Rok bez transferów w Madrycie, czyli nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku

rmatl

To, co spadło na początku roku na madryckie kluby jak grom z jasnego nieba, właśnie się uprawomocniło. Po śledztwie FIFA dotyczącym transferów zawodników poniżej osiemnastego roku życia, na nic zdały się apelacje. Real i Atletico kolejne transfery będą mogły przeprowadzić dopiero w styczniu 2018 roku.

Wszyscy interesujący się piłką nożną dobrze pamiętają lato 2014 roku, kiedy to Barcelona naruszając budżet na kilka kolejnych okienek, kupiła chociażby Luisa Suareza, Ivana Rakiticia, parę bramkarzy, czy też Thomasa Vermaelena i Jeremiego Mathieu. Zainteresowani wiedzą też, że nie wynikało to tylko z zachcianek trenera i rozrzutności zarządu – Blaugrana miała przed oczami widmo dwóch kolejnych okienek bez wzmocnień.

Wzmocnienia Barcelony przed decyzją o zakazie transferowym

Nie był to pierwszy taki przypadek. W przeszłości „bany” na transfery dostawały m.in. Nantes i Chelsea. Tam jednak kością niezgody był jeden zawodnik, a konflikty toczyły się na linii klub-klub. W przypadku francuskiej drużyny sprawa dotyczyła Ismaela Bangoury, który cztery lata temu bez żadnej przyczyny zerwał kontrakt z katarskim Al Nasr i podpisał umowę z Nantes. To właśnie ci drudzy zostali uznani przez FIFA winowajcą i ukarani zakazem transferowym (dwa okienka) oraz nakazem zapłacenia Katarczykom 4,5 mln euro. Chelsea w 2009 roku spierało się z Lens o prawidłowość przeprowadzonego dwa lata wcześniej transferu Gaela Kakuty, co również skończyło się interwencją FIFA, kara finansową i brakiem możliwości dokonywania transferów aż do 2011 roku. Jednak w 2010 roku kluby się porozumiały, w związku z czym Trybunał Arbitrażowy wycofał wyrok.

W przypadku hiszpańskich ekip sprawa jest jednak poważniejsza. Problemem nie jest jeden zawodnik, a sporu nie da się rozwiązać przelewając okrągłą sumkę na konto jakiegoś klubu. Chodzi o nieprawidłowości przy transferach z lat 2007-2014 (Atletico) oraz 2005-2014 (Real). W szczegóły i przypuszczania nie ma co się wdawać, ponieważ 2 lata temu mieliśmy do czynienia z identyczną sytuacją – wyrok na początku roku, złożenie odwołania, uchylenie wyroku na letnie okienko i odrzucenie odwołania po jego zakończeniu. Wszystko przebiegło dokładnie jak w przypadku zespołu z Camp Nou. Czy aby na pewno?

Diego Simeone i Zinedine Zidane - jak sobie poradzą w obecnej sytuacji?

Barcelona przed dwoma laty dokonała poważnych wzmocnień, które pozwoliły jej przejść przez nałożoną karę, „przy okazji” zdobywając tryplet. Jednak jak wiemy, nie wszystkie madryckie zespoły wzięły z niej przykład. O ile Atletico kupiło m.in. Gameiro, Gaitana, Vrsaljko, czy Jotę, o tyle Real poza Moratą i Asensio nie wzmocnił się znacząco. Florentino Perez oczywiście twierdzi, że nie było transferów, ponieważ kadra już nie może być mocniejsza. Jednak patrząc na perypetie katalońskiego rywala, prezes wraz z Zidanem powinni myśleć nie tyle o rozpoczynającym się sezonie, co o następnym. Po ukończeniu rozgrywek 2016/2017 będą mogli szukać wzmocnień, jednak zawodnicy, którzy przybędą na Bernabeu, szansę debiutu będą mieli dopiero w styczniu 2018 roku (patrz tegoroczny przykład Turana i Vidala).

Wydaje się, że na nadchodzącą burzę lepiej przygotował się Diego Simeone, jednak wszystko zweryfikuje czas. Dużo zależy od zdrowia zawodników, jeśli ominą ich kontuzje, kluby nie powinny mocno odczuć tej kary. Jednak jeśli przytrafi się – obojętnie której drużynie – jakiś kataklizm kadrowy, wtedy trenerzy i fani będą mieć niemały ból głowy. Jak sądzicie, czy zakaz transferowy widocznie wpłynie na postawę obu zespołów w nadchodzących sezonach?

Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!

Komentarze

komentarzy