powinno być jednak to, by do klubu trafił w końcu trener, który z utalentowanego składu wyciśnie maksa.