Po ponad trzech miesiącach przerwy powróciły rozgrywki LaLiga. Restart w Hiszpanii zainaugurowali piłkarze Sevilli oraz Betisu. Oczy sympatyków są tradycyjnie skierowane na dwa największe zespoły z Półwyspu Iberyjskiego – Real Madryt oraz FC Barcelonę. „Królewscy” wrócą do zmagań z dwoma kluczowymi wzmocnieniami. Czy Eden Hazard i Marco Asensio wpłyną na losy mistrzostwa?
Jeżeli mielibyśmy wskazać zespół, któremu na początku marca potrzebna była przerwa od rozgrywek, to bez wątpienia do tego grona moglibyśmy zaliczyć Real Madryt. „Królewscy” od rywalizacji z Realem Sociedad w Pucharze Króla spisywali się poniżej oczekiwań. Na samym początku podopieczni Zidane’a odpali z tego turnieju. Następnie, zespół zanotował w lidze dwa rozczarowujące wyniki. Najpierw ekipa z Madrytu zremisowała na własnym obiekcie z Celtą Vigo, a następnie przegrała na wyjeździe z Levante.
Żeby tego było mało, Real musiał uznać wyższość Manchesteru City w ramach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Porażka z „The Citizens” na własnym obiekcie mocno pokomplikowała sprawę awansu drużyny do ćwierćfinału LM.
Z pewnością pozytywnym sygnałem dla sympatyków było kluczowe zwycięstwo Realu w El Clasico. Kolejny mecz w lidze, czyli rywalizacja z Betisem utwierdziła jednak w przekonaniu, że „Królewscy” nadal mają ogromne problemy z utrzymaniem odpowiedniej formy. Tym samym, tuż przed zawieszeniem rozgrywek, Real Madryt z dorobkiem 56 punktów plasował się na drugim miejscu w tabeli ze stratą dwóch oczek do Barcelony. Kwestia mistrzostwa pozostawała zatem sprawą otwartą.
Kryzys i cięcia pensji
Pandemia wywołana koronawirusem przyniosła ogromne straty w wielu sektorach. Dotyczy to także piłki nożnej. Paradoksalnie, ogromne kłopoty finansowe dotknęły przede wszystkim czołowe zespoły w Hiszpanii. Brak zysków z dni meczowych, funkcjonowania stadionu, a co za tym idzie wycieczek i całej infrastruktury turystycznej spowodowały, że również Real Madryt musiał zdecydować się na obniżkę pensji.
W porównaniu z FC Barceloną, klub ze stolicy kraju zrobił to stanowczo, ale bez medialnego rozgłosu. Na początku kwietnia „Królewscy” wydali komunikat, w którym poinformowali o redukcji wynagrodzeń sekcji piłkarskiej oraz koszykarskiej. Ustalono, że cięcia będą wynosić od 10 do 20 procent w skali roku. Na tej informacji zakończyły się wszelkie spekulacje dotyczące obniżek.
Dodatkowo, podczas przerwy od zmagań, Real Madryt podjął rozsądną decyzję, rezygnując z gry na Estadio Santiago Bernabeu. Mecze bez udziału kibiców pozwalają drużynie przeprowadzić konieczne prace modernizacyjne na stadionie. „Królewscy” do końca rozgrywek mają rywalizować na Estadio Alfredo Di Stéfano, czyli w ośrodku treningowym klubu.
Dwa kluczowe powroty
Choć zawieszenie rozgrywek pociągnęło za sobą mnóstwo negatywnych skutków, to w kontekście sytuacji kadrowej, Real Madryt nie może narzekać na dłuższą przerwę. Do gry powraca bowiem Eden Hazard, największy transfer „Królewskich” ostatnich lat. Belg przybył do drużyny po świetnym sezonie w Premier League. 29-latek był czołową postacią Chelsea w trakcie rozgrywek 2018/2019. Wystarczy powiedzieć, że Hazard miał udział w 31 ligowych bramkach londyńskiego zespołu, zdobywając 16 goli oraz zaliczając 15 asyst.
Nic dziwnego, że tuż po transferze Edena Hazarda do Realu, oczekiwania sympatyków „Królewskich” były ogromne. Belg miał zostać zawodnikiem, który w końcu wypełni lukę po przeprowadzce Cristiano Ronaldo do Juventusu.
Jak na razie, rzeczywistość diametralnie odbiega od założeń. 29-latek zagrał w zaledwie 10 spotkaniach LaLiga, zdobywając 1 bramkę oraz 4 asysty. Brak regularnej gry był oczywiście efektem problemów zdrowotnych.
