Wiosną 2005 roku znany austriacki koncern wykupił klub piłkarski z Salzburga, tworząc zupełnie nowy twór (Red Bull Salzburg – niegdyś SV Austria Salzburg). Zupełnie odcięto się od długiej tradycji, zmieniono barwy, wymieniono sztab i zarząd. Ot, tabula rasa, na której kartach zapisywano odtąd nowe sukcesy przyszłego giganta. Jak zwykle w takich przypadkach, fani podzielili się na zwolenników i przeciwników. Ci drudzy szybko reaktywowali Austrię i błąkają się po ligach okręgowych. RB dość mocno angażuje się we wszelkiego rodzaju sportach, z pewnością każdy z Was potrafi wymienić choć kilka drużyn czerpiących korzyści z umowy sponsorskiej z Czerwonym Bykiem.
Wszędzie, gdzie pojawiają się duże sumy pieniężne, tam rodzą się także kontrowersje. Wyobraźcie sobie, że Wasz klub osiąga większe bądź mniejsze sukcesy i bardzo rzadko grozi mu widmo spadku (ponad 20 lat to szmat czasu). Posiada jedną z najlepszych siatek skautingowych w Europie, a może nawet i na świecie, dzięki której co roku osiąga solidne zyski. Nie szasta gotówką na rynku transferowym, ściąga młodych i zdolnych zawodników z całego świata, a sprzedaje ich z ogromnym zyskiem. To właśnie stąd na szerokie wody wypłynęli m.in. Handanović, Alexis Sanchez, Cuadrado, Inler czy Zieliński (lista gwiazd jest jeszcze dłuższa). Ostatnio głośno mówi się o zakulisowych kontaktach pomiędzy Red Bullem i kolejnym klubem wodzonym na pokuszenie. Tym razem w obliczu trudnej decyzji staje Gino Pozzo, a na szali ważą się losy… Udinese Calcio.
– Nigdy nie słyszałem o Red Bullu – tak na początku całą sprawę dementował wspomniany włoski biznesmen. W podobnym tonie wypowiadał się, kiedy hiszpańska prasa zasugerowała przejęcie Granady przez Chińczyków. – Nigdy nie inwestuję w biznes z myślą, że niedługo mam go sprzedać – opowiadał oburzony w wywiadach. Dokładnie tydzień później złożył podpis na dokumencie potwierdzającym oddanie klubu w ręce Azjatów.
W sprawie rzekomego najazdu Red Bulla na Udine wypowiedział się Giovanni Adami – klubowy prawnik. Według niego istnieje rzeczywista obawa utraty piłkarskiej tożsamości. Sprawy nie należy traktować jako mrzonki, o czym przekonali się już kibice z Lipska czy wspomnianego Salzburga. Nawet przyjacielskie przejęcie przez firmę może skończyć się katastrofą, gdy gigant znajdzie odpowiednie luki prawne i dokona własnych zmian.
Fani mają co prawda w tej kwestii mało do powiedzenia, ale jak można było przypuszczać, forumowe światki stały się miejscem rozłamu. Oczywistym jest, że młodzi fanatycy marzą o milionowych kontraktach wielkich gwiazd i wydawaniu fortuny lekką ręką. 150, 200, 350 milionów € – małolaci licytują wartość swojego ukochanego klubu i już dawno mają przygotowaną listę potencjalnych wzmocnień. Co mądrzejsi patrzą jednak na stan rzeczy zgoła odmiennie, sceptycznie podchodząc do tematu, wszak nie trzeba daleko szukać przykładów złego zarządzania klubem przy ogromnym budżecie.
Grupa ultrasów Udinese aktywnie prowadzi swój facebookowy profil, na którym znajdziemy mnóstwo informacji na temat negatywnych skutków przejmowania klubów przez światowe koncerny, zdjęcia z pochodów i opraw meczowych. Nawiązano kibicowską przyjaźń z ultrasami Wacker Burghausen (IV liga niemiecka) i Austrii Salzburg. Każdy transparent, każda podpalona raca może w jakimś stopniu przyczynić się do ocalenia 120-letniej tradycji.
Bieżące doniesienia wskazują, że Gino P. (bo tak już niektórzy nazywają przedsiębiorcę), ponownie nie planuje żadnych zagrywek w interesach. Przypadek Granady budzi niepokój, stąd zrozumiałe spekulacje. Co najbardziej zaskakujące, w całą historię zamieszane są kluby z Turynu. W 2010 roku Red Bull zapragnął wykupić Torino. Do stolicy Piemontu przybył wtedy wysłannik, natomiast szemrane umowy zakończyły się fiaskiem. W tej chwili pośrednim zbawicielem Udinese może okazać się Juventus! Zawsze pozostają nadzieje, że niekwestionowana włoska dominacja Starej Damy odstraszy potencjalnych austriackich nabywców, których skrzydła coraz bardziej obrastają w piórka.