Wszyscy chcielibyśmy cieszyć się pełnią piłkarskiej nocy. Gdyby nie koronawirus, za moment zawodnicy rozjechaliby się do swoich drużyn narodowych na przerwę reprezentacyjną. My zapewne odetchnęlibyśmy na moment od Ekstraklasy, ale sytuacja jest zgoła odmienna. Teraz z utęsknieniem wyczekujemy powrotu i zastanawiamy się, któremu z ligowców przerwa pokrzyżowała szyki? A dla kogo przyszła w zbawiennym momencie?
Wybraliśmy sześć ekip, które wg nas odczują najbardziej zawieszenie rozgrywek. Chodzi głównie o względy sportowe, choć w dwóch przypadkach nie mogliśmy zapominać również o sprawach organizacyjno-finansowych. Te ostatnie zapewne będą bolesne dla całej szesnastki, w końcu wszystko stoi i nie zarabia na siebie.
Arka Gdynia
Zalicza się do ekip, którym ta przerwa i pomoże, i zaszkodzi jednocześnie. Piłkarsko potrzebują chwili, żeby się jeszcze zebrać i powalczyć o utrzymanie. Jeden zryw, przez kilkanaście minut z Rakowem, notabene dający trzy punkty, to zdecydowanie za mało. Gdynianie potrzebują serii wygranych. Obecna przerwa jest dla nich katastrofalna. Jeśli sezon zostanie przerwany w tym momencie i zaliczony spadają, jeśli nie, nadal pozostaje sześć punktów straty do bezpiecznej strefy, którą zamyka będąca w bardzo dobrej formie Wisła Kraków.
Z drugiej strony Arka cały czas jest w trakcie roszad personalnych na najwyższych szczeblach. Kibice od dłuższego czasu domagają się odejścia rodziny Midaków z klubu, sytuacja finansowa tylko się pogarsza, a w obecnym kryzysie trudno liczyć na inwestorów, skoro praktycznie cały biznes liczy tylko straty z dnia na dzień.
Wisła Kraków
Dla nich przerwa w najgorszym możliwym momencie. Nie dość, że ekipa Artura Skowronka nabierała rozpędu i w tabeli za 2020 rok są najlepszymi ligowcami. Trudno się dziwić, skoro sprawdziły się transfery z Gieorgijem Żukowem na czele, ponadto skuteczny jest młodziutki Aleksander Buksa dzięki, któremu Ekstraklasa nie zapomniała o tym nazwisku po wyjeździe jego brata do MLS, a swoje robi także Jakub Błaszczykowski. „Kuba” pokazał klasę choćby kapitalnym rzutem wolnym w meczu z Koroną Kielce, którym zapewnił zwycięstwo wiślakom.
Ponadto należy pamiętać, że mimo uporządkowania pierwszych spraw, przy Reymonta nadal trwa sprzątanie po poprzedniej ekipie, czyli spłacanie długów. Od dłuższego czasu klub sporo zyskiwał na przychodach z dnia meczowego i odcięcie od tego źródła to kolejne kłopoty dla Białej Gwiazdy.
Cracovia
Po drugiej stronie Błoń sytuacja kompletnie przeciwna. Cracovia po wygranych z Arką i Lechem na inauguracje wiosny, teraz notuje serię czterech kolejnych porażek. Nie tak Michał Probierz i spółka wyobrażali sobie walkę o mistrzostwo, ale z drugiej strony widać było, już przy okazji spotkania w Zabrzu, pierwsze radykalne zmiany, jak choćby rezygnacja z Janusza Gola nawet na ławce rezerwowych.
Lech Poznań
Poznaniacy wiosną przeplatali lepsze – głównie domowe – mecze, tymi gorszymi – zazwyczaj wyjazdy. Wydaje się jednak, że ekipa Dariusza Żurawia powoli, ale weszła na odpowiednią drogę. W którym miejscu tej podróży jest Kolejorz, trudno powiedzieć, ale wydaje się, że Wielkopolska machina wrzucała kolejny bieg w górę. Żałować mogą przede wszystkim młodzi zawodnicy Lecha, dwóch Jakubów – Moder i Kamiński – którzy notowali bardzo dobry początek rundy. Pierwszy z nich zapewnił aż trzy gole z dystansu, a drugi z konieczności zajął miejsce kontuzjowanego Roberta Gumnego na prawej stronie obrony i… poradził sobie bardzo dobrze.
Korona Kielce
Zatrudnienie upragnionego w Kielcach Macieja Bartoszka, wygrana na początek z ŁKS-em i… przerwa. Chyba nie było gorszego momentu dla kielczan na zamrożenie rozgrywek. W 2020 strzelili zaledwie trzy gole, ale nic w tym dziwnego, skoro w całym sezonie mają na koncie tylko 15 bramek. To oznacza, że na zdobycie jednej potrzebują aż 156 minut! Druga najgorsza pod tym względem jest Arka, ale różnica wynosi aż 50 minut, oczywiście na korzyść gdynian. I właśnie z tej zapaści miał wyprowadzić Koronę Bartoszek. Póki co musi poczekać na koniec koronawirusa…
Pogoń Szczecin
Nie ma co się oszukiwać, w Szczecinie nastroje podobne do tych z biało-czerwonej części Krakowa. Pogoń miała się bić o podium i pewnie będzie to robić, ale ekipa Runjaicia w niczym nie przypomina tej z jesieni. Wiosną można powiedzieć, że prezentują się trochę podobnie do Arki. Jeden zryw, wyciągnięcie z 0:2 na 3:2 i tyle dobrego można powiedzieć o Portowcach.
Swoje z pewnością robi odejście Adama Buksy, bo i linia ofensywna ma kłopoty. Pięć goli w sześciu meczach to wynik, który raczej nie przystoi drużynie z czołowej ósemki, która przed chwilą była na ligowym podium.