Kolejka, o której mówiło się wiele jeszcze przed jej rozpoczęciem. Miały być dwa hity niedzielne, a jeden w roli meczu na szczycie. Niestety najważniejsze spotkanie, na Mestalla, zostało w całości zawłaszczone przez sędziego Ignacio Iglesiasa Villanueve, który po prostu ukradł Barcelonie gola, i pozostałe wydarzenia boiskowe zeszły na drugi plan. Podobnie jak z kolejnym wielkim meczem Sevilli, która wyspecjalizowała się w odrabianiu strat, a Atletico znowu strzeliło więcej niż jednego gola… i to dużo więcej!
Złodziej na złodzieju i złodziejem pogania
Trudno nie rozpocząć od tego meczu i od błędu, który, jak się potem okazało, kosztował Barcelonę dwa punkty. Oczywiście przy założeniu doliczenia bramki do końcowego wyniku. Dyskusja na temat używani technologii w Hiszpanii rozgorzała na nowo, wszak to nie pierwszy przypadek w ostatnim czasie, gdy połączenie słów: piłka, linia i sędziowie, nie dają pozytywnego wyniku. Co ciekawe, poprzednie dwa słynne przypadki również dotyczyły Barcelony. W ubiegłym sezonie w meczu z Betisem sędzia okradł ją z gola – podobnie jak w niedzielę – a kilka kolejek temu „Blaugrana” zyskała gola, mimo że piłka wyszła za linię końcową w spotkaniu przeciwko Maladze. I właśnie o tej pomyłce wspomniał Ernesto Valverde, jakby ukazując istotę rzeczy, że sędziowie mylą się we wszystkie strony. Brawo dla trenera w przeciwieństwie do wypowiedzi z alternatywnej rzeczywistości.
Arminio Sanchez, szef sędziów w ?? wypowiedział się na temat arbitra, który nie zauważył bramki Barcelony z Valencią. No cóż… pic.twitter.com/Ock9KLFI5h
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) November 28, 2017
Przy okazji warto wspomnieć, że Valencia kontynuuje znakomitą serię bez porażki – podobnie jak Barcelona i Atletico. „Nietoperze” mają jeszcze jedną ciekawą statystykę.
W 13 rozegranych meczach ligowych Valencia przegrywała jedynie przez… 8 minut (z Realem). Nie do pomyślenia biorąc pod uwagę poprzednie lata. #VCFpl
— Karol Kotlarz (@KarolK_90) November 26, 2017
To właśnie pomiędzy 10. a 18. minutą meczu na Santiago Bernabeu Valencia musiała gonić wynik. Najpierw Marco Asensio dał prowadzenie Realowi, a osiem minut później tercet wychowanków wyrównał, bo akcja poszła w trójkącie Gaya–Lato–Soler.
Atletico potrafi strzelać
Atletico rozbiło Levante 5:0 i aż trudno uwierzyć, ale ten zespół przypomniał sobie, że można wygrywać wyżej niż 1:0 i zrobić to w sposób efektowny. Pokłony przede wszystkim dla Antoine’a Griezmanna i Kevina Gameiro, którzy nie dość, że ustrzelili po dublecie, to wzajemnie szukali się na boisku podaniami. Tak powinien wyglądać duet napastników z prawdziwego zdarzenia!
Ale że ulubioną częścią składową wyniku dla Diego Simeone jest zero z tyłu, więc w swoim 225. meczu La Liga w roli trenera Atletico zachowało czyste konto po raz 121! Dzięki temu zrównał się z Luisem Aragonesem w tej tabeli, tyle że legendarny hiszpański trener potrzebował do tego ponad 400 meczów. Simeone wszedł do TOP15 i przy dobrych wiatrach jeszcze w tym sezonie awansuje do dziesiątki (brakuje mu 13 meczów), ale już teraz zdecydowanie przoduje w procencie meczów bez straconego gola – 54%, podczas gdy najlepsi w tej materii, a więc Miguel Munoz oraz Arsenio Iglesias legitymują się 37%.
Dobrym procentem może się pochwalić jego podopieczny Jan Oblak, który wybronił 54 z 121 czystych kont, a zrobił to w swoich 92 występach i jest jedynym golkiperem La Liga w XXI wieku, który przekroczył barierę 50% meczów z czystym kontem, a w tym sezonie prawdopodobnie wskoczy na podium w klasyfikacji klubowej!
Jeśli jesteśmy przy Atletico, to warto wspomnieć, że Atletico jest jedyną drużyną w lidze, która nie otrzymała jeszcze karnego w tym sezonie. Do minionej kolejki nie było same, bo… Real Madryt również nie miał okazji strzelać z 11 metrów, ale mecz z Malagą zmienił ten stan rzeczy, choć Ronaldo dopiero z dobitki zamienił „jedenastkę” na gola. I właśnie ta „jedenastka” pozwoliła „Królewskim” zdobyć komplet punktów, choć powiedzmy sobie szczerze, znowu wymęczyli wygraną. Największym plusem drugi mecz z golem dla Ronaldo i Benzemy. Francuz ostatni raz dokonał tego w… maju!
