Pierwsze od dawna osiągnięcie Walcotta. I od razu rekordowe!

Arsenal's Theo Walcott celebrates his goal against Aston Villa during their English Premier League soccer match at the Emirates Stadium in London, February 1, 2015. REUTERS/Eddie Keogh (BRITAIN - Tags: SOCCER SPORT) EDITORIAL USE ONLY. NO USE WITH UNAUTHORIZED AUDIO, VIDEO, DATA, FIXTURE LISTS, CLUB/LEAGUE LOGOS OR 'LIVE' SERVICES. ONLINE IN-MATCH USE LIMITED TO 45 IMAGES, NO VIDEO EMULATION. NO USE IN BETTING, GAMES OR SINGLE CLUB/LEAGUE/PLAYER PUBLICATIONS.FOR EDITORIAL USE ONLY. NOT FOR SALE FOR MARKETING OR ADVERTISING CAMPAIGNS. - RTR4NS5N

Choć Arsenal radzi sobie w bieżącym sezonie Premier League całkiem przyzwoicie, nie jest przez większość ekspertów uznawany za głównego faworyta do zdobycia mistrzowskiego tytułu. W ostatnich latach ekipa z Londynu też niejednokrotnie dobrze radziła sobie w pierwszej części ligowej kampanii, by w drugiej stracić siły i dać się wyprzedzić innym zespołom. Niewykluczone, że i tym razem będzie podobnie, ponieważ już dają o sobie znać stare problemy „The Gunners”, czyli kontuzje kluczowych graczy. Nic zatem dziwnego, że kibice 13-krotnych czempionów angielskiej ekstraklasy starają się cieszyć małymi sukcesami swoich pupili, a taki od niedawna widnieje w piłkarskim CV Theo Walcotta.

Najmłodszy uczestnik finałów mistrzostw świata 2006, które rozgrywane były w Niemczech, wraz z trzema klubowymi kolegami: Nacho Monrealem, Francisem Coquelinem oraz Laurentem Koscielnym postanowił stawić czoła wyzwaniu przedstawicieli firmy bukmacherskiej Betfair, polegającym na przyjęciu piłki spadającej z wysokości kilkudziesięciu metrów. Futboliści AFC nie mogli pozwolić piłce dotknąć ziemi przed wcześniejszym pięciokrotnym jej podbiciu.

Warto wspomnieć, że jako pierwszy w sławnej „Księdze Rekordów Guinnessa”, jeśli chodzi o tę konkurencję, zapisał się nie kto inny, jak sam Leo Messi. Kilka lat temu gwiazdor Barcelony zdołał okiełznać futbolówkę zrzuconą z wysokości 18 metrów, ale po pewnym czasie wyczyn Argentyńczyka pobił popularny freestylowiec, John Farnworth, który był w stanie opanować piłkę spadającą z 32 metrów.

Próbującym pokonać go zawodnikom „Kanonierów” spore problemy sprawiało dość ostro świecące słońce, przez co niektórzy z nich nie potrafili choćby raz odbić zmierzającej ku nim łaciatej. Największe z tym kłopoty mieli Monreal i Koscielny, którzy właściwie mogli jedynie kibicować pozostałej dwójce, czyli Coquelinowi oraz Walcottowi radzącym sobie w challenge’u zdecydowanie lepiej. Francuz zdołał pobić rekord Messiego, ale „sklejenie” piłki spuszczonej z wysokości 25 metrów i tak blado wyglądało w stosunku do wyczynu nowego rekordzisty.

Walcott bowiem pokonał nie tylko Messiego i swego kompana z drużyny, ale też o dwa metry poprawił osiągnięcie Farnwortha, co wiąże się oczywiście z oficjalnym wpisaniem jego nazwiska do „Księgi Rekordów Guinnessa”. Na pamiątkę reprezentant synów Albionu otrzymał także pamiątkowy dyplom. Skrzydłowy Arsenalu nie jest, oczywiście, pierwszym (i zapewne nie ostatnim) piłkarzem, który może poszczycić się tego typu dokumentem, gdyż wystarczy sobie przypomnieć pamiętny poker Roberta Lewandowskiego w meczu z VfL Wolfsburg, dzięki któremu także Polak może szczycić się mianem rekordzisty.

Walcott chciałby bez wątpienia, by jego sukces stanowił dobry omen dla niego oraz całego jego zespołu i zwiastował nadejście zdecydowanie bardziej prestiżowych wyróżnień, zwłaszcza upragnionego przez wszystkich kibiców AFC mistrzostwa kraju. Czy tak się stanie? Odpowiedź poznamy już za kilka miesięcy. Już teraz można być jednak pewnym, że technika użytkowa Theo przysporzy jego przeciwnikom nie lada problemów.

Komentarze

komentarzy