Gdy odchodził z Realu Madryt, wielu fanów „Królewskich” nie wyobrażało sobie funkcjonowania klubu bez niego. Jak się okazuje po kilku miesiącach – ich obawy były słuszne. Przyszedł jednak czas, gdy Francuz ponownie zawita na Santiago Bernabeu. Kto wie, być może podejmując się trudniejszego wyzwania aniżeli tego z 2016 roku.
Ten powrót jest wielkim zaskoczeniem. Zidane opuszczając stolicę Hiszpanii sugerował, że z tą kadrą niczego więcej nie zdoła wygrać. Hiszpańskie media sugerowały, że wówczas już wiedział o odejściu Cristiano Ronaldo, co skłoniło go do podjęcia tej decyzji. Mimo to rozpaczliwa prośba Pereza podziałała i już wtorkowy trening ma zostać poprowadzony przez francuskiego szkoleniowca.
Co zatem przekonało trzykrotnego zdobywcę Ligi Mistrzów do powrotu? Wydaje się, że obietnice prezesa „Królewskich”, który latem musi sypnąć sporymi pieniędzmi na wzmocnienia. Trudno w tej chwili zastanawiać się, jakie sektory boiska zostaną wzmocnione, ponieważ na to pytanie zapewne odpowiedzą sami piłkarze w pozostałej części sezonu.
Na pewno drżeć mogą kibice Chelsea, którzy po odejściu Zidane’a w czerwcu ubiegłego roku nieco odetchnęli w sprawie Edena Hazarda. Teraz temat transferu Belga do Madrytu ponownie wróci na pierwsze strony gazet, a w obliczu zakazu transferowego „The Blues”, sytuacja ekipy Sarriego jest nie do pozazdroszczenia.
Jeśli 46-latek ponownie obejmie Real, to najprawdopodobniej zaprzepaści szanse na objęcie Juventusu w kilku kolejnych latach. Według „El Pais” Zidane odrzucił propozycję kontraktu od „Starej Damy” do 2022 roku.