Zmagania w kolejnej już grupie można uznać za zakończone. Dla polskich obserwatorów Pucharu Narodów Afryki grupa B była jedną z ciekawszych, a wszystko dzięki reprezentacji Tunezji, którą prowadzi Henryk Kasperczak.
Najspokojniejszy wieczór mieli kibice Senegalu, który awans wywalczył sobie już po dwóch kolejkach. Mimo to w poniedziałkowy wieczór czekał ich mecz z napakowaną gwiazdami Algierią, która by marzyć o awansie, musiała wygrać. Tak samo jak Zimbabwe, które czekało na mecz z podopiecznymi Polaka. Ci zaś byli w dobrej sytuacji – ich los zależał tylko od nich samych.
Algeria, Zimbabwe & Tunisia can all join Senegal in the quarter-finals, if results go their way tonight.#CAN2017 pic.twitter.com/W0cjgucElC
— SuperSport (@SuperSportTV) January 23, 2017
Dwójka zamykająca tabelę musiała walczyć o zwycięstwo, jednak widać to było tylko po Mahrezie i spółce. W porównaniu z poprzednimi meczami widać było starania spowodowane olbrzymią presją. Gwiazdy z północnej Afryki w końcu grały jak przystało, stwarzały sytuacje, oddawały strzały, jednak w większości z nich brakowało „złotego dotyku”. Za sprawą bramek Islama Slimaniego Algieria dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, jednak pewny awansu Senegal nie zamierzał odpuszczać. Bramki Papa Kouli Diopa i Moussy Sowa dwukrotnie dobiły Algierczyków, którzy nawet w przypadku wygranej musieliby drżeć o wynik drugiego spotkania. Ostatecznie nie było takiej potrzeby – remisując, nie wykonali swojego zadania i już po fazie grupowej jeden z faworytów odpada. Jedyne osoby, które się cieszą z takiego obrotu spraw, to chyba tylko Claudio Ranieri i kibice Leicester, którego dwie gwiazdy niedługo wrócą do klubu. Spotkanie dostarczyło nam też tego, na co w PNA liczymy dość często:
African cup of nations ?? #joke pic.twitter.com/NiCxCkFV5o
— Matthew Sparrow (@Mattsparrow14) January 23, 2017
Drugi, polski mecz, zaczął się z grubej rury. Piłkarze Henryka Kasperczaka nie zamierzali grać na remis lub czekać na kontry. Od razu chcieli przypieczętować sprawę awansu i widać było, że są bardzo blisko. Warto podkreślić ładną dla oka grę, szybkie wymiany piłek i mądrość w ataku zawodników Kasperczaka, jednak na tle tak słabej drużyny być może są to pochwały na wyrost. Wynik jednak oddał sytuację na boisku, a po 36 minutach było już 3:0. W 42. minucie Zimbabwe zniwelowało stratę, jednak po kolejnych trzech minutach i rzucie karym wykonanym przez Khazriego było po meczu. 4:1 do przerwy i można już było chłodzić szampany. Sami Tunezyjczycy poczuli, że wykonali zadanie, gdyż w drugiej połowie wyraźnie zwolnili tempo. Przełożyło się to na kolejną bramkę dla Zimbabwe, jednak ambicje nie szły w parze z umiejętnościami i pogoń na tym się skończyła.
Dzisiejsze spotkania wyłoniły kolejnych ćwierćfinalistów, dzięki czemu znamy już ponad połowę stawki fazy pucharowej. Do Kamerunu i Burkina Faso dołączyły Senegal i Tunezja, a pewna awansu jest też Ghana z grupy D. Jutro czekają nas emocje w grupie C, z której wciąż może awansować każdy.