Dojście na piłkarski szczyt ma wiele twarzy. Dla jednych to spokojna, zaplanowana od najmłodszych lat droga, kontrolowana przez troskliwych rodziców i najlepszych trenerów. Dla innych to „przypadek”, wynikły z wykorzystania ogromnego talentu. Jest jednak także grupa, dla której futbol był koniecznością. Jedyną szansą na udane życie.
Do tego grona zalicza się także Mamadou Sakho, obrońca Crystal Palace. 30-latek przez wielu traktowany jest jako zawodnik, który nie wykorzystał w pełni swoich umiejętności i predyspozycji. W końcu grając świetnie w młodzieżowych drużynach PSG, a następnie trafiając do Liverpoolu, liczy się na coś więcej, niż wylądowanie w średniaku Premier League.
Francuz mimo tego i tak może stwierdzić, że „wygrał życie”. Patrząc z perspektywy młodości zawodnika i tego, z czym się mierzył, osiągnął wielki sukces. Mamadou Sakho właśnie zdradził, jak wiele przeżył będąc dzieckiem.
– Straciłem ojca, kiedy miałem 13 lat. Musiałem stać się mężczyzną. Gra w piłkę nie była dla mnie opcją, była koniecznością. Ktoś spytał mnie kiedyś, czy trudno było być kapitanem PSG w wieku 17 lat. Dla mnie najtrudniejszą rzeczą było zostanie „kapitanem” mojej rodziny w wieku 13 lat – powiedział Sakho.
?? Sakho: "I lost my father when I was 13. Soon I had to become a man. For me, it wasn't an option to play football, it was a must. Someone asked me if it was difficult to be PSG captain at 17, for me the hardest thing was to become captain of my family at 13."
Respect. ❤ pic.twitter.com/DdRaapcsDr
— FutbolBible (@FutbolBible) February 15, 2020
Często narzekamy na piłkarzy, którzy nie wykorzystują w pełni swoich możliwości. Którzy zaczynając naprawdę świetnie, stopniowo obniżają loty. W przypadku zawodników takich jak Mamadou Sakho chodzi jednak o coś innego. Dla 30-latka samo stanie się profesjonalistą, zarabianie świetnych pieniędzy i zapewnienie bytu i bezpieczeństwa rodzinie było najważniejsze. Było celem, który osiągnął. A to, czy gra w Liverpoolu, Crystal Palace, czy jakimś innym klubie? To tylko szczegóły…