W piątek Premier League wydawała kilka istotnych komunikatów. Po pierwsze, liga nie zostanie wznowiona do momentu, aż warunki panujące w kraju nie będą odpowiednio bezpieczne dla piłkarzy. Po drugie, kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej zaczną prowadzić rozmowy z zawodnikami w sprawie obniżenia 30% wynagrodzenia w skali roku. Taki pomysł może przynieść negatywne skutki dla kraju.
Początkowo wydawało się, że drużyny z Anglii będą mieć najmniejsze problemy z powodu panującej pandemii. Środki, jakie otrzymują zespoły m.in. z tytułu praw telewizyjnych są największe na świecie. Kryzys dotknie najprawdopodobniej wszystkich. Właściciel Burnley zasugerował już, iż klub nie będzie mieć w sierpniu pieniędzy, jeżeli liga nie zostanie dokończona, a termin rozpoczęcia nowej kampanii nie będzie ustalony.
W związku z tym, zespoły zaczną szukać dodatkowych środków. Część z nich może napłynąć w wyniku obniżki wynagrodzeń piłkarzy. Kluby mają prawo dyskutować z zawodnikami w kwestii zmniejszenia pensji o 30% w skali roku. Ten pomysł nie wszystkich się jednak podoba.
Związek piłkarzy skontaktował się z przedstawicielami ekip Premier League w sprawie przedyskutowania tej kwestii. W trakcie rozmowy, pojawiła się sugestia, by poważnie przemyśleć takie cięcia. Co prawda zachowane środki przez klub z pewnością pomogą drużynom w funkcjonowaniu. Z drugiej strony, ma to pewien poważny minus.
Jak wiadomo, podatki obowiązują każdego. Zawodnicy z ligi angielskiej zarabiają ogromne pieniądze. Oznacza to, iż sporą kwotę piłkarze pozostawiają państwu. Według obliczeń, mowa o 200 milionach funtów. Te pieniądze z pewnością po części są przeznaczane na funkcjonowanie NHS, czyli publicznej służby zdrowia. Redukcja wynagrodzeń może zatem negatywnie wpłynąć na kraj.