Za nami pełen emocji sezon polskiej ekstraklasy. Zdarzały się mecze, po których ręce same składały się do oklasków, zdarzały się też takie, że chciało się wyłączyć telewizor. Były też spotkania całkiem znośne, ale tylko i wyłącznie z wciśniętym przyciskiem „Mute”. Bramki też padały różne – od całkiem przypadkowych „swojaków”, przez klasyczne bramki strzelone po błędach obrońców, po takie akcje jak gol Barrientosa z Lechią. Czyli klasyka, jak co roku. Jedni zaskoczyli, drudzy zawiedli…
Lech Poznań – Tomb Raider
Momentami było pięknie, pociągająco i efektownie… Były też chwile słabości. Ostatecznie jednak Lech te słabości pokonał i ligę wygrał. W pewnym momencie poznaniacy częściej gubili punkty niż inkasowali pełną pulę, remisując praktycznie każde wyjazdowe spotkanie. Lepiej jednak zbierać punkty niż przegrywać… Lech praktycznie w każdej formacji miał jedną postać, która ciągnęła resztę – czy był to Arajuuri, bez którego obrona „Kolejorza” istniała tylko teoretycznie, czy Trałka, albo Pawłowski z Hamalainenem. Na wyższy poziom wskoczyli młodzi – Kędziora oraz Linetty. Wreszcie bramkarz pomógł zamiast szkodzić. Na minus brak napastnika, regres Kownackiego i zbyt długie przestoje formy w ciągu sezonu. Skończyło się jednak happy endem.
Legia Warszawa – Terminator 3
Legia przypominała w tym sezonie Terminatrix, graną w trzeciej części filmu przez Kristiannę Loken. Do pewnego momentu wszystko było świetnie – Legia gnoiła kolejnych rywali i pewnie zmierzała po końcowy triumf… W pewnym momencie coś się jednak zacięło – tryby robota zostały spalone. Duda zaczął się poruszać z prędkością żółwia, Żyro wrócił do swojej stałej formy (tej sprzed 2014), Vrdoljak znów zaczął tracić głupie piłki, a Marek Saganowski… Cóż, on nawet nie przestał, bo cały sezon nie strzelał. Różnica polega na tym, że wcześniej był Radović…
Jagiellonia Białystok – Giganci ze stali
Przed sezonem celem było utrzymanie. Cel nie zmienił się, dopóki widmo relegacji nie przestało zaglądać Jadze w oczy już nawet matematycznie… Fantastyczny Drągowski, Pazdan grający niczym skała, bardzo kreatywny środek pola i zaskakujący skutecznością Tuszyński z Piątkowskim… Byliśmy świadkami kolejnego Kopciuszka, który odnalazł się na wielkim balu. Jagiellonia niczym filmowy Atom, podążając za ruchami swojego trenera, zaskakiwała wszystkich, pokonując kolejnych, często wyżej notowanych rywali, a w ostatecznym starciu z gigantem, jakim był Zeus dla Atoma, czy Lech z Legią dla Jagi, ostatecznie przegrała. Przypomnę tylko, że Atom przegrał na punkty, po werdykcie sędziów…
Śląsk Wrocław – Jestem numerem cztery
No byli czwarci, co poradzę? Tytuł idealnie pasował… – powiem pewnie jutro, tłumacząc się z doboru tytułów do drużyn. Filmu nawet nie oglądałem, ale cóż poradzę… Śląsk do pewnego momentu był fantastyczny, grał naprawdę dobrze i chłopaki zasłużyli sobie na miejsce „na pudle”. Na wiosnę, wcale nie mając kryzysu (co podkreślał Tadeusz Pawłowski – oczywiście wierzymy Tediemu na słowo), stali się najbardziej „bezjajecznym” zespołem Ekstraklasy (no, poza Bełchatowem, ale oni są poza skalą). W odpowiednim momencie wrzucili jednak piąty bieg i trzy ostatnie mecze wygrali, zapewniając sobie pewne miejsce w pucharach jesienią latem.
Lechia Gdańsk – Syzyf
Sezon 13/14 – słaba jesień w wykonaniu Lechii, świetne transfery przeprowadzone zimą i szybki awans w górę tabeli, do czołowej ósemki. W najważniejszym momencie zabrakło jednak koncentracji i Lechia wylądowała zaraz za pudłem, na czwartym miejscu (pierwszym, nie dającym pucharów).
Sezon 14/15 – słaba jesień w wykonaniu Lechii, świetne transfery przeprowadzone zimą i szybki awans w górę tabeli, do czołowej ósemki. W najważniejszym momencie zabrakło jednak koncentracji i Lechia wylądowała za pudłem, na piątym miejscu (pierwszym, nie dającym pucharów).
