Tak się zarabia w Barcelonie. Ponad 30.000 euro… na minutę

Piłka nożna. Pasja, miłość, oddanie, rywalizacja, euforia przy podnoszeniu upragnionych trofeów. Tak w skrócie wygląda ten sport, za którym jednak nie sposób nie doszukiwać się po prostu biznesu. Wszystko to nie jest już robione dla piękna sportu czy dla kibiców. Większość lig, klubów, próbuje się upchnąć w jak najładniejsze pudełko, by potem sprzedać jak najdrożej, w jak największej ilości miejsc. Nie inaczej sytuacja wygląda w La Liga.

Przedsezonowe tournee na innych kontynentach? To już normalka. Wobec finansowej hegemonii Premier League, inni wciąż kombinują jak mogą, by choć trochę zwiększyć atrakcyjność ligi w kolejnych miejscach na świecie. Można wspomnieć choćby o zimowym okienku, w którym na półroczne wypożyczenia do La Liga i jej zaplecza trafiło dziewięciu zawodników z Arabii Saudyjskiej. Wszystko, by umożliwić im jak najlepsze przygotowanie się do mistrzostw świata, w ramach współpracy federacji obu krajów. Warto też przypomnieć mecz sprzed tygodnia, kiedy to Valencia udała się na sparing… właśnie do Arabii.

Tym razem współpraca nawiązała się na linii La Liga – federacja RPA. Z okazji setnej rocznicy urodzin Nelsona Mandeli szukano atrakcyjnego rywala dla mistrza kraju, by uczcić pamięć tego wielkiego człowieka. Idealnym kandydatem okazała się Barcelona, która zdobyła już co miała zdobyć, a do zakończenia sezonu został jej obecnie tylko jeden mecz. Towarzyskie spotkanie z Mamelodi Sundowns FC Katalończycy wygrali 3:1, w przerwie wymieniono całą jedenastkę, a ostatnie 15 minut – ku uciesze kibiców – grał również Leo Messi.

Wszystko to oczywiście nie w ramach wolontariatu, ale całkiem opłacalnego biznesu. Oczywiście – przygotowania, dziesięciogodzinny lot w jedną stronę, trochę zmagań z kibicami, ale przede wszystkim mecz na stadionie, na którym osiem lat temu Andres Iniesta dał Hiszpanom Puchar Świata. 90 minut towarzyskiego kopania, za które na konto klubu wpłyną ok. trzy miliony euro. Średnia? Jakieś 33 tysiące za każde 60 sekund na murawie.

Można się spierać na temat tego, w jakim kierunku zmierza piłka nożna. Wydatki się zwiększają, więc każdy chce zarabiać jak najwięcej. Pytanie, czy to wszystko nie powinno być bardziej naturalne i w zgodzie tradycją? Upychanie „płatnych meczów” w trakcie sezonu to jedno, ale przecież planowane jest rozgrywanie niektórych spotkań ligowych/pucharowych poza granicami kraju i coraz większe – nieładnie nazywając – lizanie czterech liter kibicom z odległych części świata. A jak to wygląda według Was? Czy taka postępująca globalizacja jest piłce potrzebna?

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 120 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy