Pomimo zaledwie czterech punktów straty do liderującej Chelsea oraz czwartej lokaty w tabeli, nikt w niebieskiej części Manchesteru nie bije na alarm. Jednak fakt, że od jakiegoś czasu zawodnicy Guardioli spuścili znacznie z tonu, jest zauważalny gołym okiem. Z jakimi problemami boryka się Pep i czy niedawna krytyka Premier League względem La Liga i Bundesligi nie płata mu czasami figla?
– Myślę, że należy mieć respekt do innych lig. Wielokrotnie na Wyspach pada słowo intensywność jako łatka przylepiona tej lidze. Tylko mało który z was ogląda spotkania La Liga czy Bundesligi. Oczywiście, w Premier League jest więcej spotkań, ale sposób, w jaki grają zespoły w Niemczech i Hiszpanii, jest niesamowity – wypalił Guardiola dwa miesiące temu na jednej z konferencji prasowych. Hiszpan spłatał niemałego figla zapatrzonym we własny kawałek podłogi angielskim żurnalistom. Od tamtego czasu były menedżer Bayernu jednak spuścił z tonu i z ostatnich jedenastu spotkań w lidze i pucharach wygrał zaledwie cztery.
Spadek jakości gry „The Citizens” jest zauważalny gołym okiem. Początek sezonu w ich wykonaniu okazał się fenomenalny. Ekipa Guardioli zdobyła komplet oczek w sześciu początkowych kolejkach angielskiej ekstraklasy. W pewnym momencie był okres, kiedy to ekipa z Etihad posiadała aż osiem punktów przewagi nad Chelsea. Dziś to „The Blues” bliżej do osiągnięcia takiej przewagi, aniżeli „Obywatelom”.
Problemem na pierwszy rzut oka wydaje się defensywa. Ciągłe rotacje w obronie (w obecnym sezonie Guardiola zastosował 24 różne warianty w defensywie) i modyfikacje ustawienia z trójką i czwórką obrońców nie dają możliwości odpowiedniego zgrania defensywy. Zaledwie dwa czyste konta w czternastu ligowych bataliach świetnie to dokumentują. Guardiola w swojej biografii „Herr Pep” wspominał, że atakuje, ponieważ nie potrafi ustawić swojej drużyny na tyle dobrze w defensywie. W Barcelonie oraz Bayernie udawało mu się to jednak tuszować, także dzięki pomocy o wiele bardziej klasowych defensorów. Tutaj Hiszpan musi kombinować, bo metody przywiezione z Hiszpanii i Niemiec po prostu nie działają, a jakość obrońców jest – jak pokazują ostatnie mecze – o wiele gorsza.
Wracając jeszcze do rotacji – dziennikarze Sky Sports wyliczyli, że mistrzowie Anglii w ostatnich dwóch sezonach dokonywali najmniej zmian personalnych. Do tej pory Guardiola wykonał ich już 46 i wydaje się, że nadal nie znalazł optymalnego ustawienia dla swojego zespołu. Jako kontrast można podać liderującą Chelsea, w której Antonio Conte dokonał zaledwie ośmiu roszad w podstawowym składzie. Włoski menedżer pokazuje, że stabilność może przynieść odpowiednie owoce.
Póki co, nikt w Manchesterze City nie zamierza się martwić o pomyślność przedsezonowych celów. Liga Mistrzów oraz Premier League nadal są w zasięgu i w obu rozgrywkach „Obywatele” powinni być w kręgu faworytów. Do tego jednak konieczne będzie ustabilizowanie obrony. Bez tego plany o ligowym triumfie mogą bardzo szybko odpłynąć.