DZIEŃ SIÓDMY
Środa. Pierwszy tydzień Mistrzostw kończy się dziś. Najwyższy czas przeanalizować to, co stało się dotychczas, wyciągnąć odpowiednie wnioski i rozpocząć kolejną kolejkę. Chociaż… nie do końca. Druga tura zaczęła się przecież wczoraj, nie czekając nawet na zakończenie pierwszej – i dobrze, na razie nikt nie ma dość.
Okej: Brazylia kontra Meksyk, czyli pierwszy mecz, w którym nie zawiodła mnie intuicja – remisem pachniało już od kilku dni, a dokładniej od zakończenia inauguracyjnego meczu gospodarzy z Chorwacją. To, że Meksyk pokona Kamerun, było oczywiste od samego początku, bo z kim szukać trzech punktów, jeśli nie z drużyną, która na Mundial przyleciała łaskawie kilka dni przed jego rozpoczęciem? Skłócona z federacją, ale i wewnętrznie kadra z Samuelem Eto’o, który publicznie wyśmiewa Alexa Songa mówiąc: – To nieprawda, że w naszej kadrze istnieje konflikt gwiazd. Jestem jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, a on nie jest nawet jednym z najlepszych w Kamerunie.
Brazylia – Meksyk. „Neymar nie ma z kim grać” – krzyczy sport.pl i trudno nie przyznać racji autorowi analizy, Łukaszowi Godlewskiemu. Napastnik Barcelony jest najlepszy i najaktywniejszy w swojej drużynie, ale, jak mawia klasyk „sam sobie nie poda”. Scolari powołał na Mundial Freda, Bernarda i Jo, jednak żaden z nich nie jest w stanie wziąć na siebie ciężaru kończenia akcji, które kreują obaj ofensywni pomocnicy – bo przecież jest jeszcze Oscar.
Wczoraj w podstawowym składzie znów wyszedł Fred, który nie przydał się kompletnie na nic. W drugiej połowie zastąpił go jeszcze bardziej nieporadny Jo, Bernard z kolei wbiegł na murawę już w 45 minucie, w miejsce Ramiresa. Miał za zadanie podwoić siłę rażenia gospodarzy, których raz po raz skutecznie powstrzymywał Guillermo Ochoa, ale najzwyczajniej w świecie nie dał rady. W tej sytuacji Brazylijczyków uratowałaby obecność Diego Costy, który zupełnie nie pasuje do stylu gry Hiszpanii, za to wydaje się idealnym rozwiązaniem dla Scolariego.
Hipotetyczna sytuacja, w której Costa gra na „dziewiątce” dla „Canarinhos”, a o sile ataku Hiszpanów stanowi Negredo lub Llorente jest na dzień dzisiejszy marzeniem wielu kibiców obu reprezentacji. Tymczasem wspomniana linijkę wyżej dwójka Mundial ogląda w telewizji…
Sukces całej drużyny Meksyku, która po dwóch grupowych meczach ma cztery punkty na koncie, został zmarginalizowany do zachwytów nad efektownymi paradami Guellermo. Trudno o większą niesprawiedliwość. Cała kadra „El Tri” to świetny kolektyw, jedna z najlepszych drużyn świata w ustawieniu 1-5-3-2 i zespół na tyle mocny, że brak w nim miejsca dla „Chicharito”, który póki co wbiega na boisko z ławki.
Ale co tam, Ochota też musi znaleźć się w dzisiejszym odcinku:
Jest jeszcze jeden bohater wczorajszego wieczoru, ladies and gentelman… Jacek Kurowski! Prowadzący studio TVP najwyraźniej zapomniał o tłumach Brazylijczyków protestujących przeciwko Mundialowi, zapomniał w ogóle o całej biedzie i kontrastach panujących w Kraju Kawy, i stwierdził z uśmiechem po emisji jednego z materiałów: – Cóż, piękny dom nad morzem, samochód – jak na prawdziwego Brazylijczyka przystało!
Tak, prywatny samolot, jacht i kolekcja brylantów… Jak na prawdziwego Brazylijczyka przystało!
Albo dziennikarska propaganda ma się wyjątkowo dobrze, albo mocno odpłynął i zaliczył tak zwanego babola. Wolę wierzyć w to drugie.
***
Na dzień dzisiejszy, sytuacja w grupach przedstawia się następująco (sport.pl):
Czekamy zatem na wieczór prawdy dla Hiszpanów i Chorwatów. Obie drużyny grają o swoje „być albo nie być”, a Holandia? Drużyna, która strzeliła pięć bramek Casillasowi staje naprzeciwko jednego z najsłabszych zespołów w całej stawce.
Interesujący dzień przed nami.