Relacje piłkarzy z trenerami są – jak to między ludźmi bywa – różne. Jedni traktują się na zasadzie pracownik–szef, drudzy próbują nie pokazywać, jak bardzo kogoś nie trawią, a jeszcze inni zżywają się niemal jak rodzina. Niedawno pisaliśmy o bardzo dużym przywiązaniu Rafinhy do Luisa Enrique, które może być przyczyną letniej zmiany klubu przez zawodnika. Nie minęło dużo czasu, a dowiadujemy się o kolejnej, jeszcze bliższej więzi.
Victor Wanyama i Mauricio Pochettino – obaj panowie trafili do Premier League w 2013 roku. Pierwszy z Celticu, drugi… z bezrobocia, po wcześniejszym zwolnieniu z Espanyolu w listopadzie 2012 roku. Argentyńczyk drużynę „Świętych” przejął w środku sezonu, niecałe dwa miesiące po skończeniu nieudanej przygody w Hiszpanii. W letnim okienku ówczesny menedżer klubu z południa Anglii zarzucił sieci na 22-letniego Kenijczyka. Dobrze zbudowany, silny, nieustępliwy – takiego kogoś potrzebował środek pola Southampton.
Wanyama z marszu stał się jednym z kluczy układanki Pochettino i między innymi dzięki jego postawie zespół zakończył sezon na świetnym wtedy, ósmym miejscu. Dla Argentyńczyka poskutkowało to przenosinami do Londynu, a po dwóch latach tą ścieżkę przebył również zawodnik, skuszony dobrymi wynikami Tottenhamu pod wodzą Pochettino. Schemat współpracy obu panów był identyczny jak poprzednim razem – pomocnik z miejsca stał się żelaznym elementem pierwszej jedenastki, występując dotychczas we wszystkich ligowych meczach, opuszczając łącznie tylko 38 minut.
W niedawnym wywiadzie Wanyama wypowiedział się o swoim trenerze w sposób, który jasno pokazał, że idealne relacje między nimi nie występują jedynie w sferze boiskowej.
– Jest jak ojciec, który uczy cię o życiu, o relacjach z ludźmi, co było dla mnie niezwykłe. Pracuje nad twoimi słabościami, jest dobrym wzorem do naśladowania i nie patrzy jedynie na piłkę, ale na życie jako całokształt. Dzięki niemu nauczyłem się wielu rzeczy i nie patrzę na niego tylko jak na trenera, ale autorytet.
Po takich słowach nawet my nabraliśmy respektu do Argentyńczyka. Wanyama w swoich słowach jest niemal jak świeżo oświecony człowiek, wracający z Tybetu po naukach u swojego mistrza. Dalej mało? Mamy więcej: – Mauricio ulepszył moją grę w każdym aspekcie, we wszystkim. I to nie tylko piłka, w życiu również wiele się nauczyłem. Pochettino był w stanie pokazać mi wiele z – jak również spoza – świata piłki, jak żyć z ludźmi, jak być pokornym.
Ma się to nijak do słów Pochettino z początków pracy w Tottenhamie, kiedy to mówił, że w porównaniu z Southampton, w którym był menedżerem z wieloma zadaniami, w Londynie jego zadaniem jest jedynie trenowanie – ni mniej, ni więcej. Czas chyba jednak skorygował sytuację, a Argentyńczyk okazał się również świetnym psychologiem i doradcą życiowym. Jesteśmy pod takim wrażeniem, że na koniec do głowy przychodzi nam tylko jedno: