Real o przedłużenie walki, Barcelona o „nieśmiertelność” – świąteczne El Clasico

Gdybyśmy odmieniali El Clasico, to pewnie moglibyśmy zacząć od oklepanego – El Clasico będzie odmieniane przez wszystkie przypadki. Ale nie będzie! Będzie natomiast tematem numer 1 na święta. Zamiast zająć się karpiem, zamiast w spokoju przygotować się do świąt albo wydobrzeć po ostatnim „śledziku” w pracy, wszyscy o godzinie 13:00, jak jeden mąż, obejrzą mecz numer jeden. Mecz, od którego w tym sezonie zależy być albo nie być walki o tytuł mistrza Hiszpanii. Wygrywa Real i bawimy się dalej, remis = status quo, wygrywa Barcelona i powoli szukamy korony dla „Blaugrany”.

Dla jednych termin dobry, bo koniec roku powinien mieć mocny akcent, a z drugiej, okres świąteczny, gdy piłkarze są zmęczeni pierwszą częścią sezonu, to powinna być szansa na złapanie oddechu przeciwko kelnerom z dołu tabeli. Prawda jest taka, że do wygrania jest bardzo dużo, a do stracenia jeszcze więcej. Z jedną adnotacją – to drugie nie dotyczy gości. Barcelona ma na dzisiaj jedenaście punktów przewagi nad Realem, sześć nad Atletico i osiem nad Valencią. Ewentualna wygrana to odjazd kompletny i ostateczny. Wczoraj Espanyol zrobił miły prezent rywalowi zza miedzy i ograł „Atleti”, a nie jest powiedziane, że podobnego nie zrobi Villarreal w derbach Comunidad Valenciana.

Real, mimo że zagra zaległy mecz z Leganes, wie, że nie ma mowy o żadnej grze na remis. Przede wszystkim dlatego, że Barcelona nie musi grać dobrze, żeby punktować i jakoś trudno sobie wyobrazić nagły „zjazd” Katalończyków i gubienie punktów. W wielu meczach Ernesto Valverde i spółka po prostu strzelali dwa, trzy gole więcej od przeciwnika i tyle. „Fajerwerki” odpalają raz lub dwa w meczu i wystarczy. Dla jednych minimalizm, dla innych ergonomia pracy, której plony zbiorą pod koniec sezonu.

Kto zdrowych ma, ten zdrowymi gra

Powyższy śródtytuł nieco sparafrazowany z filmu „Czarodziej z Harlemu” idealnie oddaje istotę sobotniego spotkania. Ernesto Valverde nie może narzekać na nadmiar zdrowych zawodników. Pierwszym i najważniejszym brakiem będzie Samuel Umtiti. Francuz to bezdyskusyjnie najlepszy stoper w zespole i jego brak, nawet przy dobrej postawie Thomasa Vermaelena, zawsze będzie odczuwalny. Do treningów wrócili Rafinha i Ousmane Dembele, ale zgodnie z zapowiedzią „El Txingurii” nie powołał ich do kadry meczowej. Zabraknie również Paco Alcacera, który do niedawna był mocno wyśmiewany, a gdyby nie kontuzja odniesiona przed tygodniem, być może wyszedłby w podstawowym składzie na najważniejszy mecz sezonu!

Zinedine Zidane może powiedzieć „uff”. Keylor Navas, Raphael Varane, Dani Carvajal, Marcelo, Mateo Kovacic, Karim Benzema czy Gareth Bale – lista kilku zawodników, którzy w tym sezonie byli zmuszeni pauzować z powodów zdrowotnych. Krótko mówiąc, niemal sami podstawowi piłkarze. Tyle że to przeszłość, podobnie jak pauzy za kartki i Zidane będzie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników. Na trybunach znajdą się m.in. Marcos Llorente, Achraf Hakimi, Jesus Vallejo, Borja Mayoral czy Dani Ceballos – to z kolei lista tych, którzy nie zmieścili się do meczowej kadry. Trzeba przyznać, że grono zacne, bo wszyscy są łakomymi kąskami na rynku transferowym. Są młodzi i bardzo perspektywiczni, ale w obecnych rozgrywkach tylko Marokańczyk może być zadowolony z liczby minut, zwłaszcza że on zaczynał z najniższego pułapu w stosunku do pozostałych.

