Ronaldo królem Madrytu – Real odskakuje Barcelonie

screenshot-2016-11-19-22-27-14

Fatalnie dla Atletico zapiszą się ostatnie derby Madrytu rozgrywane na Vincente Calderon. Real Madryt przejechał się po „Rojiblancos” jak walec i nie zaciągnął hamulca nawet na sekundę. Hattrickiem popisał się Cristiano Ronaldo, a piłkarze Simeone już dawno nie popełnili tylu błędów. Odpowiedź na zaskakującą stratę punktów Barcelony została udzielona śpiewająco!

Stolica Hiszpanii znów będzie biała. Real pewnie wygrywa z Atletico przy całkowitej dominacji. Zinedine Zidane uczy się na błędach – co ważne, nie swoich – i wyciągnął wnioski z porażki Rafy Beniteza na Camp Nou w poprzednim sezonie. Wówczas Hiszpan od początku desygnował do gry wracających po urazach Jamesa i Ramosa. Efekt był tragiczny i „Królewscy” polegli 0:4. Dzisiaj francuski szkoleniowiec rekonwalescentom wskazał ławkę rezerwowych, a na placu gry w ich miejsce zameldowali się Nacho i Lucas Vazquez. Obaj mają za sobą świetne zawody, jednak na szczególne docenienie zasługuje ten pierwszy. Doskonale na murawie radził sobie też Isco, przekonując do siebie wszystkich adwersarzy. Okładki wszystkich dzienników w Hiszpanii i tak skradnie jutro autor trzech bramek – Cristiano Ronaldo.

W erze „Cholo” Simeone mecze między tymi drużynami niezwykle się wyrównały. Wreszcie można było powiedzieć, że w tych derbach faworyt nie istnieje. By przypomnieć sobie tak jednostronny mecz, musielibyśmy cofnąć się do lutego 2015, kiedy Atletico zdeklasowało Real 4:0. By odszukać taki mecz z rezultatem satysfakcjonującym „Królewskich”, należy wrócić do początku roku 2014 i półfinałowego triumfu w ramach Copa del Ray. Spora część piłkarzy Realu tak dobrego spotkania przeciwko rywalowi zza miedzy jeszcze nie rozegrała.

O ile Realowi wychodziło dziś wszystko, o tyle Atletico weszło w ten mecz całkowicie rozregulowane i nienastrojone. Błędy Godina, Savicia czy Gabiego zmuszały do zastanowienia, czy to aby na pewno ta najlepsza ligowa defensywa. W odwrocie, na przeciwległym biegunie znajdowali się piłkarze „Los Blancos”. Gdy Cristiano Ronaldo ustawiał piłkę, by wykonać rzut wolny, a następnie sumiennie odliczał potrzebne do posłania idealnego strzału kroki, większość kibiców wątpiła w możliwość powodzenia tego stałego fragmentu. Tym razem się udało. Dopisało też szczęście – rykoszet całkowicie zmylił Jana Oblaka. Doskonale interweniował za to Keylor Navas. Był zawsze tam, gdzie było to potrzebne. Pewny przy wyłapywaniu dośrodkowań, dojrzały w drygowaniu defensywą i niezwykle zręczny na linii. Przede wszystkim skuteczny, z zerem po stronie strat. Fantastyczne są ostatnie tygodnie Ronaldo. Przedłużył kontrakty z Realem i Nike. Zapewnił sobie spokojną, stabilną przyszłość, a już dziś zaczął ponownie przekonywać kibiców i działaczy, że to była dobra decyzja. Dzisiaj Cristiano znów pokazał, że pozostaje młody, a mimo to odhaczył właśnie 39. hattricka w białych barwach.

Zidane zdecydował się w 83. minucie zdjąć z boiska „CR7”, by fani przybyli spod Bernabeu mogli wiwatować na jego cześć. Osobne ukłony i oklaski należą się samemu Francuzowi. Trzeba mieć dużą wiarę w swoich piłkarzy, by na mecz z takim rywalem posyłać od początku Nacho i Lucasa. Podobnej odwagi nie miał ani Mourinho, ani Ancelotti, którzy w starciach z Simeone często wypadali naprawdę blado. Pewnie że takie zachowanie niejako wymusiła niełatwa sytuacja kadrowa, ale przecież można było trzymać się nazwisk i zaufać wracającemu po kontuzji Ramosowi czy gotowemu na maksymalnie jedną połowę Benzemie. To, co naznacza ten blisko rok pracy Zidane’a, to spokój i odwaga. Fortuna też mu sprzyja.

xaxa

Potyka się Barcelona, a Real bezlitośnie ten błąd wykorzystuje. Zalicza pierwszy z tych trudnych przystanków, nie notując ani minuty opóźnienia. Następna stacja – Lizbona. Później będzie już tylko ciekawiej. Trzeciego grudnia biały autobus dotrze do Barcelony. Wielce prawdopodobne, że wtedy nadal będzie miał cztery punkty przewagi i bezpieczną pozycję lidera.