Jeszcze przed startem rozgrywek 2019/2020, Eden nabawił się urazu uda. Pod koniec listopada Belg ponownie był kontuzjowany. Po powrocie z rekonwalescencji, Hazard zdołał rozegrać w lutym raptem dwa mecze w LaLiga i po raz kolejny złapał uraz.
Przez krótki okres gry, 29-latek wysłał jednak kilka sygnałów, które mogą dawać kibicom nadzieję na to, że piłkarz pokaże maksimum swoich możliwości.
W szczególności, że jak sugeruje środowisko „Królewskich”, Eden jest aktualnie w najlepszej dyspozycji od momentu transferu. Hazard ma zostać kluczową postacią w końcowej fazie sezonu. W zdobyciu mistrzostwa może pomóc także jeszcze jeden zawodnik.
To Marco Asensio. 24-latek z powodu poważnej kontuzji kolana nie rozegrał ani jednego spotkania w sezonie 2019/2020. Przedłużenie kampanii powoduje, iż Hiszpan ma okazję zaprezentować się kibicom podczas ostatnich kolejek LaLiga.
Oczekiwania i nastroje w szeregach Realu są spore i pozytywne. Nikt w Madrycie nie zapomina, że w szeregach Barcelony nastąpiło także konkretne wzmocnienie, gdyż do gry powrócił Luis Suarez. Przypuszcza się jednak, że Hazard i Asensio będą mieć większy wpływ na wyniki swojego zespołu, niż Suarez we własnej drużynie.
Bałkański temperament
Dłuższa przerwa od gry była wyzwaniem dla wszystkich sportowców. Przestrzeganie zasad bezpieczeństwa, a także dawanie dobrego przykładu kibicom. Z tymi dwoma aspektami musieli mierzyć się m.in. zawodowi piłkarze.
Test całkowicie oblał Luka Jovic. W ciągu kilkunastu tygodni, Serb zraził do siebie wszystkich sympatyków „Królewskich”. Seria niewłaściwych decyzji snajpera rozpoczęła się już w połowie marca. Jovic gdy wrócił do ojczyzny lekceważył zasady kwarantanny, spacerując po Belgradzie.
Gdy po jakimś czasie cała sprawa ucichła, Luka ponownie trafił na pierwsze strony gazet. Tym razem zawodnik Realu Madryt zorganizował grilla, zapraszając innych zawodników z LaLiga.
Na imprezie pojawili się m.in. Ivan Saponjić z Atletico Madryt, a także Nemanja Maksimović z Getafe.
Pod znakiem zapytania stoi zatem przyszłość 22-latka w stolicy Hiszpanii. Z pewnością zarząd „Królewskich” nieco żałuje, iż wydał na transfer Serba blisko 60 milionów euro. Jak na razie, Jovic w żaden sposób nie udowadnia, iż był wart tej ceny.
Letnie wzmocnienia
W tle rywalizacji o mistrzostwo Hiszpanii pozostają letnie wzmocnienia Realu. Jak to bywa w przypadku ekipy z Estadio Santiago Bernabeu, mnóstwo zawodników łączy się z przeprowadzką do madryckiej ekipy.
Na ten moment najbardziej prawdopodobnym wzmocnieniem wydaje się Eduardo Camavinga. Jak informują m.in. dziennikarze RMC, młody Francuz jest w oczach Zidane’a zawodnikiem, który może wprowadzić odpowiednią konkurencję do środka pola drużyny. Co więcej, Real miał już rozpocząć wstępne rozmowy w sprawie transferu.
Na przeszkodzie realizacji transakcji stanąć mogą oczywiście finanse. Rennes oczekuje za swojego gracza około 80 milionów euro. To ogromne pieniądze, biorąc pod uwagę fakt, iż Camavinga skończy dopiero 18 lat.
Poza graczem z Ligue 1, Kai Havertz oraz N’Golo Kante również są łączeni z „Królewskimi”. Jeśli wierzyć jednak mediom, Real Madryt nie zamierza wydawać dużych sum w najbliższym oknie. W szeregach zespołu panuje przekonanie, iż aktualny skład przy braku kluczowych kontuzji, może konkurować z najlepszymi.
Jasny cel
Priorytet podopiecznych Zinedine’a Zidane’a jest jasny. Zwycięstwo w LaLiga. Na ten moment sprawa tytułu mistrzowskiego jest całkowicie otwarta. Strata zaledwie pięciu punktów do Barcelony (przy jednym meczu rozegranym mniej) sprawia, iż losy pierwszego miejsca w tabeli mogą rozstrzygnąć się w ostatnich ligowych kolejkach.