Niedziela, poza cotygodniowymi zmaganiami najlepszych europejskich lig, przyniosła również rozstrzygnięcia w jednej z najbardziej wyrównanych na afrykańskim turnieju grup. Jako dowód wystarczy podać, że przed ostatnia serią gier każda z drużyn miała szansę na awans.
Kamerun, Gabon, Burkina Faso, Gwinea Bissau. Tak do wczoraj prezentowała się tabela Grupy A, w której drużyny miały kolejno cztery, dwa, dwa i jeden punkt. Przed spotkaniami nastroje musiały być bojowe, gdyż cała czwórka walczyła o być albo nie być w PNA, nikt nie musiał grać meczu o honor.
Najciekawiej zapowiadał się pojedynek Kamerunu z Gabonem w bezpośrednim meczu o awans. Gospodarze turnieju wygrywając, nie musieliby patrzeć na wynik drugiego spotkania. Drużyna ciągnięta przez gwiazdora Borussi Dortmund – Pierre-Emericka Aubameyanga – znajdowała się pod nie lada presją. W dotychczasowych pojedynkach obu ekip czterokrotnie wygrywali jedni i drudzy, remisując tylko raz. Wydawało się więc, że spotkanie nie rozczaruje. Stało się jednak inaczej – mecz był wyrównany, nie obfitował w zbyt wiele sytuacji, a najlepszą okazję, która dałaby awans, zmarnował… Aubameyang. Ostatecznie skończyło się na bezbramkowym remisie i pożegnaniu z turniejem gospodarzy.
W drugim spotkaniu Grupy A remis nie dawał nic żadnej ze stron. Gwinea Bissau musiała wygrać, by móc myśleć o awansie, natomiast Burkina Faso w przypadku remisu musiałoby liczyć na porażkę lub remis Gabonu i lepszy bilans bramek (w bezpośrednim pojedynku było 1:1). Spotkanie zaczęło się źle dla Gwinei, pokazując to, z czego często ludzie się śmieją w kontekście PNA – piłki niczym z B Klasy. Brak komunikacji, złe obliczenie lotu piłki i kuriozalna bramka samobójcza w 11. minucie (przynajmniej tak została zapisana, potem dobijał Nakoulma). Wbrew pozorom to właśnie Gwinea Bissau miała przewagę, oddając w całym meczu więcej strzałów, mając większe posiadanie piłki i bilans rzutów rożnych 9:0. To jednak nie pomogło, a Burkina Faso w 58. minucie powiększyło prowadzenie po asyście Nakoulmy, który w Polsce spędził osiem lat, grając m.in. dla Górnika Łęczna, Widzewa i Górnika Zabrze. Wynik do końca nie uległ zmianie, wyłaniając dość zaskakującego uczestnika fazy pucharowej.