Powtórki dla sędziów zdają egzamin w hicie. Wystarczyło 40 sekund

Screenshot 2017-03-29 01-07-15
Powtórki pozwoliły prawidłowo ocenić kluczowe sytuacje

Na Stade de France przyjechali Hiszpanie, by zmierzyć się z Griezmannem i spółką. Mecz był sparingowy tylko z nazwy. Tempo, zaangażowanie obu stron i liczba stwarzanych sytuacji przewyższała ubiegłoroczny finał Euro. Spotkanie było też kolejnym testem dla technologii VAR (Video Assistant Referee). Powtórki zdały egzamin jeszcze lepiej niż sami piłkarze.

Wczorajsza data z pewnością trafi do notatników wszystkich zwolenników wprowadzenia technologii do futbolu. Dzięki petycji z obu stron i zgodzie sędziego mecz między klasowymi przeciwnikami miał być kolejnym przystankiem na drodze do nowej ery w futbolu. W założeniu arbiter mógł posiłkować się asystentami w czterech sytuacjach: dotyczącej uznania strzelonego gola, rzutu karnego, bezpośredniej czerwonej kartki i identyfikacji zawodnika, który powinien zostać ukarany. Udało się. Felix Zwayer dwukrotnie wspomagał się opiniami sędziów telewizyjnych, by mieć pewność, że prawidłowo uznaje bramki. Za każdym razem cały proces nie trwał dłużej niż 40 sekund.

Na początku drugiej połowy Antoine Griezmann pokonał Davida de Geę. Choć sędzia początkowo uznał bramkę, zdecydował się jeszcze skorzystać z dobrodziejstwa technologii i zyskać pewność co do słuszności podjętej decyzji. Zwayer już po kilkunastu sekundach zmienił zdanie. Powtórki obnażyły błąd sędziego liniowego, który mimo dobrego ustawienia nie wychwycił tego, co łatwo dostrzegli asystenci sprzed monitora. Co ważne – proces sprawdzania przebiegł szybko i w żaden sposób nie wpłynął na tempo meczu.

Kolejna okazja, by zaprezentować światu system VAR, pojawiła się w 77. minucie, gdy bramkę zdobył Gerard Deulofeu. Tym razem sytuacja była odwrotna. Ponownie wkraczała w kompetencje sędziego liniowego, który uniósł chorągiewkę i zasygnalizował Felixowi Zwayerowi, że gol został zdobyty z pozycji spalonej. Niemiec kolejny raz postanowił zweryfikować decyzję swojego asystenta i znów miał rację. Imponująca akcja Hiszpanów zwieńczona bramką pomocnika Milanu była w stu procentach zgodna z przepisami.

Zwyciężyła sprawiedliwość i piłka nożna. Obroniła się technologia VAR. Za każdym razem konsultacja arbitrów trwała około pół minuty i skutkowała podjęciem prawidłowej decyzji. Nie może więc być mowy o zaburzaniu płynności gry. Piłkarz kończył celebrować swoje trafienie, a sędzia już wiedział, czy za chwilę tę radość udaremni, czy nakaże wznowić grę od środka boiska. Na tym spotkaniu testy się nie kończą, ale wydaje się, że jeszcze kilka podobnych meczów i powtórki wejdą do futbolu na stałe.

Komentarze

komentarzy