Kiedy latem zmieniał klub, w nowym otoczeniu witany był z otwartymi ramionami. Pep Guardiola upatrzył go sobie jeszcze podczas pracy w Bayernie i koniecznie chciał widzieć Gundogana u siebie, określając jako niezbędny element nowego Manchesteru City. Najpierw jednak Niemiec miał się spokojnie wyleczyć, a potem…
… a potem miał grać. No właśnie, miał, bo nie pograł za wiele. W środę „The Citizens” mierzyli się z Watford, a Gundogan wyszedł w pierwszym składzie. Na boisku nie wytrwał nawet do końca pierwszej połowy, bo w okolicach 40. minuty zdarzyło się to:
Zerwane więzadła krzyżowe, spodziewany powrót do gry 29 czerwca 2017, a więc to by było na tyle Niemca w tym sezonie. Ilkay po wyleczeniu poprzedniej kontuzji wrócił na pierwszy mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów 14 września. Od tamtego czasu zdążył zagrać w szesnastu spotkaniach, wcześniej ominęło go kolejnych dziesięć. Jako że dopiero wchodził do zespołu, nie był piłkarzem pierwszoplanowym, ale miał dobre momenty, np. rewanżowy mecz z Barceloną (dwa gole, ocena meczowa 8,8 i tytuł zawodnika meczu) czy kilka dni wcześniej przeciwko West Bromowi (również dwa trafienia, a do tego asysta – a to przecież środkowy pomocnik). Guardiola stawiał na niego dość chętnie, często zostawiając na placu gry od pierwszej do ostatniej minuty. Teraz jednak nie będzie mógł na niego liczyć.
Pep sprowadzał gracza, którego dobrze znał z Bundesligi, w którym widział potencjał na klasowego zawodnika Premier League, a przede wszystkim zespołu, który chce uczynić najlepszym. Tymczasem musi od nowa budować wizję dalszej części sezonu, wykreślając z niej jeden z najnowszych nabytków.
Wydaje się, że te blisko 30 milionów euro zostało wyrzucone w błoto. Dlaczego? Wiadomo, Gundogan się wykuruje i do następnego sezonu przystąpi w pełni sił, znów mogąc stanowić o sile City. Tylko jest jeden warunek, nie może po drodze doznać kolejnej kontuzji, a patrząc na jego wcześniejsze losy, wcale nie jest to niemożliwe. Jeśli nic się w tej kwestii nie zmieni, Guardiola nie będzie miał z piłkarza oczekiwanego pożytku.
Podsumowując ostatnie dwa lata w karierze Gundogana, doznał on aż dziesięć urazów (w tym dwa jednocześnie), które wykluczyły go z gry na co najmniej jeden mecz. Na około 730 dni w ciągu tych dwóch lat Niemiec na rekonwalescencjach spędził aż 193! To dużo, a pamiętajmy o tym, że Ilkay ma predyspozycje do szybkiego przybierania na wadze. Przypomnijcie sobie zdjęcia, jakie krążyły po sieci, kiedy grał (a właściwie leczył się) jeszcze w BVB. Warto też zwrócić uwagę na odstępy między kolejnymi problemami zdrowotnymi, bo czasem było to zaledwie kilkanaście dni.
Gundogan to więcej niż dobry piłkarz i jeszcze nie raz nam to udowodni. Szkoda jednak, że tak często łapie kontuzje, co znacznie może mu utrudnić długoletnie pozostawanie na piłkarskim olimpie.