Raz dobrobyt, a raz gnój, Real Madryt kładzie na to…

 

Nieco sparafrazowany słowa piosenki Ferdka z serialu „Świat Według Kiepskich” idealnie oddają ostatnie dni Realu Madryt. Najpierw pogonili Deportivo La Coruna i zaaplikowali Galisyjczykom aż siedem bramek. W środę skompromitowali się doszczętnie z Leganes w pucharze, a dzisiaj… Dzisiaj znowu pokazali swoją wyższość i dojrzałość. Efekt? Wygrana 4:1 nad Valencią.

Trudno zrozumieć ten sezon w wykonaniu Realu Madryt. Wyniki kompletnie nieodpowiadające potencjałowi drużyny, a do tego brak ciągłości. Owszem, w okresie od 5 listopada do 16 grudnia potrafili osiągnąć serię dziesięciu meczów bez porażki, choć i tam nie zabrakło wpadek, jak choćby domowy remis z Fuenlabradą. Pucharowe potknięcie nie miało jednak konsekwencji sportowych, a „tylko” wizerunkowe.

Początek roku również nie zbyt dobry… a zresztą, popatrzmy.

Wyniki Realu Madryt w 2018 roku (screen: livesports.pl)

Trudno doszukiwać się logiki w kolejnych meczach. Wygrana z Numancią, potem dwa remisy, porażka z Villarrealem i wymęczona wygrana nad Leganes. Rozjechali Deportivo, by odpaść z pucharu i wysoko ograć Valencię… Oczywiście kilka z tych potknięć miało miejsce za sprawą „składu B” – w pucharze. Ale przecież nie wygrali w Vigo, a Villarreal pierwszy raz w historii wywiózł komplet punktów z Bernabeu – to już „sprawka” podstawowego składu.

Dzisiaj Real może nie olśnił swoją grą, ale zrobił, co do niego należało. Najpierw dwa gole Ronaldo z rzutów karnych, ale jeśli ktoś ma zamiar podnosić larum o słuszność decyzji Javiera Estrady, to niech obejrzy powtórki, bo obie jedenastki się należały w 100%, a Martin Montoya w tym aspekcie ustrzelił dublet.

Tyle że Valencia wcale nie grała źle. Miała piłkę, próbowała kreować grę, a można drużynę Marcelino usprawiedliwić kilkoma innowacjami w składzie, jak choćby Cocquelin na środku obrony czy lewa strona złożona z dwóch nominalnych obrońców – Lato i Gaya. Mimo tego jednak Real nie dopuszczał do zbyt wielu sytuacji bramkowych, co w tym sezonie nie jest regułą.

Końcówka to już popis Marcelo i Kroosa. Obaj pokazali specjalność zakładu. Najpierw Brazylijczyk akcje z głębi pola, klepka z Asensio i wykończenie silnym, płaskim strzałem. Później Niemiec, który „klepnął” z Kovaciciem i z arcymistrzowską precyzją ustalił wynik meczu. Meczu, który mógł się skończyć różnie, wszak gospodarze mieli kontrakt z rywalem, mieli inicjatywę w drugiej połowie, ale poza robieniem wiatru, na niewiele się to zdało.

Real osiągnął lepszy wynik niż wskazywałaby na to postawa na boisku, ale to jest w tym momencie najmniej ważne. Królewscy wygrali drugi mecz z rzędu w lidze i nie byłoby to żadnym świętem, gdyby nie fakt, że to drugi raz, gdy w tym sezonie ligowym wygrywają przynajmniej dwa mecze z rzędu. Poprzednia passa miała miejsce na przełomie… września i października, gdy ograli kolejno – Alaves, Espanyol, Getafe i Eibar. W pozostałych przypadkach zwycięstwa były przeplatane albo remisami, albo porażkami.

Fortuna: Odbierz 100 zł na zakład bez ryzyka lub 20 zł ZA DARMO + bonus od depozytu do kwoty 400

Komentarze

komentarzy