Sevillskie „remonty”
Sevilla prawdopodobnie zakończyła miesiąc trzecią remontadą! Prawdopodobnie, bo nie przypuszczamy, by w meczu pucharowym znowu rywal wyszedł jako pierwszy na prowadzenie, tym bardziej że rywalem jest trzecioligowa Cartagena. Listopad wyglądał tak, że przegrywała 0:1 z Celtą i wygrała 2:1, przegrywała 0:3 z Liverpoolem i wyrównała oraz przegrywała 0:2 z Villarrealem i wygrała 3:2. Krótko mówiąc, nie ma nudy w meczach „Los Nervionenses”.
Swoją drogą niedzielne spotkanie na El Madrigal miało być jedynie przystawką przed meczem Valencia–Barcelona, a okazało się, że było jednocześnie daniem głównym. Najpierw Cedric Bakambu oraz Carlos Bacca w rolach głównych, a potem show Sevilli. Najpierw ciosy Lengleta i Franco Vazqueza – w ciągu dwóch minut, a potem gol Banegi i robota wykonana.
Teraz Sevillę czeka okres bez trenera Eduardo Berizzo, który dzisiaj poddał się operacji. Jego obowiązki przejmie dotychczasowy asystent Ernesto Marucci. A skoro przy trenerach jesteśmy. Sobotnie derby Kraju Basków były brzemienne w skutkach dla Gianniego de Biasiego. Włoski szkoleniowiec zakończył pracę w Alaves po porażce z Eibarem. W pucharowym meczu z Getafe zespół poprowadzi Javi Cabella, ale klub rozgląda się za następcami, a faworytami są Abelardo czy Paco Jemez. Ten ostatni właśnie zakończył pracę w Cruz Azul.
Absurdalna końcówka i absurdalne kartki
Pamiętacie mecz Real Betis–Valencia? Wtedy mecz szedł dziwnymi torami, bo najpierw Valencia prowadziła 4:0, by Betis w kilka minut strzelił trzy gole i zafundował szaloną końcówkę, a wszystko skończyło się w tenisowym stylu – 6:3 dla „Nietoperzy”. I wydawało się, że limit emocji na ten sezon Benito Villamarin wyczerpał, a tymczasem sobotni mecz z Gironą był kolejnym show. Dużo sytuacji bramkowych z obu stron, ale do 85. minuty jedynie goście, za sprawą Portu, byli w stanie strzelić gola. I wtedy nastąpiła piorunująca końcówka. Najpierw gol Guardado z wolnego – swoją drogą piękne trafienie. Potem w 94. minucie Portu strzela gola, który miał być i w 999 na 1000 przypadków byłby, na wagę zwycięstwa, ale minutę później Cristian Tello wyrównuje. Niestety zrobił to przy mocno wyludnionych trybunach… Kibice w Heliopolis powinni się nauczyć, że na meczach Betisu warto zostawać do samego końca.
Do końca za to nie wytrwało kilku zawodników w tej kolejce. Osobliwe czerwone kartki dostali Christian Santos z Deportivo Alaves oraz Alvaro Odriozola z Realu Sociedad. Ten pierwszy za… nieudaną próbę przewrotki, która skończyła się na nosie Anaitza Arbilli, a ten drugi za dwie… „symulki”.
Kontuzjogenny weekend
Prawdziwa plaga urazów i kontuzji miała miejsce w miniony weekend. Najpierw Leganes doświadczyło dwóch wymuszonych zmian. Jeszcze w pierwszej połowie musiał zejść Darko Brasanac, a w drugiej połowie w jego ślady poszedł Dimitrios Siovas. Jeszcze szybciej mecz zakończył Alexis Ruano w sobotnich derbach Kraju Basków. Defensor Deportivo Alaves zakończył mecz już w ósmej minucie zniesiony na noszach i od razu odwieziony do szpitala!
Później lepiej tez nie było, bo na Bernabeu więzadła zerwał Juankar z Malagi, a jego kolega z zespołu – Recio – również zakończył mecz w nie najlepszym stanie. Niedziela rozpoczęła się od powrotu do gry Oscara De Marcosa. Uniwersalny Bask nie wytrwał godziny, a już odnowiła mu się kontuzja i został zmieniony przez Raula Garcię. Swoją drogą mecz był wyjątkowo pechowy dla „Los Leones”, wszak dwukrotnie trafiali w słupek bramki Rubena, a Aymeric Laporte dostał żółtą kartkę, która oznacza pauzę przeciwko Realowi za tydzień.
W hicie kolejki również nie zabrakło kłopotów zdrowotnych. Tyle że Goncalo Guedes dograł mecz do końca, a potem okazało się, że pękł jeden z palców u stopy i Portugalczyka czeka miesiąc przerwy, a przynajmniej tydzień odpocznie Ezequiel Garay, któremu zdiagnozowano uraz mięśni skośnych brzucha. W zapowiedzi meczowej wspominaliśmy o urazie Jeisona Murillo, a to oznacza, że w najbliższym tygodniu Gabriel Paulista i Ruben Vezo będą pewniakami do gry.
Ciekawa przypadłość Gerarda
Kończący kolejkę mecz Espanyol–Getafe był niestety katorgą dla kibiców. W pierwszej połowie zdążyli skompromitować się Angel i Jorge Molina w jednej akcji, a potem Pablo Piatti, którzy nie wykorzystali pomyłek rywali. O jakości meczu najlepiej świadczyła statystyka z 52. minuty, gdy na ekranach wyświetlona została liczba strat i licznik był równy dla obu ekip – po 59 strat! Na szczęście gol padł, a strzelił go Gerard Moreno i tutaj ciekawy zbieg okoliczności.