Od kilku lat, reprezentacja Polski ma ogromny dobrobyt w kontekście pozycji bramkarza. Jest wielu dobrych golkiperów, jednakże część z nich nie może dostać szansy. W tym gronie jest m.in. Rafał Gikiewicz. W związku z nieobecnością Bartłomieja Drągowskiego, Jerzy Brzęczek mógł powołać kolejnego bramkarza. Na taki ruch selekcjoner kadry się jednak nie zdecydował. Sam Gikiewicz nie kryje rozczarowania.
W trakcie swojej piłkarskiej kariery Rafał Gikiewicz nie zdołał zadebiutować w reprezentacji. Gikiewicz był bliski gry w czerwcu 2019 roku, gdy został powołany na mecze z Macedonią Północną oraz Izraelem. W obu tych spotkaniach Gikiewicz zasiadł jednak na ławce rezerwowych. Od tego momentu, golkiper Augsburga nie dostał kolejnego powołania.
Za masażystą
Decyzją lokalnego sanepidu Bartłomiej Drągowski nie otrzymał zgody na uczestnictwo w listopadowym zgrupowaniu kadry. Jerzy Brzęczek na mecze z Ukrainą, Włochami oraz Holandią powołał łącznie czterech bramkarzy, więc selekcjoner kadry nie musiał ściągać zastępcy bramkarza Fiorentiny. Brzęczek miał naturalnie taką możliwość.
O decyzjach selekcjonera Rafał Gikiewicz wypowiedział się w rozmowie ze Sport.pl – Wyczytałem, że Bartek Drągowski nie przyjedzie na kadrę, a ja i tak nie dostałem powołania. W hierarchii jestem chyba za masażystą. Nie mam kontaktu z trenerem Brzęczkiem, od czasu do czasu tylko z Andrzejem Woźniakiem. Nie czuję się gorszy czy od Łukasza Skorupskiego, czy od Bartka Drągowskiego. Jeśli argumentem przeciwko powoływaniu mnie jest mój wiek, to jest to trochę nie na miejscu. Łukasz Fabiański jest ode mnie starszy. Liczy się tylko to, co tu i teraz; to gdzie grasz i jak grasz. Ja jestem w Bundeslidze. Po Robercie Lewandowskim w jej kontekście mówi się o mnie.