Wielkie serca, ale nie wszystkich. Mały niesmak po zbiórce dla Pawła Kryszałowicza

Internet to dobra rzecz. Poza całą masą osób „inteligentnych inaczej”, można znaleźć jego dobre strony, takie jak błyskawiczny kontakt z całym światem i przepływ informacji na bieżąco. Dawniej z problemem można było co najwyżej pójść do gazety/telewizji i liczyć na cud. Dziś dzięki technice i pomocy dobrych ludzi, te cuda się dzieją.

Świetnym przykładem takich zabiegów jest… Twitter. Ktoś ma problem, potrzebuje np. pieniędzy na walkę z chorobą, prosi o podanie wiadomości dalej przez znane osobistości, dzięki czemu informacja trafia do całej masy potencjalnych darczyńców. W ten sposób udało się zebrać potrzebne środki dla wielu potrzebujących, teraz jednak sytuacja dotyczyła kogoś „z wewnątrz”.

Największe i najaktywniejsze na Twitterze dziennikarskie (i nie tylko) szychy świata sportu tym razem zachęcały do pomocy jednemu ze swoich. Były reprezentant Polski walczy z rakiem jelita i potrzebuje środków do postawienia mu się. Pojawiła się kwota: 150 tysięcy złotych, czyli teoretycznie niedużo jak na świat piłki nożnej. Wspierający zbiórkę, jak i zwykli kibice, z tego powodu liczyli na szybką reakcję kolegów po fachu Pawła, czy chociaż polskiego związku.

Tej jednak przez kilkanaście godzin nie było, co spowodowało pewnego rodzaju oburzenie. Nie wolno wchodzić nikomu do portfela, ani wymuszać pomagania innym, jednak byłoby to wyrazem wsparcia „swojego człowieka”. Robiłeś to, co my, potrzebujesz pomocy. Damy ci ją bracie… Natychmiastowego odzewu jednak nie było, a za pomoc wzięli się inni wielcy. A konkretnie wielki człowiek z wielkim kontem, ale – zdecydowanie – jeszcze większym sercem, czyli Marcin Gortat. To właśnie on po dowiedzeniu się o chorobie Pawła bezzwłocznie zaczął działać.

Najważniejsze w tym wszystkim było oczywiście osiągnięcie celu, jednak dla wielu osób delikatnie niesmaczne było to, że Marcin – koszykarz – bez chwili zastanowienia pomógł, a przez kilkanaście godzin nie zrobił tego nikt ze świata piłki, w którym mamy przecież równie wielkie gwiazdy. Jedynie Zbigniew Boniek wyszedł z sytuacji z klasą i po północy ogłosił gwarancję wsparcia.

Bezsprzecznie najważniejsze w całej sytuacji jest to, żeby Paweł Kryszałowicz wyzdrowiał. Pieniądze udało się uzbierać i pozostaje liczyć, że przyniosą pożądane efekty. Tak jak wcześniej wspomniałem – nikomu nie wolno wchodzić do portfela i wymuszać pomocy. To po prostu trochę przykre, że z tak popularnego i dochodowego sportu, żaden z zawodników nie zareagował tak intuicyjnie jak nasz najlepszy koszykarz i nie zaoferował wsparcia. Nie ma co robić z tego sensacji, ani kierować pretensji w niczyją stronę, jednak ta sytuacja budzi pewną refleksję, nad którą warto się pochylić i zastanowić…

Totolotek: Zarejestruj się i graj bez podatku! – KLIKNIJ W LINK I ODBIERZ BONUS!

 

 

Komentarze

komentarzy