Syzyfowa taka praca, co nie? Będą za rok w Gdańsku puchary?
Wisła Kraków – Poszukiwacze Zaginionej Arki
Wiśle trzeba oddać jedno – XXI wiek należy do niej i do Bogusława Cupiała. Siedem mistrzostw w 15 lat to prawdziwy rekord. Od paru lat jednak krakowianie nie potrafią zakwalifikować się nawet do pucharów. Europy poszukają w następnym sezonie, ale czy je znajdą? Na pewno będzie o to trudno. Szczególnie po odejściu Stilicia, który w tym sezonie był głównym motorem napędowym Białej Gwiazdy. Trzeba też dodać, że krakowanie trafili jednak z transferami – Jović, Barrientos i Guzmics pokazali się z naprawdę świetnej strony. Sezon „dobry, ale nie beznadziejny” – to znaczy – mogło być lepiej, ale nie ma co narzekać.
Górnik Zabrze – Rejs
W Zabrzu klasyka jak co roku – niezła jesień, gorsza wiosna, pierwsza ósemka i spokojne miejsce w środku tabeli – sielanka. Górnik już tak sobie dryfuje od paru lat, nie zagrażając nikomu. Chyba trudno o lepszy przykład „typowej drużyny środka tabeli”. Mnóstwo jest przy Roosevelta 81 improwizacji i działania doraźnego, co również nasuwa skojarzenia z wyżej wymienionym filmem…
Pogoń Szczecin – Życie za życie
Na jednej szali pewny byt, na drugiej dobre imię. Coś za coś. Pogoń wybrała opcję numer jeden – weszła do grupy mistrzowskiej, zapewniając sobie spokój na ostatnie siedem kolejek, ale za to wybierając absolutną kompromitację w górnej ósemce i regularne obijanie przez resztę. Szczecinianie zdobyli w 7 meczach grupy mistrzowskiej 1 (słownie: jeden) punkt. Może i Pogoni dobrze nie zapamiętamy za końcówkę tego sezonu, ale nie byli przecież żadną bandą paralityków, a spokój o byt pozwolił Czesławowi Michniewiczowi na wystawienie dużej ilości młodych zawodników, co może zaprocentować w przyszłości.
Cracovia – Piłkarski Poker
Jak wytłumaczyć to, że drużyna, od oglądania której bolą zęby, nagle po przyjściu nowego trenera zaczyna zamiatać ligę? Nic nie sugeruję, a z metafory wybrnę… Jacek Zieliński przyjechał do Krakowa z karetą, wyśmiewając wręcz mającego parę dwójek Podolińskiego. Kilka zmian w taktyce (Jendrisek z Rakelsem na skrzydłach, Budziński w ataku, odkurzenie Cetnarskiego) i posprzątanie istnej Stajni Augiasza, jaką zostawił w obronie Podoliński, wystarczyło na odniesienie umiarkowanego sukcesu. Czas prawdziwej próby dopiero nadejdzie…
Ruch Chorzów – Powrót Jedi
Ruch, zgodnie z odwieczną tendencją, w przyszłym sezonie celuje w pudło, a w tym bił się o utrzymanie. I jestem w stanie w to uwierzyć, bowiem do Chorzowa powrócił ON. Waldek King. Ruch od początku tego sezonu wyglądał mizernie, ale wraz z jego upływem, Starzyński odzyskał formę, Kuświk zaczął celniej strzelać, a i przyzwoity bramkarz na Cichej się pojawił. Jedi (Fornalik) swoim powrotem naprowadził Ruch na dobrą ścieżkę.
Korona Kielce – Spacer po linie
Cóż to był za sezon dla Korony, i to nie tylko pod względem sportowym! Nieustanna huśtawka nastrojów, mogąca w każdym momencie zakończyć się katastrofą w przypadku jakiegoś fałszywego ruchu. Ale od początku – najpierw beznadziejne transfery i słaby początek zespołu pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza. Ewidentna giełdowa bessa i okres pod znakiem Bulicośtam Ouattary. Później przyszła poprawa, ale Korona była nadal pod kreską względnego bezpieczeństwa. W zimę też była pod kreską… klubowi groziła upadłość, ale miasto (nie po raz pierwszy) klub uratowało. Wiosna była już raczej hossą – dobre wyniki i szybki marsz w górę tabeli. Korona miała nawet całkiem spore szanse na grupę mistrzowską, a parę tygodni później… musiała do ostatniej kolejki drżeć o utrzymanie. Ot, taki urok reformy.
