Nie od dziś wiadomo, że relacje Mourinho z Matą nie układają się najlepiej. Iskry wzniecały ogień już w Chelsea, ale tym razem płomień przeniósł się do Manchesteru. Portugalczyk ma na to wszystko swoją teorię, a zawodnik i media swoją.
Juan Mata pojawił się na boisku w meczu o Tarczę Wspólnoty w 63. minucie, zastępując Lingarda, który zdobył pierwszą bramkę tego spotkania. Mata nie dograł jednak tego starcia do końca, bo w doliczonym czasie gry zmienił go Mkhitaryan.
Rzadki to widok, że zawodnik, który wszedł na boisko w drugiej połowie, zostaje zdjęty przez trenera. Jak argumentował to Mourinho? Manchaster United prowadził 2:1, a w zanadrzu była jeszcze jedna zmiana, więc można było zagrać na czas. Do tego Mata był jednym z najniższych zawodników na boisku, a portugalski szkoleniowiec tłumaczył, że Leicester w końcówce bombardowało pole karne Czerwonych Diabłów górnymi piłkami.
Hiszpan nie był przesadnie zadowolony, ale Mourinho chwilę później do niego podszedł i (jak możemy się domyślać) wytłumaczył swoją decyzję.
Jak kibice i media odbierają całą sytuację? Jedni powiedzą, że jest to kolejne wyciąganie brudów, by za wszelką cenę wrzucić kilka granatów do ogródka Manchasteru United i tym samym zaszkodzić wizerunkowi nowego trenera.
Niektóre media (nawet te poważniejsze) na siłę doszukują się podtekstów, że Mourinho chciał upokorzyć swojego zawodnika i dać mu jasny sygnał do tego, że w Manchesterze go nie potrzebuje.
Dla nas cała ta sytuacja wydaje się pseudo komiczna i niektórzy na siłę szukają spisku tam, gdzie go nie ma. Portugalczyk dosyć logicznie wytłumaczył swoją decyzję, później podszedł jeszcze do rozżalonego zawodnika. Kto przy zdrowych zmysłach tworzyłby problemy w nowym miejscu pracy? No własnie, chyba tylko Mourinho…