„Piłka nie była opcją, była koniecznością”. Mamadou Sakho zdradził swoją przykrą historię

Dojście na piłkarski szczyt ma wiele twarzy. Dla jednych to spokojna, zaplanowana od najmłodszych lat droga, kontrolowana przez troskliwych rodziców i najlepszych trenerów. Dla innych to „przypadek”, wynikły z wykorzystania ogromnego talentu. Jest jednak także grupa, dla której futbol był koniecznością. Jedyną szansą na udane życie.

Do tego grona zalicza się także Mamadou Sakho, obrońca Crystal Palace. 30-latek przez wielu traktowany jest jako zawodnik, który nie wykorzystał w pełni swoich umiejętności i predyspozycji. W końcu grając świetnie w młodzieżowych drużynach PSG, a następnie trafiając do Liverpoolu, liczy się na coś więcej, niż wylądowanie w średniaku Premier League.

Francuz mimo tego i tak może stwierdzić, że „wygrał życie”. Patrząc z perspektywy młodości zawodnika i tego, z czym się mierzył, osiągnął wielki sukces. Mamadou Sakho właśnie zdradził, jak wiele przeżył będąc dzieckiem.

– Straciłem ojca, kiedy miałem 13 lat. Musiałem stać się mężczyzną. Gra w piłkę nie była dla mnie opcją, była koniecznością. Ktoś spytał mnie kiedyś, czy trudno było być kapitanem PSG w wieku 17 lat. Dla mnie najtrudniejszą rzeczą było zostanie „kapitanem” mojej rodziny w wieku 13 lat – powiedział Sakho.

Często narzekamy na piłkarzy, którzy nie wykorzystują w pełni swoich możliwości. Którzy zaczynając naprawdę świetnie, stopniowo obniżają loty. W przypadku zawodników takich jak Mamadou Sakho chodzi jednak o coś innego. Dla 30-latka samo stanie się profesjonalistą, zarabianie świetnych pieniędzy i zapewnienie bytu i bezpieczeństwa rodzinie było najważniejsze. Było celem, który osiągnął. A to, czy gra w Liverpoolu, Crystal Palace, czy jakimś innym klubie? To tylko szczegóły…

Komentarze

komentarzy