Piast Gliwice – Czarodziej z Harlemu
Angel Perez Garcia. Resultados historicas. Nie do grupas mistrzowskas wchodzikas. Hiszpan wykonywał w Piaście dobrą robotę. W dodatku został zwolniony jeszcze w momencie, kiedy mógł jeszcze spokojnie wejść do czołowej ósemki (co w tym wypadku powinno być sukcesem, a nie celem-normą). W Gliwicach chcieli być jednak najmądrzejsi, no i… średnio to wyszło. Piast się spokojnie utrzymał, ale Latal nie zrobił nic, czego nie zrobiłby Garcia. A już na pewno nie wykręcił żadnego resultados historicas, co najwyżej miał jakieś Historické výsledky. Ale nie, tych też nie miał… Co by nie mówić, pokonanie Lecha czy Legii jest w Polsce wyznacznikiem pewnego rodzaju prestiżu.
Podbeskidzie – Hooligans
Ależ to była banda! Boiskowi chuligani, którzy byliby gotowi zabić, żeby zdobyć jakiś rzut różny. Szanujemy bardzo Leszka Ojrzyńskiego i jest nam go zwyczajnie szkoda. Szkoda, że prezes Borecki jest najmądrzejszy i uwierzył, że grupa mistrzowska to jakiś psi obowiązek trenera takiej potęgi jak klub z Bielska. To nie żadna Wisła, która ma słabą kadrę, to POD-BE-SKI-DZIE – mocarze! Szkoda, bo do ostatniej kolejki o to TOP8 walczyli, ale w ostatecznym rozrachunku się nie udało. Udało się za to utrzymać, co jest pewnie sukcesem Kubickiego…
Górnik Łęczna – To nie jest kraj dla starych ludzi
Górnicy złapali Ekstraklasę, a cały sezon podążało za nimi widmo spadku, które straszyło łęcznian jeszcze w ostatniej kolejce. Jeśli do tego dorzucimy wysoką średnią wieku (Średnia wieku w meczu z Podbeskidziem: 30.1 lat), wychodzi nam obraz zespołu, którego w sumie nikt by nie chciał w ekstraklasie, ale jakimś cudem się utrzymał… W drużynie Szatałowa, na dobrą sprawę, poza Mrazem i Cernychem, nie ma kogo wyróżnić. Drużyna nijaka, nudna i stara. Takim drużynom zwykliśmy mówić: do widzenia.
Zawisza Bydgoszcz -Forrest Gump
Przez swoje jesienne ułomności, Zawisza do rundy wiosennej przystępował z beznadziejnej pozycji startowej – zaczął jednak gonić. Gonił, gonił za upragnionym utrzymaniem i… przestał gonić. W kluczowych momentach, zawodnicy Rumaka nie wykorzystywali okazji do opuszczenia strefy spadkowej, co później się zemściło w postaci braku utrzymania, nawet pomimo świetnej wiosny. Historia trochę śmieszna, czasem niesamowita i przelukrowana, a koniec końców, bardzo smutna. Tak jak życie Forresta Gumpa. Na plus oczywiście wola walki piłkarzy trenera i prezesa, który dokonał świetnych transferów zimą. Mimo wszystko – brawo!
GKS Bełchatów – Sztuka spadania
Film krótkometrażowy, bo i opowieść o zespole Kamila Kieresia Marka Zuba Kamila Kieresia jest krótka. Świetny start sezonu, bardzo dobra jesień i strasznie słaba wiosna. Chociaż, kto wie? Gdyby to Kiereś prowadził drużynę również przez te osiem meczów, podczas których Zub wykręcił niesamowitą średnią (0,25 punktu na mecz), to w Bełchatowie dziś szykowaliby się do kolejnego sezonu w Ekstraklasie, a nie w I lidze?
===============================================================================
Najlepszy strzelec – Kamil Wilczek
Pierwszy i być może jedyny taki sezon Kamila. Nigdy wcześniej tak nie strzelał, ale w tym sezonie odpalił szósty bieg… 20 goli! Nie wiadomo, gdzie będzie grał w przyszłym sezonie, ale z pewnością, jako wolny strzelec, w ofertach będzie mógł przebierać.
Najlepszy asystent – Semir Stilić
W Polsce Bośniaka już nie ma, podpisał kontrakt na Cyprze. Był motorem napędowym Wisły, jednak był przy tym bardzo chimeryczny. Nie było Semira, nie było Wisly… 13 asyst i wyprzedzenie w klasyfikacji Dzalamidze, Pawłowskiego i Brzyskiego, z pewnością robi wrażenie.
Jedenastka sezonu 4-3-3:
Drągowski (Jagielonia) – Wojtkowiak (Lechia), Pazdan, Arajuuri (Lech), Rzeźniczak (Legia) – Covilo (Cracovia), Jodłowiec (Legia), Linetty (Lech) – Pawłowski (Lech), Sa (Legia), Wilczek (Piast)