Mogłoby się wydawać, że w XXI wieku nie ma nic prostszego niż podróżowanie. Papierowe mapy i brak źródeł informacyjnych zastąpił Internet, który załatwia praktycznie wszystko. Okazuje się, że nie zawsze.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Słyszeliśmy wiele przypadków z ostatnich lat, w których głównie grupy kibiców myliły miejsca docelowe. Lublin zamiast Lubina, Budapeszt zamiast Bukaresztu, Frankfurt nad Odrą zamiast Frankfurtu nad Menem. Czy takie coś byłoby możliwe w wykonaniu piłkarzy?
Tak – i to w dużo większym stopniu. W 2007 roku Tony Sylva nie pomylił podobnie brzmiących miast. Pomylił zupełnie miejsce, w którym miał zagrać mecz, przez co musiał się wracać.
Senegalski bramkarz, ówczesny zawodnik Lille, udał się wtedy do Dakaru, stolicy swojej ojczyzny, by zagrać mecz z Angolą. Jakież musiało być jego zdziwienie, kiedy po przebyciu 5000 kilometrów zorientował się, że mecz będzie rozegrany w Rouen. W mieście, które od Lille dzieli jedynie ok. 250 kilometrów…
Już ponad miesiąc przed meczem, który odbył się 7 lutego 2007 roku, dyskutowano nad możliwymi miejscami, w których można rozegrać spotkanie. Minister sportu Senegalu odmówił wówczas możliwości zorganizowania meczu w Dakarze, po tym jak został poinformowany o dostępności niewystarczających zasobów sił bezpieczeństwa. Wszystko z powodu kampanii wyborczej, która zaczynała się na początku miesiąca.
Jako możliwe miejsca wymieniano Bandżul (Gambia), Luandę (Angola), ale z powodów finansowych na cztery dni przed meczem zdecydowano się na Rouen w północnej Francji. Dziwne, że Tony Sylva jakimś cudem przeoczył wtedy tę informację lub nie został poinformowany przez związek. Cóż, przynajmniej trochę pozwiedzał…