Pieniądze może i nie grają, ale matematyka już tak. Arka naprzeciw naukowej metodzie piłkarskiej

Król polskich pucharów z roku 2017, a więc gdyńska Arka, dopiero od trzeciej rundy rozpoczyna zmagania w europejskich pucharach. Powrót po 38 latach przerwy i na dzień dobry staje w obliczu duńskiego innowatora, a więc FC Midtjylland. Do fazy grupowej potrzeba wykonać dwa kroki podzielone na cztery mecze. Pytanie tylko, czy już teraz ekipa Leszka Ojrzyńskiego jest w stanie pokonać Duńczyków? Warto im się przyjrzeć bliżej, bo to ekipa dość osobliwa, ale prawdopodobnie przyszłościowa w futbolu.

Dlaczego matematyka? O to już trzeba by się zapytać właścicieli klubu, którzy mają w swoim władaniu również angielski Brentford. Największą uwagę przykładają do statystyk i analityki na bazie liczb. Pierwsze skojarzenie? Moneyball. Niektórzy nawet system, który został przedstawiony w książce o tym tytule oraz filmie z Bradem Pittem w roli głównej, utożsamiają z Midtjylland. Można się śmiać, można mówić, że samymi liczbami niczego się nie zwojuje i pewnie będzie w tym racja, ale fakty są takie, że w ciągu kilku lat zbudowano lokalną potęgę, która dwa lata temu była w stanie nawet wygrać u siebie z Manchesterem United i wcale nie był to mecz o pietruszkę.

W Polsce Midtjylland kojarzymy przede wszystkim z dwumeczu przeciwko Legii. Dwa sezony temu warszawianie wylosowali w grupie Ligi Europy Duńczyków oraz Club Brugge i Napoli. Zdecydowanie wygrała ekipa z półwyspu Apenińskiego, a drugie miejsce nieznana – wtedy – ekipa z półwyspu Jutlandzkiego. Midtjylland okazało się lepsze na własnym boisku, a malutkie miasto Herning przestało się w Polsce kojarzyć fanom sportu jedynie z żużlem.

W FCM swoją przygodę miało dwóch naszych rodaków, golkiperów. Najpierw na koniec duńskiej kariery, Arkadiusz Onyszko. Swoją drogą Midtjylland było zwieńczeniem pobytu w kraju Hamleta, wszak lublinianin spędził tam ponad dziesięć lat! Dwa sezony temu był również Patryk Wolański, ale właśnie słowo był nie zostało użyte przypadkowo, bo nawet nie doczekał się debiutu, a dzisiaj jest zawodnikiem Widzewa. Pod związki z naszą ligą podciągniemy jeszcze chorwackiego defensora Kristijana Ipse, który prosto z Herning udał się do Gliwic, gdzie rozegrał cztery mecze w sezonie 2015/2016, czym „walnie” przyczynił się do wicemistrzostwa gliwiczan…

Wracając do tematu dwumeczu z Legią. Wtedy grał tam najdroższy, jak dotąd, piłkarz sprzedany przez klub – Pione Sisto. Reprezentant Danii zasilił przed ubiegłym sezonem Celtę Vigo za sześć milionów euro. Jak na razie jeszcze nie zawojował Hiszpanii, ale powoli wdraża się w styl grania „Celestes” i powinno być tylko lepiej. Drugi najdroższy transfer w historii klubu to Winston Reid, który za 4,2 miliona twardej waluty odszedł do West Hamu, w którym trochę pograł w ostatnich latach.

Na kogo warto zwrócić uwagę z obecnej kadry? Naturalny kandydat wyłania się w trymiga i jest nim Rafael van der Vaart. Wielkich pieniędzy w Herning nie ma, klub nie jest też marką przyciągającą gwiazdy piłki, ale powód jest życiowy. Kobieta. Obecna wybranka byłego zawodnika Realu Madryt gra w reprezentacji Danii w piłce ręcznej i jest zawodniczką klubu z pobliskiego Esbjerga. Wśród weteranów jest również Jakob Poulsen, którego klasą do Holendra porównywać nawet nie ma co, ale w reprezentacji trochę pograł, tak jak i w Monaco przed kilkoma laty, gdy jeszcze na Stade Louis II przyjeżdżały ekipy z Ligue 2.

Nietrudno będzie zauważyć również Paula Onuachu z Nigerii, a to za sprawą jego nietypowego – jak na piłkarskie warunki – wzrostu. 201 centymetrów robi wrażenie i robi kłopot, bo w powietrzu z takim facetem wygrać jakikolwiek pojedynek może co najwyżej zawołany ze swoich campów Marcin Gortat… Użytek ze swoich warunków fizycznych zrobił w ubiegłych rozgrywkach, gdy w samej lidze ustrzelił 18 goli, do których dorzucił po dwie bramki w pucharze krajowym i europejskim. W obecnym sezonie już zdążył strzelić w lidze i czterokrotnie w Lidze Europy (trzy przeciwko Derry City oraz jedna strzelona Ferencvarosovi), dzięki czemu średnio strzela gola, co 71 minut!

Większe doświadczenie w pucharach, lepsza kadra, kilku doświadczonych – i to na wysokim poziomie – piłkarzy, większy budżet. To wszystko po stronie Duńczyków. Arka jedynie może pochwalić się nowocześniejszym stadionem i kompletnym brakiem presji, bo przecież nikt na nią nie stawia w tym dwumeczu. A pamiętacie, co podopieczni Ojrzyńskiego zrobili z Lechem i Legią, gdy byli w podobnej sytuacji wyjściowej?…

ZGARNIJ DARMOWY ZAKŁAD
20 PLN W LVBET