Za nami pierwsza połowa meczu Hiszpania-Polska. Podopieczni Paulo Sousy do przerwy przegrywają z gospodarzami Euro 2020 0:1. W grze Polaków można jednak dostrzec kilka pozytywów.
Po meczu ze Słowacją reprezentacja Polski nie mogła mieć powodów do optymizmu przed starciem z kolejnym rywalem. Nie jest bowiem tajemnicą, że z Hiszpanią “Biało-Czerwonym” nigdy nie grało się łatwo. Może nikt się nie spodziewał pogromu równego temu z 2010 roku, gdy zespół pod wodzą Franciszka Smudy przegrał 0:6, aczkolwiek niektórzy przewidywali dość wysoki rozmiar porażki.
Pechowy gol Alvaro Moraty
Po pierwszej połowie gra polskiej reprezentacji nie wygląda najgorzej, aczkolwiek wciąż nie ustrzega się ona błędów. Dowodem na to jest gol Alvaro Moraty w 25. minucie. Początkowo wydawało się, że piłkarz Juventusu w tej sytuacji był na spalonym. Analiza VAR wykazała jednak, że w momencie podania przed nim był Bartosz Bereszyński. Choć sam Hiszpan był zaskoczony, przepisy wskazały na to, by tego gola uznać.
Podsumowując pierwszą połowę, nie należy zapomnieć także o najlepszej sytuacji Polaków. “Biało-Czerwoni” byli bliscy wyrównania w 43. minucie. Wówczas jednak Karol Świderski trafił w słupek, a Robert Lewandowski próbując poprawić akcję, skierował piłkę wprost w Unaia Simona.
Do przerwy na tablicy wyników widnieje 1:0 dla Hiszpanów. Jak jednak widać, Polacy mają swoje okazje. Kto wie, może większa dyscyplina w postawie na połowie rywala sprawi, że podopieczni Paulo Sousy jeszcze powalczą o przyzwoity wynik?