„Pozostaje pójść do kościoła i się modlić” – Guardiola wskazał największą słabość „Citizens”

Manchester City jako pierwszy klub od dekady, obronił mistrzostwo Anglii. O ile rok temu tytuł był swego rodzaju formalnością, o tyle w obecnym sezonie trzeba było się natrudzić.

Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!

Pierwszy sezon Pepa w Anglii można nazwać przejściowym. Poznanie ligi, rywali, sposobu gry, prześwietlenie, jakich zawodników naprawdę potrzeba. Kiedy wiele osób już zdążyło pogrzebać trenerskie umiejętności Hiszpana, ten stworzył maszynę, która nie ma sobie równych.

Rekordowe 100 punktów, rekordy strzelanych bramek, ogromna przewaga nad resztą. Wydawało się, że lepszego sezonu Guardiola mieć już nie może, ale obecny chyba taki był. Nie ze względu na punkty (98), ale na konieczność uciekania spod topora, nazywającego się Liverpool FC.

„The Reds” pobili chyba wszystkie rekordy w byciu najlepszą drugą drużyną, a to mówi wiele. W normalnych okolicznościach to podopieczni Kloppa cieszyliby się z tytułu. Niemiec zbudował fenomenalny zespół, na jego nieszczęście Guardiola stworzył jeszcze lepszy. Czy to oznacza, że „Citizens” nie mają słabości? Nic bardziej mylnego…

– „To ja jestem najwyższym gościem (w City – red.). Kiedy więc pojawia się stały fragment gry, pozostaje pójść do kościoła i się modlić – wyznał Guardiola.

Mierzący 180 cm Hiszpan oczywiście grubo przesadził, a na jego słowa mogliby się obrazić choćby John Stones (188 cm) czy Vincent Kompany (193 cm). Mimo wszystko możemy wyczytać z tych słów, że Guardiola chciałby poszukać zawodników wyższych i nieco bardziej „fizycznych”. Czy właśnie tacy trafią latem na Etihad Stadium?

Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!

Komentarze

komentarzy