Sevilla udusiła wróbla w garści. Puchar Króla jedzie do Barcelony

Kibice Barcelony zdobyli kolejny powód do dumy – ich zespół potwierdził dominację w Hiszpanii. Na ich konto wpadł kolejny Puchar Króla, ale triumf nie przyszedł łatwo.

Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, a w niej lepsi okazali się świeżo upieczeni mistrzowie La Liga. Jeśli ktoś meczu nie oglądał, to niech nie sądzi, że Duma Katalonii zaliczyła kolejny spacerek. Ten spacer przypominał przeprawę przez najtrudniejsze szlaki Nepalu, bo Sevilla postawiła naprawdę solidny opór. Szczerze mówiąc, to nie pamiętamy tak dobrze grającej ekipy z południa Hiszpanii. Ich największą bolączką zawsze była defensywa, a dziś nie patrząc na drobne błędy, zagrali prawie perfekcyjnie. Momentami byli kalką Atletico Madryt, a bezradna Barcelona nie mogła sobie poszaleć.

Najbardziej na losy meczu wpłynęła jednak czerwona kartka dla Mascherano, pokazana w 36. minucie. Czerwo zasłużone, a sędzia Carlos Del Cerro pokazał, że ma duże cojones. Argentyńczyk w cwany sposób ściągał za koszulkę wychodzącego na czystą pozycję Gameiro. W tym momencie Sevilla dostała od losu porządny handicap, a do pełni szczęścia zabrakło zdobycia bramki. Okazje były, ale kolejne sytuacje były marnowane w sposób koncertowy. Krychowiak i jego koledzy wzięli sobie zbyt mocno do serca słowa Emery’ego, który przypominał im o tym, że w piłce nożnej chodzi też o to, by się bronić.

Dla Barcelony kolejny kryzys przyszedł w 57. minucie, kiedy kontuzji doznał Luis Suarez. W tym momencie ciśnienie kibiców klubu z Katalonii znacząco się podniosło. El Pistolero również był załamany:


W końcówce regulaminowego czasu gry emocje zbyt mocno udzieliły się samym piłkarzom. Sporo żółtych kartek z jednej i drugiej strony, a do tego każdy zawodnik miał coś do powiedzenia arbitrowi spotkania. W doliczonych minutach spotkania z boiska wyleciał Banega, który wślizgiem zatrzymał Neymara, który wychodził na czystą pozycję. Kibice nie mają prawa winić Evera za to zagranie, bo gdyby nie on, pojedynek skończyłby się znacznie szybciej.

Dogrywka przyniosła zmianę sytuacji na placu boju. Teraz to Barcelona doszła do głosu i to ona dyktowała warunki. Z tego starcia na pewno zapamiętamy na długo akcję z 97. minuty dogrywki, kiedy piękną asystą popisał się Leo Messi, a jeszcze lepsze wykończenie akcji zapisał na swoje konto Alba. Pełen luz bocznego obrońcy Blaugrany, przypominał zachowanie z gierki na treningu, a nie finału Pucharu Króla.

W ostatnich akcjach dogrywki, rywala dobił Neymar:

Sevilla w tym dniu rozgrywała bardzo dobre zawody (nie liczymy dogrywki). Niewykorzystane okazje się zemściły, bo grając z Barceloną w przewadze, trzeba umieć to przekuć w sukces. Na koniec warto jeszcze raz zwrócić uwagę na świetne prowadzenie zawodów przez głównego arbitra. Takiego gwizdania w wykonaniu jakiegokolwiek Hiszpana już dawno nie widzieliśmy.

Komentarze

komentarzy