Paranoicy i hipokryci, czyli jak hiszpańskie media zajmują się kibicami

kibice-psv

Pamiętacie wyjazdowy mecz Legii w Madrycie? W hiszpańskich mediach był przedstawiany jako najazd armii zaciężnej na Madryt. Tymczasem według dyrektora generalnego PSV sami dziennikarze z Półwyspu Iberyjskiego nakręcają spirale i są skłonni nawet płacić za kibicowskie incydenty.

Toon Gerbrands przyznał, że istnieją dowody na to, iż hiszpańscy dziennikarze zachęcali do zachowań niezgodnych z prawem lub takich, które wzbudzałyby powszechne oburzenie wśród społeczeństwa, i byli gotowi płacić fanom z miasta Phillipsa za podobne działania. Ostatecznie jedynymi wydarzeniami w sektorze gości były odpalone race, ale nic więcej wartego uwagi nie działo się w środowy wieczór na Vicente Calderon.

Co ciekawe, w tym roku, gdy Atletico grało w 1/8 finału przeciwko PSV Eindhoven, głośno było o aferze z udziałem kibiców holenderskiego klubu. Wtedy pojawiły się filmiki, gdy bezdomne kobiety były ośmieszane rzucanymi w ich stronę monetami, a także zachęcane do robienia np. pompek za drobne pieniądze. W całej Europie było słychać o tych incydentach, które miały miejsce na głównym placu w Madrycie, Plaza Mayor.

Teraz oba kluby spotkały się ponownie w fazie grupowej i z tej okazji hiszpańscy dziennikarze zwietrzyli okazję do sensacji. Swoją drogą to ciekawe zachowanie z ich strony, mając w pamięci, jakiej paniki dostawali na samą myśl przyjazdu kibiców Legii do Madrytu. Wtedy owszem, doszło do incydentów, ale zdecydowana większość kibiców stołecznego klubu zachowywała się wzorowo, a na trybunach wręcz zmiażdżyła dopingiem gospodarzy.

Krótko mówiąc, dziennikarze – czy też osoby mieniące się tym tytułem – w Hiszpanii mają albo takie wyrachowanie, by wszystko sprzedać za wszelką cenę, albo faktycznie są hipokrytami, którzy raz boją się kibiców rywala niczym najazdu Hunów, a raz sami są w stanie prokurować zdarzenia, byleby mieć o czym pisać. Ta kwestia pozostanie zagadką, którą każdy powinien rozwiązać we własnym zakresie.

Komentarze

komentarzy