Sir Alex Ferguson – wspominając to nazwisko warto byłoby automatycznie wypisać wszystkie jego osiągnięcia, jednak zajęłoby to zbyt dużo czasu. Szkot został trenerską legendą futbolu i szacunek wobec niego jest czymś oczywistym. Okazuje się, że nie zawsze było kolorowo…
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
77-latek spędził w Manchesterze ponad ćwierć wieku. Choć początki miał trudne i kilka razy był nawet bliski zwolnienia, ostatecznie stworzył zespół, który w erze Premier League nigdy nie był poza pierwszą trójką. United stało się marką ogólnoświatową, obok Barcelony i Realu najbardziej znanym klubem na globie.
Ferguson już zawsze zostanie zapamiętany jako legenda „Czerwonych Diabłów”, ale to wcale nie był jedyny klub, w którym ma duże zasługi. Przed pracą w Anglii Szkot przez osiem lat prowadził Aberdeen, w którym jego nazwisko także można nazwać świętością. „SAF” zdobył z nim aż trzy mistrzostwa (klub ma łącznie cztery w historii). Imponuje także cały dorobek. Ferguson dostarczył klubowi dziesięć trofeów – Aberdeen łącznie ma ich teraz 19, a kiedy do klubu przychodził Szkot, miało ich… pięć.
Nie wszędzie było jednak tak kolorowo. Pierwszym poważnym wyzwaniem sir Aleksa było St. Mirren F.C., w którym pracował od 1974 do 1978 roku. Właśnie wczoraj, 1 czerwca, minęło 41 lat od jego jedynego zwolnienia. Jak brzmiała opinia o jego pracy? „Ani doświadczony, ani utalentowany. Zupełnie bez żadnych zdolności zarządzania”.
Po latach St. Mirren zapewne wstydzi się słów o jednym z najwybitniejszych trenerów wszech czasów. Na pocieszenie w klubie mogą przywoływać inne historie, których świat piłki trochę widział. Np. Blackburn, którego trener, Kenny Dalglish, w 1995 roku chciał pozyskać Zinedine’a Zidane’a z Bordeaux. Jack Walker, właściciel klubu, powiedział wtedy: „Po co nam Zidane, skoro mamy Tima Sherwooda?” Po paru sezonach zapewne też żałował swojej decyzji…