Nie będzie przesady w stwierdzeniu, iż przerwa reprezentacyjna ma więcej przeciwników, aniżeli zwolenników. Większość sympatyków ma negatywne skojarzenia na samą myśl, gdy kluby zawieszają grę na okres dwóch tygodni. Wtorkowe mecze kadry udowodniły jednak, że czasem warto włączyć również piłkę reprezentacyjną.
Już sam fakt, iż Europa rozpoczęła walkę o mistrzostwa Starego Kontynentu, mógł poprawić humory sympatyków futbolu. Zawsze lepiej obserwować walkę o punkty, aniżeli rywalizację w meczach towarzyskich. Wtorkowe spotkania kwalifikacyjne nie zapowiadały specjalnych emocji. Były jednak mecze, które mogły przykuć uwagę. Mowa o starciach Bośni Hercegowiny z Grecją, Norwegi ze Szwecją czy Szwajcarii z Danią. Jeśli ktoś zdecydował się na oglądanie jednego z tych trzech spotkań, na pewno tej decyzji nie żałuje.
Bośnia rozpoczęła mecz wręcz idealnie. Już w piętnastej minucie gospodarze prowadzili 2-0 za sprawą bramek Viscy i Pjanica. Wydawać by się mogło, że Grecy już są na straconej pozycji. Mimo to, kadra prowadzona przez Angelosa Anastasiadisa próbowała w pierwszej połowie strzelić chociażby kontaktowego gola. Ta sztuka udała się dopiero w 64. minucie. Rzut karny wykorzystał Fortounis. Kilkadziesiąt sekund później, miała miejsce sytuacja, która zapewne zaważyła o losach spotkania. Czerwoną kartkę zobaczył Pjanic. Goście ruszyli do ataku i za sprawą trafienia Kolovosa, mecz zakończył się bramkowym remisem.
Comebacki i przegrywy
Prawdziwe zwroty akcji mogliśmy doświadczyć w spotkaniu Norwegii ze Szwecją. Po tym jak w 59. minucie bramkę na 2-0 strzelił piłkarz Bournemouth, Joshua King, żaden kibic zgromadzony na stadionie zapewne nie spodziewał się, że gospodarze pozwolą sobie wyrwać zwycięstwo. Taki scenariusz się urzeczywistnił. Co ciekawe, w 70. minucie rzutu karnego nie wykorzystał Granqvist. Pechowa próba Szweda nie wpłynęła na morale gości. Już cztery minuty później, gola kontaktowego strzelił Claesson. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry, bramkę samobójczą zanotował Norweg, Havard Nordtbeit. Doliczone minuty stanęły pod hasłem ogromnym emocji. W 91. minucie gola na 3-2 strzelił szwedzki zawodnik, Robin Quaison. Kiedy wydawało się, że to goście będą triumfować z powodu zdobytych trzech punktów, bramkę gwarantującą jeden punkt zdobył Ola Kamara.
Tytuł największych „przegrywów” tej kolejki trafia do Szwajcarów. Rywale reprezentacji Polski z Euro 2016 prowadzili do 84. minuty aż 3-0. Tuż przed końcem spotkania prawdziwy comeback zanotowali Duńczycy. Za sprawą trzech trafień Danii, Szwajcaria musiała zadowolić się zaledwie jednym punktem. Jedną z bramek strzelił piłkarz Lecha Poznań, Christian Gytkjaer.
Przed nami powrót do klubowej rzeczywistości. Już w piątek rozegrane zostaną pierwsze mecze kolejnych kolejek w Ligue 1, LaLiga, Bundeslidze czy naszej LOTTO Ekstraklasie.