Zdążyć przed sobotą

W pracy, na uczelni, w życiu, każdy chciał przed świętami zdążyć pozamykać ważne sprawy, żeby w spokoju upajać się okresem świąteczno-noworocznym. Podobne zadanie stało przed Cristiano Ronaldo i Jordim Albą w tym tygodniu. Jeden i drugi narzekali na kłopoty zdrowotne, obaj nie trenowali, ale ostatecznie wydobrzeli. Zidane i Valverde powtarzają, że ich kluczowi zawodnicy są gotowi i… to dobrze dla widowiska.

Ronaldo wrócił na dobre tory i zaczął strzelać wszędzie, nie tylko w Lidze Mistrzów. Chyba nie mógł w lepszym momencie się obudzić, bo to chociażby, dzięki jego bramkom mogli zmiażdżyć Sevillę czy wygrać klubowe mistrzostwo świata. Z kolei Alba w tym momencie wydaje się być… drugim po Messim w hierarchii, jeśli weźmiemy pod uwagę zawodników z pola. Luis Suarez strzela gole, podobnie jak Paulinho, ale mimo wszystko lewy obrońca wszedł w ostatnich tygodniach na niebotyczny poziom. W defensywie robi swoje, pomaga kolegom, a z przodu hurtowo kreuje szansę. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że gdyby był Guardiola, to może Albę widziałby w środku pola, w końcu Philip Lahm czy David Alaba grali w drugiej linii…

Kto jest mistrzem? Mistrza (póki co) nie ma

Ten kultowy tekst z „Piłkarskiego Pokera” pasuje do walki o tytuł najlepszego strzelca 2017 roku. Oczywiście, to poboczna rywalizacja, ale nie oszukujmy się, że oderwana od meczu. Cristiano Ronaldo i Leo Messi nieustannie ze sobą rywalizują, a przy okazji El Clasico stają w szranki o ligowe punkty, bycie lepszym w meczu, a teraz dodatkowo o koronę króla strzelców w roku kalendarzowym. Obaj mają po 53 gole wraz z Robertem Lewandowskim i Edinsonem Cavanim. Polak i Urugwajczyk zakończyli już granie, ale to nie oznacza, że nic nie grozi Portugalczykowi i Argentyńczykowi, bo za plecami czyha Harry Kane – 52 gole – który dzięki angielskiej tradycji zagra jeszcze dwa mecze!

Pieniądze szczęście mogą dać

Portal Transfermarkt wyliczył, że na boisku spotka się 22 zawodników wartych łącznie miliard euro. To oczywiście szacunkowa wartość, bo gdyby wszystkich podstawowych zawodników z obu klubów spróbować wykupić, to prawdopodobnie trzeba byłoby zapłacić ze dwa razy tyle albo i lepiej.

Pieniądze odgrywają dużą rolę w takich pojedynkach. Takashi Inui jako ambasador La Liga w Japonii zapewnił rozgłos w czwartek, ale nie oszukujmy się, w Azji wszyscy chcą śledzić El Clasico. Dla nich to będzie prime-time, a więc wieczorne godziny, w czasie których najwięcej ludzi zbiera się przed ekranami telewizorów.

Tym razem koreańskie wersje „Mam Talent” oraz chiński odpowiednik „Komisarza Alexa” spadną z wynikami oglądalności, a Real i Barcelona powalczą o klientów. Powalczą o turystów, którzy za kilka miesięcy mogą kupić bilet na mecz, zwiedzić stadion, wybrać dla siebie gadżety i zasilić klubową kasę trzycyfrową kwotą europejskiej waluty. Jeden turysta wiele nie zmieni, ale tysiące przekonanych po efektownej wygranej w klasyku? To brzmi nieźle, dla klubowej księgowości.

Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt związany z klasykiem i pieniędzmi, ale jego komentować nie będziemy, ale jedynie wrzucimy jako podsumowanie i pointe naszej zapowiedzi…

Fortuna: Odbierz 100 zł na zakład bez ryzyka lub 20 zł ZA DARMO + bonus od depozytu do kwoty 400

Komentarze

komentarzy