Diego Simeone rozpoczął „operację Real” tuż po ostatnim gwizdku w spotkaniu z Las Palmas. Trener Atletico nic nie pozostawia przypadkowi. Tak jak Magda Gessler dba nawet o najmniejsze szczegóły i spotkanie z „Królewskimi” przygotowuje w oparciu o wszystkie istniejące przesądy.
Nie spotkacie Diego Simeone przechodzącego pod rozłożoną drabiną, a gdy jego drogę przebiega czarny kot, Argentyńczyk zawsze cofa się o te kilka metrów. Jest człowiekiem niezwykle przesądnym. Wierzy w astrologię, a piłkarzy dobiera do siebie na podstawie znaków zodiaków. Wyniósł to z rodzinnego domu, gdzie babcia była kimś, kogo można nazwać czarownicą. Parzyła ziółka i sporo rozmawiała z młodym Diego. Ten nasiąknął jej przekonaniami i dzisiaj część z nich wykorzystuje do pracy z piłkarzami. Przed jego Atletico kolejne starcie z Realem Madryt. „Królewscy” już po raz czwarty staną mu na drodze po najcenniejsze trofeum w Europie. Tym razem nie w finale, lecz w starciu o bilety do Cardiff. Argentyńczyk ma teraz dwa mecze, by wywalczyć awans. Jak zwykle, nic nie pozostawia przypadkowi i przygotowując drużynę do derbowego starcia, kieruje się przesądami.
Simeone ma swoje zwyczaje przy meczach wyjazdowych. Jeśli jego drużyna ostatnim razem w danym mieście wygrała, to przy kolejnej wizycie wszystko przebiega identycznie. Piłkarze lądują w tym samym hotelu. Jeśli ostatnio coś poszło nie tak, to szukamy innej lokalizacji do zameldowania. Jeśli coś przebiegało źle, to więcej już tego nie powtarzamy. Dwa finały przeciwko Realowi – Lizbona w 2014 i Mediolan w 2016 roku. O deja vu nie mogło być mowy. Do Portugalii piłkarze Atletico lecieli wraz z dziennikarzami na pokładzie, a w podróży do Włoch w samolocie nie było już nikogo spoza sztabu. Argentyńczyk zmienił też miejsce zgrupowania swojej ekipy, ale to nie pomogło. „Rojiblancos” ponownie musieli uznać wyższość Realu Madryt.
Diego Simeone nadal pozostaje wierny swoim ideałom i kontynuuje politykę zmian. Tym razem spotka się z dziennikarzami nie na Vincente Calderon, ale w sali Santiago Bernabeu. Ostatnio jego zawodnicy nie odbyli treningu ani na swoim obiekcie, ani na stadionie Realu. Odbyli tylko poranną sesję rozruchową w miasteczku sportowym Cerro del Espino. Żeby zmienić dosłownie wszystko, Argentyńczyk zaplanował trening w godzinach wieczornych – o 18:45 na Santiago Bernabeu. Był rozruch poranny na obiektach treningowych? To teraz spotkamy się wieczorem na stadionie. Cały zabieg ma odciągnąć myśli piłkarzy od poprzednich meczów. Wydaje się też, że ma pomóc samemu trenerowi, który będzie miał poczucie, że wszystko zrobił w zgodzie z samym sobą. Trudno sobie wyobrazić, co Simeone wymyśli kolejnym razem, jeśli jutrzejsze spotkanie także nie pójdzie po jego myśli. A może kolejnego razu już nie będzie?